Nie misja stabilizacyjna, ale wojna
Treść
Wszyscy żołnierze oskarżeni w procesie o ostrzelanie afgańskiej wioski Nangar Khel poprosili sąd o uniewinnienie. Zdaniem obrony, akt oskarżenia jest bezpodstawny, a w procesie popełniono wiele błędów. Prokurator domaga się wysokich kar więzienia oraz rekompensat finansowych dla poszkodowanych i rodzin ofiar ostrzału. Według niego, wojskowi działali z premedytacją.
Przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie dobiegł końca proces oskarżonych o ostrzelanie afgańskiej wioski Nangar Khel. - Nie jestem zbrodniarzem - mówił w ostatnim słowie kapitan Olgierd C., dowódca oskarżonych żołnierzy. Zdaniem prawników reprezentujących wojskowych, akt oskarżenia jest bezpodstawny. Apelowali również o to, by państwo polskie, wysyłając żołnierzy na regularną wojnę, brało za nich odpowiedzialność. - To nie jest żadna misja stabilizacyjna, jak nazwali ją pokrętnie politycy, lecz wojna, w której polscy żołnierze występują bez żadnych ograniczeń co do terytorium działania ani zakresu użycia broni - mówił jeden z obrońców oskarżonych mecenas Jacek Kondracki.
- Wiedziałem, że decydując się na służbę na wojnie, wystawiam się na próbę. Dotąd wojnę znałem tylko z książek, opowiadań i filmów. Miałem świadomość, w jakich sytuacjach się znajdę - tłumaczył Olgierd C. Podkreślał, że jadąc do Afganistanu, został przygotowany do walki z partyzantami, z wrogiem, który jest "nigdzie i wszędzie". - Zwykli ludzie stają tam po stronie tych, którzy dają im poczucie bezpieczeństwa i siłę. Dlatego działaliśmy na zasadzie: wygraj ludzi, to wygrasz wojnę - mówił w ostatnim słowie. Według niego, dopuszczenie do celowego zabicia cywilów zniweczyłoby prace całego kontyngentu i osłabiło bezpieczeństwo ich samych. Dodał również, że wojsko działało na terenie nierozpoznanym, na którym musiało wszystko budować od zera.
Mecenas Kondracki oskarżył przy tej okazji ministra Antoniego Macierewicza jako byłego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego i likwidatora WSI, że wojska stacjonujące w Afganistanie zostały pozbawione wywiadu i kontrwywiadu. - Pan Kondracki uważa, że ta linia obrony przyniesie jego klientom korzyść, jednak sugestia, że sędziowie będą brali pod uwagę opcję polityczną, jest dla nich obraźliwa - odpowiada Antoni Macierewicz. Według niego, skuteczność działalności SKW można mierzyć jedynie w liczbie strat własnych. - Zarówno podczas misji w Afganistanie, jak i w Iraku były one dużo wyższe w czasie, gdy istniały WSI, jak również teraz, gdy MON kieruje minister Bogdan Klich - dodaje były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Prokurator płk Jakub Mytych zarzuca żołnierzom, że strzelając do domów zamieszkiwanych przez cywilów, dopuścili się zbrodni wojennej i zabójstwa ludności cywilnej. Według niego, 16 sierpnia 2007 roku, po odprawie w rozmowie przeprowadzonej na osobności, dowódca miał nakazać swym podwładnym: ppor. Łukaszowi Bywalcowi, chor. Andrzejowi Osieckiemu i plut. Tomaszowi Borysiewiczowi ostrzelanie z moździerza zarówno kryjówek talibów, jak i zabudowań w wiosce Nangar Khel. Prokurator uważa, że to nie był wypadek, ale zamierzone działanie podjęte na rozkaz dowódców. Jego zdaniem, wojskowi naruszyli w ten sposób konwencje haską i genewską oraz złamali polskie prawo. W związku z tym dowódcy kpt. Olgierdowi C. grozi kara 12 lat więzienia. Prokurator zażądał również kar więzienia dla pozostałych żołnierzy. Dla ppor. Łukasza Bywalca kary 10 lat więzienia, dla chor. Andrzeja Osieckiego - 12 lat więzienia, dla plut. Tomasza Borysiewicza - 10 lat więzienia, dla starszych szeregowych Jacka Janika i Roberta Boksy - po 8 lat więzienia, a dla st. szer. rezerwy Damiana Ligockiego - kary 5 lat. Do tego zapłaty nawiązki na rzecz PCK oraz po 73 tys. zł zadośćuczynienia za każdego z zabitych, jak również po kilkanaście tysięcy złotych dla wszystkich, którzy odnieśli rany w wyniku ostrzału.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-05-26
Autor: jc