Nie polemizujemy z MAK
Treść
- Nie polemizujemy z zarzutami postawionymi przez MAK stronie polskiej. Sami postawilibyśmy te zarzuty - oświadczył na wczorajszej konferencji prasowej szef MSWiA Jerzy Miller, komentując opublikowany przez Rosję raport w sprawie katastrofy smoleńskiej. Minister zapowiedział przy tym, że polski raport będzie dla Polski bardziej surowy niż ten rosyjski.
Polska komisja wyjaśniająca okoliczności katastrofy smoleńskiej, której przewodniczy Jerzy Miller, otrzymała raport MAK w godzinach porannych. Prace nad dokumentem rozpoczęła wczoraj około godziny 9.00. - Komisja przeanalizuje teraz wszystkie zmiany w stosunku do raportu, który dostaliśmy w październiku ubiegłego roku. Po czym wydamy komunikat - zapewniał wczoraj minister Jerzy Miller. Proszony o komentarz do raportu MAK, który nie uwzględnił wszystkich uwag polskiej strony, a tylko te o charakterze technicznym, Miller przyznał, że czuje "pewien niedosyt". - W związku z klasyfikacją uwag polskich, które podzielono na dwie kategorie: techniczne i inne jako pozostające poza treścią raportu. Wszystkie nasze uwagi kwalifikowały się do rozpatrzenia przez MAK - powiedział. Zaznaczył jednocześnie, że żadna z polskich uwag nie została odrzucona, co jego zdaniem oznacza, iż wszystkie "uznano za zasadne". - Nasze uwagi nie podważają żadnej przyczyny ujętej w raporcie końcowym. Polski raport będzie bardziej surowy dla strony polskiej niż raport rosyjski - dodał. Jak zauważa Jerzy Polaczek, minister transportu w rządzie PiS, konwencja chicagowska ustala, że albo Rosjanie mogli zgodzić się na wprowadzenie do raportu MAK zmian proponowanych przez Polskę, albo - gdyby Polska nie zgadzała się z ich raportem - jej stanowisko mogło zostać dołączone jako uzupełnienie raportu. - Ten raport, który opublikował MAK, jest prostą konsekwencją działań, a właściwie ich braku ze strony polskiego rządu, a konkretnie premiera Donalda Tuska, który oddał to śledztwo w ręce Rosjan i nie żądał tego, co przewidywała konwencja z Chicago - byśmy wystąpili o przejęcie przynajmniej części materiałów dowodowych - powiedział Polaczek. Miller zgodził się z MAK co do błędów, które popełniła strona polska. - My nie polemizujemy z zarzutami MAK postawionymi polskiej stronie. My też je postawiliśmy. Obie strony nie były w pełni przygotowane do bezpiecznego wykonania tego lotu. Były też równie nieprzygotowane do lotu 7 kwietnia. Lądowanie Jaka-40 mogło się zakończyć zupełnie inaczej, lądowanie iła mogło się też zakończyć tragicznym wypadkiem - mówił. - Dziwię się, że minister Miller przystaje na argumenty Rosjan. Nie ma przecież wątpliwości, że raport MAK jest stronniczy, potwierdza to, co już wcześniej deklarował MAK: że winnymi katastrofy są polscy piloci. Teraz wciąż próbują udowodnić tę z góry przyjętą tezę, pomijając cały szereg ważnych faktów. Nie została wyjaśniona m.in. kwestia tego, że wieża błędnie naprowadzała samolot - ocenia Jarosław Zieliński, poseł PiS i członek prezydium zespołu smoleńskiego. W rosyjskim raporcie podano, że był to lot "międzynarodowy, nieregularny (jednorazowy) z celem przewozu pasażerów". W ocenie MAK, lotnisko przygotowane jest do przyjmowania takich samolotów jak Tu-154 przy określonym minimum pogodowym. A 10 kwietnia warunki meteorologiczne na lotnisku były poniżej minimum. Ze względu na charakter lotu decyzja, czy lądować, czy też nie, należała więc tylko i wyłącznie do załogi. Zdaniem Millera, taka argumentacja jest jednak trudna do wytłumaczenia, biorąc pod uwagę próbę lądowania rosyjskiego Iła-76 zakończoną niepowodzeniem. - Nie obowiązywała go procedura, na którą powołuje się MAK. Był to rosyjski samolot, wojskowy samolot, lądujący na rosyjskim wojskowym lotnisku. W związku z tym, gdyby zamykanie lotniska było niemożliwe tylko dlatego, że ląduje samolot obcy, niewykonujący lotu wojskowego, to dlaczego nie zamknięto go dla iljuszyna, gdy parametry pogodowe były poniżej krytycznych? - pytał minister. Ujawnił ponadto, że Rosjanie nie konsultowali prezentacji rekonstrukcji podejścia do lądowania Tu-154M wraz z nagraniami rozmów pilotów, w tym dramatycznej końcówki tuż przed zderzeniem z ziemią. I dodał, że polska komisja przygotowała podobną symulację komputerową. Powiedział też, iż na razie nie jest w stanie określić konkretnej daty zakończenia prac polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej. Dodał, że kilka tygodni potrwają jeszcze badania laboratoryjne zapisów czarnych skrzynek. Minister przyznał, że Rosja nie przekazała danych o pracy kontrolerów na lotnisku w Smoleńsku oraz szczegółów technicznych dotyczących samego lotniska, w tym schematu rozmieszczenia środków elektroświetlnych oraz radiolokacyjnych i radionawigacyjnych. Zapowiedział również, że praca polskiej komisji też zakończy się komunikatem. Podobnym w formie do raportu MAK sporządzonego w konwencji chicagowskiej.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2011-01-13
Autor: jc