Moody´s ostrzega
Treść
Władze Komisji Nadzoru Finansowego i Narodowego Banku Polskiego forsują pomysł, aby polscy podatnicy i przyszli emeryci odkupili od zagranicznych banków-matek opuszczone przez nie banki-córki. Jednak wbrew zapewnieniom o świetnej kondycji sektora bankowego w naszym kraju agencja Moody´s prognozuje, że banki w Polsce za chwilę popadną w kłopoty. Włoski właściciel Pekao SA poinformował wczoraj o wysokich stratach, a to nie wróży najlepiej jego polskiej spółce.
Gigantyczną stratę 10,6 mld euro po trzech kwartałach ogłosił największy włoski bank UniCredit, właściciel Pekao SA, jednego z dwóch największych banków na polskim rynku. Aby sprostać wymogom kapitałowym wprowadzonym w Unii Europejskiej, włoski kolos potrzebuje dokapitalizowania na kwotę 7,5 mld euro, a według części analityków - nawet 13 mld euro. Bank zrezygnował z wypłaty akcjonariuszom dywidendy, zapowiedział też zwolnienie 5 tys. 200 pracowników ze swoich placówek we Włoszech oraz rezygnację z inwestycji na Ukrainie i w Kazachstanie, które wygenerowały prawie 9-miliardowe straty. Od początku kryzysu akcje banku straciły na wartości blisko 90 procent. Obecnie wartość banku niewiele przewyższa jego wartość księgową. Wczoraj dwukrotnie zawieszano obrót akcjami UniCredit, a w międzyczasie akcje traciły nawet do 10 procent. Na domiar złego UCI ma w portfelu sporo ryzykownych obligacji zadłużonych krajów euro, w tym obligacji włoskich na blisko 50 mld euro.
Bankowe perpetuum mobile
W reakcji na straty włoskiego giganta agencja Moody´s natychmiast zmieniła perspektywę ratingu polskiego sektora bankowego ze stabilnej na negatywną. Jako formalny powód decyzji podała niekorzystne zmiany w otoczeniu polskich banków, słabe perspektywy gospodarki i niestabilność w strefie euro. - Wprawdzie Moody´s stwierdził dyplomatycznie, że obniżenie perspektywy polskich banków wynika z "ogólnie złej sytuacji", ale koła finansowe wiedzą, że nic nie dzieje się przypadkiem, a właściwym powodem decyzji jest ogłoszenie strat przez UniCredit - podkreśla Jerzy Bielewicz, finansista, szef Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek".
Zaskoczenie decyzją Moody´s manifestowali wczoraj w mediach prezes NBP Marek Belka oraz szef KNF Andrzej Jakubiak. - Ta decyzja nie znajduje uzasadnienia w kondycji sektora bankowego w Polsce. To dla nas zaskoczenie - powiedział Jakubiak. - Myślę, że wynika ona z ogólnej obawy o to, że sytuacja jest niepewna, więc agencje zachowują daleko idącą ostrożność - dodał. Także zdaniem prezesa Belki decyzja Moody´s jest zdumiewająca. W ocenie szefa NBP, nie wynika ona z kondycji sektora bankowego w Polsce, lecz z trudnej sytuacji, w jakiej znalazły się banki europejskie. - Ostatnie decyzje Rady Europejskiej zobowiązują europejskie banki do znacznego podniesienia współczynników kapitałowych, co może skutkować obniżeniem ich skłonności do rozszerzania akcji kredytowej w Polsce - powiedział Belka. Podał, że ponad połowa krótkoterminowego finansowania naszych banków przez ich zagraniczne spółki-matki ma w przyszłym roku termin zapadalności, a potem trzeba będzie od nowa negocjować warunki finansowania.
Tymczasem banki-matki są obecnie same w kłopotach, więc z dostarczeniem finansowania będzie problem. To może się przełożyć, zdaniem Belki, na obniżenie cen akcji banków w Polsce. - Polska nie jest przygotowana na sytuację "osierocenia" banków w Polsce przez ich zagraniczne banki-matki - uważa prezes NBP.
Zdaniem Janusza Szewczaka, głównego ekonomisty SKOK, zaskoczenie obniżką perspektywy ratingowej sektora bankowego po stronie szefów banku centralnego i organów nadzoru nad rynkiem finansowym dowodzi tego, że nie mają oni pełnej informacji, co faktycznie dzieje się w sektorze bankowym w naszym kraju. - KNF powinna przeprowadzić zaostrzone stress-testy w bankach, na wzór tych, jakie wprowadziła Komisja Europejska. Obecnie nadzór finansowy bazuje na danych dostarczonych przez same instytucje bankowe, więc dowie się o problemie dopiero wtedy, gdy zbankrutuje jakiś bank - ostrzega Szewczak.
Czyszczenie kieszeni
W Polsce jako główne remedium na kryzys w sektorze bankowym forsowana jest "repolonizacja banków", tj. wykup banków będących córkami zagranicznych instytucji przez polskie instytucje finansowe, np. przez PKO BP, PZU SA, OFE, a nawet Narodowy Bank Polski oraz Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Przypomnijmy, że banki komercyjne w Polsce powstały u progu lat 90. przez podział NBP, a następnie zostały sprzedane za grosze wraz z pieniędzmi bankom zagranicznym. Za ponownym ich wykupieniem opowiada się m.in. prezes KNF Andrzej Jakubiak oraz szef banku centralnego Marek Belka. Tymczasem niezależni ekonomiści ostrzegają, że może to być kolejna próba przerzucenia ogromnych strat powstałych w globalnym systemie finansowym na barki polskich obywateli, podatników, depozytariuszy i emerytów. Ostatnio Bloomberg poinformował o najnowszym pomyśle bankierów, swoistym perpetuum mobile, który może zupełnie wyczyścić nasze kieszenie. Polega on na tym, że duży globalny bank inwestycyjny przenosi swoje toksyczne aktywa zależnych od niego banków komercyjnych, lokując je w pozycjach pozabilansowych. W efekcie ryzyko strat i związane z tym podwyższenie zabezpieczenia toksycznych instrumentów przechodzi na spółkę-córkę. Bankierzy mogą bez ryzyka strat produkować nowe instrumenty pochodne w dowolnych ilościach. Operację taką wykonał Merriill Lynch wobec swojej spółki zależnej - Bank of America, któremu w rezultacie może grozić upadłość. Podobne operacje ma na swoim koncie inny globalny bank inwestycyjny JP Morgan. Perfidia nowego pomysłu bankierów polega na tym, że podejmowane przez polityków próby ratowania depozytów swoich wyborców w takim "nafaszerowanym" derywatami banku komercyjnym prowadzą automatycznie do pokrywania strat banków komercyjnych na instrumentach pochodnych. Oczywiście z pieniędzy podatników. Właśnie FED wraz z amerykańskim nadzorem bankowym analizują cały ten mechanizm przerzucania przez banki komercyjne strat na derywatach na nieświadomych niczego depozytariuszy zależnych banków komercyjnych. Bloomberg informuje, że tylko jeden Merriill Lynch ma w kontraktach na instrumenty pochodne blisko 75 bln USD, z czego 71 proc., czyli 53 bln USD, przerzucił do Bank of America. Dla porównania - cały światowy PKB wycenia się na 60 bln USD.
- Wartość toksycznych instrumentów pochodnych ukrytych w pozycjach pozabilansowych banków, także tych w Polsce, jest wielokrotnie wyższa niż sam bilans. Kupując czy też odkupując banki, trzeba się liczyć z "trupami w szafie" - ostrzega Jerzy Bielewicz. W reakcji na ujawnianie kolejnych oszustw finansowych wielu Amerykanów przenosi pieniądze z banków do unii kredytowych (odpowiedników polskich SKOK-ów), w obawie utraty oszczędności. - Według oficjalnych danych, jakimi dysponujemy, zjawisko dotyczy już 650 tys. Amerykanów, którzy przenieśli do unii kredytowych blisko 6,5 mld USD, i ten proces trwa - podaje Janusz Szewczak.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik Środa, 16 listopada 2011, Nr 266 (4197)
Autor: au