Muzeum rozwinie skrzydła
Treść
Z Adamem Rąpalskim, dyrektorem jedynego na świecie Muzeum Armii Krajowej im. gen. Emila Fieldorfa "Nila" w Krakowie, rozmawia Marcin Austyn
Nowe przestrzenie muzealne odpowiadają na wszystkie potrzeby Muzeum Armii Krajowej?
- Oczywiście. Wcześniej dzieliliśmy budynek z Agencją Mienia Wojskowego. Tak było właściwie do czasu rozpoczęcia renowacji. Taka sytuacja z oczywistych względów nie pozwalała nam na rozwinięcie skrzydeł, chociażby w zakresie ekspozycji stałej, gdyż rzecz, która musiała w niedalekiej przyszłości ulec zmianie, nie powinna angażować środków publicznych. Dlatego bardzo ostrożnie wydawaliśmy pieniądze. Były to głównie korekty tej ekspozycji. Organizowaliśmy liczne wystawy czasowe. Na nową drogę weszliśmy od 2005 roku. Wówczas rozstrzygnięty został konkurs na projekt modernizacji, a ostatnie dwa lata to czas budowy, adaptacji, które dały obecny efekt. Obecnie, z punktu widzenia kubatury, dysponujemy jednym z większych muzeów w kraju.
Pod względem gabarytowym ta placówka prześciga nawet Muzeum Powstania Warszawskiego...
- Nie lubię tego stwierdzenia. Trudno się w ten sposób chwalić. Prawdą jest, że gabarytowo Muzeum Armii Krajowej jest większe. Jeśli jednak chodzi o przestrzeń, która jest skupiona przy wspaniałym Muzeum Powstania Warszawskiego - to tam ona jest większa.
Mają Państwo świadomość, że nie unikną porównań z tym muzeum? I nie mam tu na myśli wielkości budynków.
- Jesteśmy tego świadomi. Jednak czas na oceny przyjdzie, gdy nasza stała ekspozycja zostanie przygotowana.
Wiadomo już, jak będzie zaprezentowana?
- Właściwie został rozstrzygnięty przetarg w tym zakresie i 19 września br. miała być podpisywana umowa. Jednak z uwagi na formalne procedury [wyniki przetargu zostały oprotestowane przez drugą w przetargu firmę - red.] musimy jeszcze poczekać.
Na pewno organizacja stałej ekspozycji nie jest problemem łatwym do rozwiązania. Muzeum Powstania Warszawskiego ma tę wyjątkową sytuację, że podejmuje zagadnienia związane z Powstaniem Warszawskim - oczywiście nadmieniając kwestie Polskiego Państwa Podziemnego, jego struktur itd. My, jako Muzeum AK, chcemy jak najpełniej ukazać Polskie Państwo Podziemne jako strukturę, nie tylko w zakresie wynikającym z naszego tytułu, czyli jego siły zbrojnej, ale całą strukturę funkcjonowania tego niezwykłego - tu wielu używa określenia "fenomen" - państwa w okupowanej Europie. Chcąc oddać ową niezwykłość państwa funkcjonującego w okupowanym państwie, tak różnego od ruchów oporu w okupowanych krajach Europy, trzeba sięgnąć po niekonwencjonalne rozwiązania.
I tego należy się spodziewać po ekspozycji stałej?
- Niewątpliwie. Będzie to wielki wysiłek scenarzystów, historyków, pracowników muzeum. Czujemy tę głęboką odpowiedzialność. Nie możemy uciec tylko w poszumy bitewne, opowieści partyzanckie, bo sprawa jest o wiele poważniejsza.
Kilka lat temu mówił Pan, że placówka otrzymuje wiele pamiątek od żołnierzy Armii Krajowej, ich bliskich, ale nie ma ich gdzie przechowywać, o prezentowaniu nie wspominając. Teraz wystarczy miejsca dla wszystkich pamiątek?
- Tak jak pan wspomniał, w naszych zasobach znajdują się głównie dary. Istnieją też nieliczne - z uwagi na nikłe środki - elementy, których zakup był niezbędny, choćby z racji uzupełnienia ekspozycji o część narracyjną, edukacyjną. Te dary w większości będą eksponowane, a jeśli czegoś zabraknie, to na pewno znajdzie się w przekazie internetowym. Do młodzieży przemawia ta forma i nasze muzeum jest nasycone tymi treściami w sposób odpowiedzialny, z zachowaniem stosownych proporcji.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik Wtorek, 27 września 2011, Nr 225 (4156)
Autor: au