Nic tak nie chroni, jak prawda
Treść
Bóg objawia siebie ludziom prostym. Prostota daje możliwość poznania Boga. Tę samą prawdę wypowiada św. Jan w liście:
Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, to mamy jedni z drugimi współuczestnictwo (tj. komunię) (1 J 1,7).
Jest to bardzo ważna prawda ewangeliczna, w pewnym sensie na niej opiera się Ewangelia. Prostota prawdy! Ksiądz Tischner powiedział kiedyś: „Nic tak nie chroni, jak prawda”. Dzisiaj jest to szczególnie widoczne. Coraz to nowe sensacje związane z lustracją ukazują podwójną grę ludzi, którzy wpadli w pułapkę. Jeżeli rozpoczynamy taką grę, zawsze pozostaje niepewność i zagrożenie kompromitacją. Wtedy człowiek nie może być sobą! To jest jego największą tragedią! Nie może być sobą, nie może żyć prawdą o sobie i tym samym nie może prawdziwie szukać i poznawać Boga, a tym samym mieć udziału w komunii z Nim.
Dzisiejsze czytania liturgiczne: 1 J 1, 5 – 2, 2; Mt 11, 25-30
Święty Jan wskazuje tę prawdę wyraźnie w kontekście najboleśniejszej prawdy o nas samych, że nikt z nas nie jest bez grzechu. Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy (1 J 1,8). Uznanie swojej grzeszności pozwala wejście w światło. Jeżeli jej nie uznajemy, chodzimy w ciemności i czynimy Boga kłamcą. Jest odwrotnie, niżby się nam spontanicznie wydawało. To nie tajemnica naszej grzeszności jest czymś najgorszym, ale oszukiwanie siebie i innych, polegające na tym, że staramy się pokazać sobie samym i innym, że jesteśmy czyści, bez winy. W ten sposób bowiem wybieramy ciemność, która nie znajduje w Bogu żadnego przyjęcia, bo On jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności (1 J 1,5). Aby utrzymać z Nim jakiś kontakt, musimy żyć w prawdzie, czyli w świetle.
Jak widać, nie najważniejsze jest to, by być bez grzechu rozumianego jako wina moralna, ale aby żyć w prawdzie, czyli w świetle. Grzech wyznany przestaje być dla nas pułapką, przestaje nas więzić, ale, paradoksalnie, staje się sposobnością do wyzwalania się z fałszu. Sami nie możemy się ani oczyścić, ani nie możemy dojść do doskonałości. Tego może dokonać w nas jedynie Bóg. Otwartość na prawdę jest warunkiem niezbędnym, aby Bóg mógł w nas działać.
Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości… Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca – Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata (1 J 1,9; 2,1n).
Dopiero oddanie Jezusowi własnego grzechu otwiera nas całkowicie na Jego miłosierdzie, abyśmy mogli przyjąć zbawienie darmo nam dane. Dzieje się to dzięki skrusze serca, ona nas wprowadza w światłość i żywą więź z Bogiem. Ten gest jest podstawą prostoty, a ona pozwala doświadczyć paradoksalnego błogosławieństwa, o którym mówi Pan Jezus zaraz po słowach o potrzebie prostoty:
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie (Mt 11,28–30).
Włodzimierz Zatorski OSB | Jesteśmy ludźmi
Źródło: ps-po.pl, 29.04.2015
Autor: mj