Przejdź do treści
Przejdź do stopki

MŚ siatkarzy: Brazylia - Polska 3:0 w wielkim finale

Treść

Polscy siatkarze zostali wczoraj wicemistrzami świata! W wielkim finale rozgrywanego w Japonii turnieju przegrali z Brazylią 0:3 (12:25, 22:25, 17:25) i choć po cichu marzyli o złocie - taki rezultat ich nie załamał. Bo nasi reprezentanci dokonali w Kraju Kwitnącej Wiśni czegoś niesamowitego. Z drużyny chimerycznej, zdolnej wygrać, ale i przegrać z każdym, stali się teamem wspaniałym i świadomym swej wartości, w którym jest kapitalna atmosfera, w którym jeden walczy za drugiego do samego końca. Srebrny medal jest ogromnym sukcesem, dającym nadzieję, że w przyszłości może być... jeszcze lepiej. Brawo, Biało-Czerwoni! Polacy wyszli wczoraj na parkiet bardzo stremowani. Wielka stawka mocno sparaliżowała ich poczynania, a rywale skrzętnie to wykorzystali. Choć po ataku Mariusza Wlazłego był remis 1:1, kolejne pięć punktów zdobyli obrońcy mistrzowskiego tytułu. Nasi grali źle, a co gorsza - co chwilę zerkali na Piotra Gacka. Polski libero, tak znakomicie spisujący się podczas wcześniejszych spotkań, w sobotę skręcił staw skokowy i długo nie było pewne, czy w ogóle pojawi się wczoraj na parkiecie. Ostatecznie trener Raul Lozano dał mu szansę, ale Gacek nie był sobą. Pod koniec pierwszego seta musiał zejść z boiska. To była zresztą partia, o której wszyscy chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. Biało-Czerwonym nie wychodziło praktycznie nic. Fatalnie grali w ataku, nie umiejąc przebić się przez brazylijski mur. Popełniali proste błędy, bali się ryzykować. A Brazylijczycy spisywali się rewelacyjnie. Jak zawsze niemal doskonali w zagrywce i ataku, dołożyli do tego perfekcyjny blok. Byli nie do zatrzymania. Przed pierwszą przerwą techniczną prowadzili już 8:2, drugą - 16:7. Seta wygrali łatwo, bez żadnych problemów. W tym momencie zadaliśmy sobie wszyscy pytanie, czy Polacy zdołają pozbierać się, czy otrząsną po tak fatalnej partii. Okazało się, że tak. Drugą odsłonę nasi zaczęli zdecydowanie lepiej. Od stanu 2:3 zdobyli cztery punkty z rzędu i objęli prowadzenie 6:3. To był okres kapitalnej gry Biało-Czerwonych, świetnych bloków i ataków Wlazłego oraz Sebastiana Świderskiego. Ale taki stan nie trwał długo. Brazylijczycy szybko wyrównali na 8:8 i od tej pory oba zespoły szły "punkt za punkt". Ani jedni, ani drudzy nie byli w stanie zdobyć przewagi większej niż dwupunktowa. W końcówce wydawało się, że nasi zdołają partię rozstrzygnąć na swoją korzyść. Wygrywali bowiem 20:18, ale w tym momencie serwis Łukasza Kadziewicza wylądował w siatce. Po chwili było jeszcze 22:21 dla Polaków, ale ostatnie piłki należały już do rywali. Co gorsza - dwie z nich nasi przegrali bez walki, w fatalnym stylu. I to była kluczowa chwila całego meczu. Gdyby Polacy tego seta wygrali, wszystko jeszcze mogło się zdarzyć. Stało się inaczej. W trzecim secie prowadziliśmy co prawda 3:1 i 4:2, ale były to tylko miłe złego początki. Trzy kolejne piłki wygrali rywale i już nikt i nic nie było w stanie ich zatrzymać. Brazylijczycy grali świetnie, na luzie, pewnie i zdecydowanie. Niespodzianki zatem nie było. Mistrzowski tytuł otrzymali Brazylijczycy, najlepsza siatkarska drużyna świata ostatnich lat. Polakom przypadł w udziale medal srebrny, który jest ogromnym sukcesem. Po kilkunastu latach znów mamy wspaniałą drużynę, która liczy się w walce o czołowe lokaty najpoważniejszych imprez. To ogromna zasługa zawodników i ich trenera, Raula Lozano. Razem już osiągnęli wiele, ale nie chcą na tym poprzestać. Polska: Zagumny (1), Wlazły (12), Pliński (4), Kadziewicz (3), Winiarski (2), Świderski (9), Gacek (libero) oraz Grzyb (2), Żygadło, Bąkiewicz (libero). Brazylia: Ricardindo, André Nascimento (14), André Heller (9), Gustavo (7), Giba (12), Dante (11), Sergio (libero). Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2006-12-04

Autor: wa