Nauczyciele: Rząd tylko udaje, że chce nam dać więcej
Treść
Nauczyciele zrzeszeni w związkach zawodowych spotkają się dzisiaj z przedstawicielami resortu edukacji narodowej, aby negocjować podwyżki na przyszły rok. - Jeśli rząd nie jest w stanie nawet wyrównać nam inflacji, to niech wycofa się z wprowadzania w tym roku jednej dodatkowej obowiązkowej godziny pracy dla nauczycieli w tym roku szkolnym i z drugiej w przyszłym roku - podkreśla w rozmowie z nami Ryszard Proksa, szef zespołu płacowego Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność".
Związkowcy po kilku odbytych już spotkaniach są dla rządu bezlitośni, jeśli chodzi o ocenę jego działań. - Strona rządowa, pan minister Michał Boni udaje, że prowadzi ze związkami tzw. dialog społeczny. Według nas, jest to pozorowane - zaznacza Ryszard Proksa. Na ostatnie propozycje rządu nie zgodziły się wszystkie centrale związkowe. Mianowicie strona rządowa zaproponowała wzrost płac nauczycieli w 2010 r. - 2 proc. od stycznia i 5 proc. od września. Miałby się on jednak wiązać ze zmniejszeniem odpisu na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych. - Jako "Solidarność" stawialiśmy jeden warunek, w przypadku gdyby Fundusz miał zostać przeznaczony na płace, że miałaby to być pensja wydzielona, tzw. wakacyjna. Bo wtedy mielibyśmy gwarancję, że te pieniądze po jakimś czasie by nie zniknęły. Ale na to nie zgodził się rząd. Wtedy powiedzieliśmy, że w takim razie nie zgadzamy się na manipulowanie funduszem socjalnym i przekazywaniem pieniędzy z lewej do prawej kieszeni - mówi nam Proksa.
Natomiast dwa dni temu premier Donald Tusk osobiście przekazał opinii publicznej nową propozycję. Wygląda ona tak, że w przyszłym roku nie będzie dwóch podwyżek dla nauczycieli, w styczniu i we wrześniu, ale jedna 7-procentowa we wrześniu. - Dzielenie tej podwyżki w roku 2010, wariant 1 proc. plus 3 proc., jest powrotem do nie najlepszej praktyki symbolicznych podwyżek, które na końcu są upokarzające dla tych, którzy to biorą - ocenił premier.
Zdaniem związkowców, to jeszcze gorsza propozycja niż wcześniejsza. - Rząd, mówiąc o sukcesie z 7-procentową podwyżką, tak naprawdę chce nam dać mniej pieniędzy. Realna płaca nauczyciela w następnym roku znowu by spadła. Zgodziliśmy się na dwie podwyżki po 5 proc. w zamian za dodatkowe dwie godziny pracy, więc teraz, jeśli rząd pieniędzy nie ma i nawet nie jest w stanie wyrównać nam inflacji, to niech wycofa się z dwóch godzin niepłatnych. A do rozmów powrócimy, jak będą pieniądze - podkreśla Proksa. Ostateczne porozumienie lub decyzje rządowe w sprawie waloryzacji płac nauczycieli w 2010 r. powinny zapaść do 8 września, tzn. do czasu przedstawienia przez rząd pierwszej wersji budżetu państwa na przyszły rok.
Izabela Borańska-Chmielewska
"Nasz Dziennik" 2009-09-03
Autor: wa