Niech Tusk sam bierze kredyt
Treść
Rząd PO - PSL, powołując się na grecki kryzys, usiłował wczoraj wymóc na Narodowym Banku Polskim sfinansowanie dostępu do elastycznej linii kredytowej z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Naciski te skrytykowała prof. Zyta Gilowska z Rady Polityki Pieniężnej, wskazując, że łamią one polską Konstytucję i prawo europejskie.
Ministrowi finansów chodzi o to, aby za pomocą tych środków finansować - wbrew Konstytucji RP i regulacjom europejskim - dziury w funduszach publicznych. Właśnie wczoraj wygasła linia kredytowa z MFW przyznana w 2009 roku. W ubiegłym roku na prośbę rządu wystąpił o nią NBP, i to bank centralny ponosił związane z tym wydatki. Rząd nie wykorzystał tych środków. W tym roku także chciałby uzyskać podobną "rezerwę" na koszt NBP.
- Jesteśmy gotowi w każdej chwili wystąpić do MFW o przedłużenie linii kredytowej na analogicznych warunkach jak w ubiegłym roku [tzn. na koszt NBP - przyp. red.] - powiedział wiceminister finansów Dominik Radziwiłł.
- Jeśli rząd wystąpi do MFW, to bank centralny przychyli się do tej prośby, ale na razie rząd się do nas o to nie zwrócił - odpowiedział wiceprezes NBP Witold Koziński. Zauważył, że NBP nie widzi potrzeby zwiększenia swoich rezerw dewizowych za pomocą linii kredytowej z MFW, ponieważ ma do dyspozycji linię kredytową z Europejskiego Banku Centralnego w wysokości 10 mld euro. - Utrzymanie tej linii nic nas nie kosztuje - podkreślił Koziński. To aluzja do kosztów dostępu do linii kredytowej z MFW, która w ubiegłym roku wyniosła NBP 182 mln USD. Koszt utrzymania nowej linii kredytowej na 20 mld USD z MFW Koziński ocenił na 52 mln USD. Gdybyśmy faktycznie skorzystali z tego kredytu przez okres pięciu lat, to - jak wynika z wyliczeń departamentu zagranicznego NBP - koszt z tym związany wyniósłby 7,4 mld zł plus dodatkowa prowizja związana z przewalutowaniem środków.
- Jeżeli z linii kredytowej MFW będzie korzystał tylko rząd, to bank centralny będzie pełnił funkcję jedynie agenta finansowego, tj. zajmie się tylko techniczną obsługą kredytu. Obie strony będą musiały podpisać stosowną umowę - zaznaczył Koziński. Tegoroczne rezerwy banku centralnego na stabilizację kursu złotego wiceprezes ocenił na ponad 80 mld USD. - To najzupełniej wystarczy, aby poradzić sobie z ewentualnym spekulacyjnym atakiem na złotego, który notabene jest niezwykle mało prawdopodobny - zapewnił Koziński.
Naciski rządu PO - PSL na bank centralny skrytykowała prof. Zyta Gilowska z Rady Polityki Pieniężnej, minister finansów w rządzie PiS.
- Z punktu widzenia meritum źródłem kontrowersji jest rzekoma "nieodzowność" odnowienia elastycznej linii kredytowej w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Osobiście uważam, że takiej potrzeby, a tym bardziej konieczności, obecnie nie ma. Podobne stanowisko od kilkunastu tygodni reprezentuje zarząd NBP. Tego samego zdania był śp. prezes Sławomir Skrzypek - powiedziała "Naszemu Dziennikowi" prof. Gilowska. Podkreśliła, że wbrew pozorom argumentacja ministra finansów w ciągu tych kilkunastu tygodni nie uległa zmianie i trwający kryzys w Grecji nic nowego do niej nie wnosi. - Moim zdaniem, polska polityka pieniężna może być bez przeszkód prowadzona przy obecnych zasobach NBP - mówi. - Jeżeli rząd uważa inaczej, to najwyraźniej ma na myśli politykę fiskalną, za którą jest odpowiedzialny. W takim razie niech rząd wystąpi jako kredytobiorca, a NBP może być nawet agentem finansowym w tej sprawie zgodnie z art. 52 ust. 3 ustawy o NBP. Nie ma natomiast żadnej możliwości, by NBP pożyczał pieniądze na sfinansowanie przez rząd deficytów w finansach publicznych. Ale mam nadzieję, że nie o to rządowi chodzi... - oświadczyła.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2010-05-06
Autor: jc