Niemcy chcą zrzucić z siebie odpowiedzialność
Treść
Tygodnik "Der Spiegel" w artykule zatytułowanym "Wspólnicy - europejscy pomocnicy Hitlera przy mordowaniu Żydów" (Die Komplizen - Hitlers europäische Helfer beim Judenmord) twierdzi, że za holokaust odpowiedzialni są nie tylko Niemcy, ponieważ bez pomocy setek tysięcy ludzi innych narodowości (nie-Niemców) naziści nie byliby w stanie samodzielnie wymordować kilku milionów Żydów. Wśród pomocników Hitlera tygodnik, m.in. obok Ukraińców, Rumunów, Francuzów czy Węgrów, wymienia także Polaków.
W nawiązaniu do przeprowadzonej w ostatnich dniach ekstradycji z USA do Niemiec wojennego zbrodniarza, esesmana ukraińskiego pochodzenia Johna Demjaniuka, w niemieckiej prasie coraz częściej pojawiają się publikacje związane z drugą wojną światową i odpowiedzialnością za holokaust. W najnowszym numerze tygodnika "Der Spiegel" w obszernym, bo aż jedenastostronicowym artykule czytamy, że nie tylko Niemcy są odpowiedzialni za holokaust, ponieważ w prawie każdym europejskim kraju mieli wielu sprzymierzeńców, którzy bardzo często okazywali się bardziej aktywni w likwidacji Żydów niż naziści. "Pomocników i organizatorów holokaustu wśród 'nie-Niemców' było tyle samo, co Niemców i Austriaków razem wziętych" - cytuje historyka Dietera Pohla "Der Spiegel".
Do współodpowiedzialnych za holokaust niemiecki tygodnik zalicza "ukraińskich żandarmów, litewskich policjantów, rumuńskich żołnierzy, węgierskich kolejarzy, holenderskich urzędników, francuskich burmistrzów, norweskich ministrów, włoskich żołnierzy i... polskich rolników.
Wrzucanie do jednego worka polskich rolników z pozostałymi wymienionymi przez tygodnik grupami - zdaniem dr. hab. Bogdana Musiała, pracownika Biura Edukacji Publicznej IPN - jest dużym nadużyciem. - Trzeba odróżnić Francuzów, Węgrów i Rumunów od jakiejś niewielkiej grupy Polaków. Na przykład Węgrzy i Słowacy robili to na ochotnika i nikt ich do tego nie zmuszał - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" dr Musiał. - W Polsce była zupełnie odmienna sytuacja, nasz kraj był pod całkowitą okupacją niemiecką i praktycznie to Niemcy decydowali, kto musi, a kto nie, wziąć w tym udział - dodał.
Bogdan Musiał wytknął także niemieckiemu tygodnikowi nadużycia w innych miejscach. "Der Spiegel" pisze o polskim antysemityzmie, który w konsekwencji miał doprowadzić do zamknięcia drzwi wielu polskich uniwersytetów dla Żydów. Historyk również tę informację nazwał nieprawdziwą, ponieważ nigdy nie było jakichkolwiek oficjalnych administracyjnych rozporządzeń na ten temat. - Nie było czegoś takiego, co napisał "Der Spiegel" - stwierdził dr Musiał. - Owszem, były jakieś nieformalne akcje antysemickie, ale formalnie to było zabronione. Owszem, istniały nieformalne grupy, które próbowały szykanować Żydów, ale to były działania niezgodne z obowiązującym prawem - podkreślił historyk IPN. Stwierdził też, że Niemcy najwyraźniej nie wiedzą też o tym, że udział procentowy Żydów wśród prawników, lekarzy czy wśród innych kategorii zawodowych ludzi z wyższym wykształceniem był przed wojną w Polsce znacznie wyższy niż 10 procent (tylu Żydów mieszkało przed wojną w II RP).
Ogólna teza artykułu stawiana przez Niemców jest taka, że bez intensywnej pomocy obywateli z innych krajów Hitler nie byłby w stanie dokonać holokaustu. W związku z tym gazeta, cytując berlińskiego historyka Goetza Aly, twierdzi, że holokaust w kwestii odpowiedzialności za zbrodnię powinien stać się problemem nie tylko niemieckim, ale także ogólnoeuropejskim. "Der Spiegel" ubolewa jednak nad tym, że europejski proces odpowiedzialności za holokaust jeszcze się nie rozpoczął. "Bardzo późno - pisze niemiecki tygodnik - ale i tak jako pierwsi o swojej współodpowiedzialności w holokauście zaczęli mówić Francuzi i Włosi, na początku tej drogi są Polacy, Węgrzy i Rumuni, a Litwini i Ukraińcy wcale nie chcą o tym mówić".
Próby zrzucania odpowiedzialności za holokaust przez Niemców na inne narody dr Musiał obserwuje już od dawna. - Takie podejście do tematu nie jest dla mnie niczym nowym. Będąc na wielu naukowych sympozjach, chociażby na konferencji w Dachau, już wielokrotnie słyszałem tezę, że problem holokaustu w zasadzie jest problemem europejskim - twierdzi historyk.
Niemcy: Polacy też są winni
Niemiecka gazeta przyznaje co prawda, że około 125 tys. Polaków ratowało Żydów, ale jest to mały procent ludności "i w zasadzie nie ma większego znaczenia, bowiem okupanci potrafili wykorzystać takich, którzy im pomagali w niszczeniu Żydów". Przykład Jedwabnego (dzięki relacjom Jana T. Grossa) jest dla hamburskiego tygodnika dowodem na to, iż Polacy także współuczestniczyli w zagładzie Żydów. "I już dzisiaj dobrze wiemy, co ludzi w Jedwabnem i wielu innych polskich miastach w 1941 roku popchnęło do mordu. Czasami chodziło o pieniądze. Niektórzy sprawcy mieli długi u Żydów, których po zbrodni mogli się pozbyć. Ale w większości przypadków chodziło po prostu o zemstę" - czytamy w gazecie "Der Spiegel".
Jako jedynych, którzy rzekomo naprawdę ratowali swoich żydowskich obywateli, tygodnik wymienia Duńczyków, którzy pomogli uciec do Szwecji 7,5 tys. Żydom. Również z tą tezą nie zgadza się Bogdan Musiał, twierdząc, że to jest nieporozumienie. - Należałoby przypomnieć, że Duńczycy pomagali swoim Żydom za pieniądze. Oni tego nie robili za darmo, gdyż brali od każdego Żyda 100 dolarów. W odróżnieniu od tej sytuacji w Polsce za pomoc jakiemukolwiek Żydowi groziła kara śmierci dla całej rodziny - przypomina dr Musiał i podkreśla, że wysuwanie takiego akurat argumentu przez niemieckich dziennikarzy jest też skandalem, gdyż Duńczycy nie ponosili żadnego ryzyka takiej pomocy, a przecież robili to i tak za pieniądze. - Przypominam, że z rąk niemieckich zginęło około 400 Duńczyków, natomiast Duńczyków służących w SS na froncie zginęło ponad 4 tys., więc podawanie ich jako jakikolwiek przykład do naśladowania jest zwykłym skandalem - stwierdza dr Musiał.
Historyk przypomina również, że nasz kraj nigdy nie współpracował z niemieckim okupantem, w odróżnieniu od wielu innych narodów. - Owszem, byli źli ludzie, tak zwani szmalcownicy, którzy zapisali się niechlubnie w obliczu holokaustu i nikt temu nie przeczy, ale to był mimo wszystko jedynie margines. Należy pamiętać, że podczas okupacji polskie instytucje i polska administracja nie funkcjonowały poza podziemiem, a za porządek w naszym kraju w tamtym czasie odpowiedzialni byli jedynie Niemcy - podkreśla dr Musiał.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2009-05-19
Autor: wa