Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie manipulować wyborcami

Treść

Z posłem Bogusławem Kowalskim (PiS) rozmawia Wojciech Wybranowski Jak ocenia Pan porozumienie prezydent - premier i najnowsze deklaracje władz PiS? - Jestem rozczarowany. Ten kompromis sprawia takie wrażenie, jakby tylko szukano jakiegoś pretekstu ze strony Platformy Obywatelskiej, żeby się z twardego stanowiska klubu wycofać. Myślę, że to pokazuje, jak trudno jest trzymać jednolitą formułę prawicy, iż bardzo często w sytuacji, gdy dochodzi do konfrontacji naszych głównych postulatów w części obozu prawicowego, pojawia się pokusa dezercji. To wynika z tego, że nie wszyscy są przekonani, iż w nowoczesnym świecie trzeba bronić tradycyjnych wartości, które my reprezentujemy, i poszukiwać dla nich nowoczesnej formuły. A niektórzy myślą nawet, że walka o nowoczesną formułę prawicy oznacza porzucenie tych wartości. I tutaj pojawia się zasadnicza rozbieżność, która w konsekwencji doprowadza właśnie do takich sytuacji politycznych. Jak w takiej sytuacji będzie przebiegać planowane na dzisiaj głosowanie? - Ja już publicznie zadeklarowałem wspólnie z moimi koleżankami z Ruchu Ludowo-Narodowego, z którymi weszliśmy do Sejmu i jesteśmy członkami klubu PiS, że niezależnie od tego, jak się potoczą dyskusje, będziemy głosować przeciw ratyfikacji, ponieważ mamy negatywny stosunek do traktatu. A spór o ustawę ratyfikacyjną to był spór dekoracyjny. Czy to, że PiS opowiedziało się przeciwko referendum, nie było wielkim błędem strategicznym? - Uważam, że to był błąd. Bano się ujawnienia publicznie tego sporu ideologicznego, sporu o formułę obecności w nowoczesnym świecie tradycyjnych wartości. Ale to jest dla PiS jedyna szansa, jedyna przyszłość. Jeśli PiS chce być taką mniejszą Platformą, to nie ma dla niego miejsca na scenie politycznej, takie ugrupowanie nie będzie nikomu potrzebne. Wyborcy Platformy wybiorą PO, a nie PiS. Prawo i Sprawiedliwość musi znaleźć formułę walki o tradycyjne, narodowe wartości we współczesnym świecie. Ale trzeba w te wartości wierzyć, być do nich przekonanym, być ich rzeczywistym reprezentantem. Jeżeli takiej wiary, takiego przekonania nie ma przynajmniej w części PiS, to pojawiają się takie dylematy, które obecnie obserwujemy. PiS musi zdecydować, czy chce być partią konserwatywną, czy też zakochało się w Platformie i w zasadzie żałuje, że nie poszło tą drogą. Jeśli ma rzeczywiście takie tęsknoty, to trudno mu się będzie odnaleźć. Wyborcy PiS są jednoznaczni, mają takie, a nie inne wartości i takie postrzeganie świata - i od swoich reprezentantów oczekują odpowiedzi, jak tych wartości bronić, a nie jak je porzucać. Jakie widzi Pan w takim razie rozwiązanie sytuacji? - Oczekiwałbym, żeby te kilkanaście ostatnich godzin refleksji, jakie jeszcze mamy, w tym rozmowy na posiedzeniu klubu, poszły właśnie w tym kierunku. Lepiej jest nawet propagandowo w niektórych ośrodkach przegrać, ale wygrać wiarę własnego wyborcy, który na nas postawił i oczekuje, że tę linię będziemy reprezentować. A w następnych potyczkach, które są przed nami, odzyskać ten teren, ale - tak jak powiedziałem - twardo stojąc na gruncie elektoratu, wyborców, którzy nam zaufali, i ich przekonań. Nie możemy próbować ich oszukiwać, nie możemy być ludźmi, którzy widzą lepiej i próbują manipulować odczuciami wyborców. Będzie jeszcze jakaś próba przekonania władz PiS do odrzucenia rządowego projektu ustawy? - Nie wiem, czy jest jeszcze jakieś pole do tego typu politycznej dyskusji. Ta rozmowa, wywiad dla "Naszego Dziennika", jest pewną formą dyskusji programowej. To, co przedstawiłem, nie jest wytykiem, wycieczką personalną, ale zwróceniem uwagi na sprawy fundamentalne. Oczywiście, cały czas artykułujemy nasze argumenty w dyskusjach klubowych i będziemy to robili do chwili głosowania. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-04-01

Autor: wa