MPO sprzedam z monopolem
Treść
Władze Warszawy zamierzają sprywatyzować Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania - twierdzą radni Prawa i Sprawiedliwości. Ratusz nie potwierdza tych informacji, ale też im nie zaprzecza. Opozycja ostrzega, że skutkiem takich działań będzie powstanie prywatnego monopolu, co dla mieszkańców będzie oznaczało podwyżki opłat za wywóz i utylizację odpadów.
Jedynym właścicielem MPO jest miasto stołeczne Warszawa. Sprawa ewentualnej prywatyzacji przedsiębiorstwa pojawiła sie na sesji Rady m.st. Warszawy. - Zapytałem wprost o prywatyzację. Pan wiceprezydent Jarosław Kochaniak odpowiedział mi, "że jeśli spółka będzie prywatyzowana, to państwo się na pewno o tym dowiecie, bo rada musi podjąć uchwałę". Nie zaprzeczył - mówi Maciej Maciejowski, radny PiS. Co więcej, opozycja zdobyła informację, że kupnem MPO jest zainteresowany francuski potentat Veolia Environnement - do tego koncernu należy także spółka Dalkia, która za 1,5 mld zł kupiła od władz miasta 85 proc. akcji Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej (SPEC), monopolisty w zakresie dystrybucji energii cieplnej w Warszawie. Veolia zaprzecza, jakoby wyrażała zainteresowanie także zakupem MPO, ale miasto nie jest już tak kategoryczne. - Zapytałem, co pan wiceprezydent wie na temat rozmów z Veolią, kto je prowadził, czy może potwierdzić lub zaprzeczyć faktowi, że przedstawiciele Ratusza prowadzą negocjacje z Veolią. Na to wiceprezydent powiedział, że on takich rozmów nie prowadził, ale być może robił to ktoś inny - podkreśla radny Maciejowski. Z kolei Bartosz Milczarczyk, rzecznik prasowy Urzędu m.st. Warszawy, dopytywany o plany ratusza względem MPO, stwierdził tylko, że w przedsiębiorstwie są prowadzone prace restrukturyzacyjne. Zarząd firmy przygotowuje też strategię działania spółki na kolejne pięć lat. - Co wcale nie znaczy, że będzie pomysł jej prywatyzacji - zastrzega Milczarczyk.
Radni PiS twierdzą, że ostatnie działania władz Warszawy wskazują na przygotowywanie MPO do sprzedaży prywatnemu inwestorowi. We wrześniu Rada m.st. Warszawy przyjęła uchwałę zgłoszoną przez prezydent stolicy Hannę Gronkiewicz-Waltz (PO) o włączenie do Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania spalarni odpadów, czyli Zakładu Unieszkodliwiania Stałych Odpadów Komunalnych na Targówku (ZUSOK). Spalarnia jest teraz zakładem budżetowym, przynosi straty i stąd, jak wyjaśniała prezydent Gronkiewicz-Waltz, pomysł włączenia jej do MPO. Radny Maciejowski twierdzi, że ZUSOK jest deficytowy, gdyż miasto zrezygnowało z jego modernizacji - zakład ma tylko jedną linię spalania śmieci zamiast planowanych trzech. W dodatku piec musi być trzy razy w roku wygaszany i konserwowany - wtedy spalarnia nie pracuje, ale ludziom trzeba płacić pensje. Zamiast więc oddawać ZUSOK do innej spółki samorządowej, trzeba byłoby dokończyć tę inwestycję.
Jak się zdobywa rynek
Jaki jest związek między spalarnią a prywatyzacją MPO? Obecnie gminne przedsiębiorstwo ma 30 proc. rynku w mieście, większość należy do kilkudziesięciu mniejszych i większych firm prywatnych. Każdy właściciel nieruchomości może zawierać umowę na wywóz odpadów z jakąkolwiek spółką. Jednak już w przyszłym roku wejdą w życie przepisy ustawy o gospodarowaniu odpadami, na mocy której to gmina będzie - w ramach przetargu - wyłaniać firmę lub firmy wywożące odpady komunalne, a warszawiacy, tak jak mieszkańcy innych gmin, nie będą płacili odbiorcom za śmieci, ale miastu podatek śmieciowy. Z tego podatku Warszawa będzie regulowała faktury za wywóz odpadów zakładom wybranym do świadczenia tych usług. Teoretycznie może być i tak, że miasto zorganizuje jeden przetarg dla całej stolicy i wybierze jedną spółkę - MPO - do odbioru odpadów, a ta po prostu będzie wynajmować inne firmy jako podwykonawców.
Radny Maciejowski podkreśla, że samo MPO też postępuje tak, jakby przygotowywało się do monopolizacji rynku: inwestuje w nowy sprzęt, zamierza budować nową instalację do sortowania odpadów. - Po to, by być firmą konkurencyjną - tłumaczy jednak biuro prasowe MPO. Ale Maciejowski twierdzi, że ograniczenie konkurencji na rynku śmieciowym spowoduje, iż miasto będzie mogło więcej dostać za swoje akcje, które kupi inwestor. Ten chętnie zapłaci, bo zdobędzie praktycznie monopolistyczną pozycję w Warszawie, a to przecież największy w kraju rynek usług odbioru i utylizacji odpadów komunalnych. I ten prywatny monopol będzie najbardziej kosztowny dla mieszkańców. - Prywatna spółka będzie mogła dobrowolnie windować ceny za odbiór śmieci, a zapłacą za to mieszkańcy z własnych kieszeni, bo nie będzie już żadnego regulatora, jak jest w przypadku Urzędu Regulacji Energetyki, który ma wpływ na ceny ciepła i SPEC - zauważa radny Adam Kwiatkowski (PiS), przewodniczący komisji ochrony środowiska. Jego zdaniem, miasto po prostu będzie podnosić podatek śmieciowy, aby zapłacić za odbiór odpadów.
Ponadto radni PiS uważają, że forsowane zmiany nie mają podstaw w postaci strategii rozwoju MPO. - Taka poważna decyzja jak połączenie dwóch podmiotów, czyli ZUSOK i MPO, powinna wynikać właśnie ze strategii. Obawiam się, że o prywatyzacji MPO opinia społeczna dowie się już po tym, kiedy rada podejmie uchwałę, czyli nie na etapie przygotowywania strategii, ale już na etapie sprzedaży zakładu - mówi Maciejowski. Zresztą, jak podkreśla radny, zakład utylizacji odpadów doskonale poradziłby sobie jako samodzielny podmiot. Skoro każda firma, która będzie zajmować się odbiorem śmieci, zostanie zobowiązana do spalania części odpadów, ZUSOK będzie miał zagwarantowane zamówienia.
PiS nie ma złudzeń, że w obecnej radzie Warszawy uda się zablokować ewentualną prywatyzację MPO, bo Platforma Obywatelska ma 33 radnych na 60. Maciejowski przypuszcza, że jeśli w 2014 roku notowania PO będą w stolicy słabe, to do prywatyzacji przedsiębiorstwa może dojść na krótko przed wyborami samorządowymi. Ale zamiast prywatyzacji bezpośredniej możliwe są inne formy, np. sprzedaż akcji przez giełdę. W jednym z prasowych wywiadów wiceprezydent Jarosław Kochaniak stwierdził, że akcje MPO miasto może sprzedać na giełdzie i zachować pakiet kontrolny. - Skoro tak powiedział, to tak właśnie jest - mówi rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk. Jak zauważa jednak Paweł Szałamacha, wiceminister skarbu w rządzie PiS, prywatyzacja przez giełdę nie musi być równoznaczna z zachowaniem pakietu kontrolnego przez władze Warszawy. - To zależy od wartości pakietu sprzedawanego na giełdzie - wyjaśnia Szałamacha.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik Środa, 5 października 2011, Nr 232 (4163)
Autor: au