Nie wie Chlebowski, co planuje Rostowski
Treść
Premier Donald Tusk robi, co może, aby przy okazji zaplanowanego na jutro podsumowania stu dni prac jego rządu mógł powiedzieć, że Platforma nie odeszła od swojego programu i znienacka pojawia się powrót do obiecanego przez PO podatku liniowego oraz likwidacji tzw. podatku Belki. O tej pierwszej sprawie nic jednak nie wiedzą koalicjanci Platformy z Polskiego Stronnictwa Ludowego, a o drugiej - minister finansów w rządzie Donalda Tuska. Podsumowując 100 dni rządu, premier wygłosić ma w niedzielę "drugie exposé", w którym przedstawi swoją wizję do roku 2015. Podatek liniowy miałby zacząć obowiązywać w Polsce od 2010 r., a najpóźniej od 2011 r. - powiedział premier Donald Tusk. - W niedzielę ogłoszę tę informację, jeśli chodzi o precyzyjny kalendarz - mówił wczoraj w Radiu RMF premier. Według niego, podatek liniowy to nie fajerwerk, który Platformie ma przysporzyć popularności, gdyż naraża jego partię "na atak demagogów", którzy na idei podatku liniowego nie zostawią suchej nitki. Zapowiedzią premiera zdumieni są politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego, którzy twierdzą, że nikt z nimi takiego pomysłu do tej pory nawet nie konsultował, choć zawsze na rozmowy są otwarci. - Od pana premiera jeszcze takich pomysłów nie słyszałem. Jak usłyszę, to uwierzę - mówił szef PSL, wicepremier Waldemar Pawlak. O tym, iż prace nad podatkiem liniowym toczą się, poinformował szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Jakie będą jednak szczegóły - tego nie wiadomo. Nie jest nawet pewne, jaka byłaby stawka tego podatku. Być może 15 proc. bądź 16 procent. Chlebowski zaprzeczył, iż ustalono, że będzie to 19 procent. Nie wiadomo też, z kim PO chciałaby zawrzeć koalicję, aby przegłosować podatek liniowy, co tym bardziej sugeruje, że powrót do tego pomysłu ma za zadanie scementować wyborców PO zaniepokojonych być może dotychczasową niemocą rządu Tuska. Raz już wprowadzenie podatku liniowego PO przełożyła i zdaniem wiceprzewodniczącego PiS Zbigniewa Ziobry, gdy nadejdzie rok 2010 czy 2011, PO ponownie odłoży wprowadzenie tego podatku. To, iż podatek liniowy jest przez większość społeczeństwa nie do przyjęcia, dotarło jednak do PO już przed wyborami. Dlatego też zmieniła się odrobinę koncepcja tego podatku. Miała być już nie jedna stawka bez żadnych ulg - co stanowić miało receptę na rozruszanie gospodarki, lecz jedna stawka, ale z kwotą wolną od podatku i ulgami na dzieci. Niemniej warto przyjrzeć się, komu jednostawkowy podatek przyniesie korzyści. Od 2009 r., zgodnie z tym, co przyjął jeszcze poprzedni parlament i podtrzymał obecny rząd, będziemy płacić podatki według dwóch stawek: 18 i 32 procent. Ta druga stawka dotyczy rocznych dochodów powyżej 85 tys. 528 złotych. Zakładając, że stawka podatku liniowego będzie bliska tym 18 proc., to na jego wprowadzeniu zyskają osoby, których miesięczny dochód - i to już po odliczeniu składek na ubezpieczenie społeczne - wyniesie ponad ok. 7 tys. złotych. Jak przypominał szef klubu PiS Przemysław Gosiewski, chociaż przeciętny emeryt czy nawet średnio zarabiający praktycznie żadnych korzyści z tego nie będzie miał - tym bardziej jeśli kwota wolna od podatku zostanie zlikwidowana to z wcześniejszych wyliczeń wynikało, że już poseł ze względu na swoje niemałe uposażenie będzie mógł liczyć na zysk ok. 2 tys. zł miesięcznie na rękę. Co najlepiej zdaniem Gosiewskiego pokazuje, komu wprowadzeniem takiego podatku Platforma chce zrobić dobrze. Rozdźwięk wokół podatku liniowego to nie jedyne podatkowe nieporozumienie w łonie rządu. Przewodniczący klubu PO Zbigniew Chlebowski przypomniał sobie również, że Platforma obiecywała także zniesienie tzw. podatku Belki płaconego od dochodów kapitałowych. Chlebowski deklarował, że PO wcale z tego się nie wycofuje i prace nad tym trwają. Co innego mówił jednak minister finansów Jacek Rostowski. Już na początku swojej pracy minister finansów tłumaczył, że podatek Belki nie będzie zniesiony. Wczoraj swoje zdanie podtrzymał. Według Rostowskiego, likwidacja podatku sprawiłaby, że osoby, które osiągają dochody nie z pracy, lecz z kapitału, w ogóle podatku mogłyby nie płacić. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-02-23
Autor: wa