Na Łączce jak w Katyniu
Treść
Ludzkie szczątki i kilka jam grobowych znaleźli badacze w trakcie pierwszego dnia prac ekshumacyjnych w tzw. kwaterze "Ł" na Powązkach Wojskowych.
Po wielu latach starań rozpoczęły się wreszcie prace ekshumacyjne w miejscu prawdopodobnego pochówku kilkuset ofiar represji stalinowskich.
- Udało się nam odnaleźć pierwsze szczątki człowieka ze zniszczoną czaszką. Prawdopodobnie zamordowano go metodą katyńską, bo wówczas powstają charakterystyczne pęknięcia czaszek. Przed nami kolejne ekshumacje, z każdą godziną sytuacja będzie się zmieniała - podkreśla kierujący ekshumacjami dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z wrocławskiego Instytutu Pamięci Narodowej.
Historyk jest pełnomocnikiem prezesa Instytutu ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego.
- Mogę ujawnić, że udało się odnaleźć zarysy także kilku jam grobowych. Z pierwszych wykopów widzimy, że początek pierwszego ze znalezionych rzędów z pochówkami przebiegał równolegle do dawnego muru cmentarza - relacjonuje historyk.
Jak dodaje, w zakreślonym miejscu badań, które potrwają do końca sierpnia, obejmując obszar przy pomniku na Łączce, może zostać odnalezionych kilkadziesiąt szczątków.
- Jest to pierwszy etap naszej pracy. Łączka to jedyny obszar zachowany z dawnej kwatery "Ł", której rozmiar był znacznie większy. Przebadamy ten obszar, potem będą dalsze decyzje - zapowiada Szwagrzyk.
- Mamy jeszcze obszar kwatery "M", "MII", a także obszary alejek i chodników. Prace nie będą tam teraz realizowane. Na razie mamy pierwszy etap, po nim z całą pewnością będą następne - stwierdza nasz rozmówca.
- Nie mogę sobie wyobrazić urzędu w tym kraju, który powiedziałby, że nie ma środków finansowych na tego typu badania - zaznacza szef wrocławskiego oddziału IPN.
W marcu tego roku przeprowadzono w tym miejscu gruntowne badania za pomocą georadaru. - Instytut Pamięci Narodowej prowadzi ekshumacje na tzw. Łączce na stołecznych Powązkach Wojskowych. Z analizy archiwaliów wynika, że na Łączce mogą być pochowane 284 osoby - w tym wielu bohaterów Polskiego Państwa Podziemnego, powstańców warszawskich i żołnierzy powojennego podziemia niepodległościowego - podkreśla Michał Kurkiewicz, naczelnik Wydziału Komunikacji Społecznej IPN.
Ostatnie przygotowania do ekshumacji podjęto w poniedziałek. - Przede wszystkim wyrażam ogromną radość, że po tak wielu latach i po wielkiej ilości problemów różnego rodzaju udało się doprowadzić do ekshumacji. To wyjątkowa chwila dla całego społeczeństwa, bo przecież leżą tutaj osoby, których uznajemy za bohaterów, to jest miejsce pochówku gen. Augusta Fieldorfa "Nila", tu spoczywa mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka" i płk Antoni Olechnowicz, mjr Hieronim Dekutowski "Zapora" i wielu innych, tu leży cała IV Komenda Zarządu Głównego WiN z płk. Łukaszem Cieplińskim na czele - podkreśla dr hab. Szwagrzyk.
- Dzisiaj po 23 latach od upadku systemu komunistycznego możemy powiedzieć, że państwo polskie pochyliło się nad szczątkami swoich bohaterów. Mamy dług do spłacenia wobec ludzi, których szczątków nie można było odnaleźć. Dzisiaj są możliwości techniczne, naukowe i finansowe, żeby wreszcie postarać się te szczątki odnaleźć i pochować w miejscu prawdziwym, a nie symbolicznym - dodaje nasz rozmówca.
Prace ekshumacyjne na zlecenie Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa rozpoczęły się pod kierunkiem IPN. Dotychczas wykopano trzy sondażowe doły.
- Wygląda na to, że osoby pochowane w tej części cmentarza spoczywają na głębokości około 1 metra - mówi "Naszemu Dziennikowi" archeolog dr Paweł Konczewski, którego ekipa prowadzi badania.
- To jest wstępny etap prac badawczych. Na razie wykonaliśmy pierwsze sondażowe wykopy. Teraz sukcesywnie ten obszar badań będziemy powiększać, tak aby nie naruszać istniejących grobów i pomnika - tłumaczy archeolog.
Kim są?
- Po znalezieniu kości są one metodycznie odkopywane, następnie szczątki są podejmowane, potem przekazywane antropologom, lekarzom medycyny sądowej, we współpracy z nami pozostaje genetyk sądowy. Potem szczątki będą drobiazgowo opisane i zostanie pobrany materiał do badań genetycznych - wyjaśnia Konczewski.
Na wyniki tych prac czeka cała Polska. - Mamy kontakt z rodzinami bardzo wielu osób straconych i zmarłych na Mokotowie, od kilkunastu już udało się pobrać materiał genetyczny. Będzie uzupełniany przez następne miesiące, po to żeby doprowadzić do identyfikacji osobowej szczątków - mówi dr hab. Krzysztof Szwagrzyk.
Jak zaznacza, zdołano zgromadzić także informacje o cechach charakterystycznych osób tu spoczywających - o tym, jakiego byli wzrostu, jakie mieli uzębienie, ewentualne złamania itp. - Te wszystkie dane pozwolą nam na wstępną identyfikację osobową już na poziomie ekshumacji - podkreśla Szwagrzyk. -
Według założenia ROPWiM, szczątki mają spocząć w tym samym miejscu, gdzie zostały odnalezione - dodaje dr Konczewski.
Na Łączce pochowano najprawdopodobniej co najmniej 248 żołnierzy, ofiary stalinowskiego terroru. Najczęściej osoby te były rozstrzeliwane w więzieniu mokotowskim. Upamiętnia je pomnik wzniesiony w 1990 r. z wmurowanymi tabliczkami, na których znajdują się nazwiska. Wśród nich są słynni mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka" czy mjr Hieronim Dekutowski "Zapora". Najprawdopodobniej to tam spoczywają też niezłomni żołnierze Wojska Polskiego: rtm. Witold Pilecki czy gen. August Fieldorf "Nil".
Ale jest też wielu mniej znanych oficerów, których stalinowska Informacja Wojskowa oskarżała o rzekome spiski i szpiegowanie, a którzy po długich, bestialskich śledztwach byli skazywani na śmierć. Należą do nich m.in. ofiary tzw. spisku komandorów rozstrzelane w 1952 r. w więzieniu na Mokotowie: kmdr Stanisław Mieszkowski, kmdr por. Zbigniew Przybyszewski, kmdr Jerzy Staniewicz czy mjr Zefiryn Machalla.
Nasz Dziennik Środa, 25 lipca 2012
Autor: au