Przejdź do treści
Przejdź do stopki

MON nie chce płacić za tupolewa

Treść

- Oczywiście ministerstwo obrony jest gotowe na pełną współpracę z prokuraturą, natomiast chcemy uświadomić prokuraturze, że to się wiąże z pewnymi kosztami, że utrzymywanie samolotu, utrzymywanie załóg, jeśliby prokuratura chciała jakieś takie czynności procesowe przeprowadzać, ma swój koszt. Czekamy na ostateczne stanowisko prokuratury w tej sprawie. Tutaj pogodzić trzeba różne interesy publiczne - powiedział minister Tomasz Siemoniak po spotkaniu z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem.
Prokuratura nie chce komentować słów Siemoniaka. - Nie komentujemy wypowiedzi polityków - powiedział wczoraj w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnego Prokuratora Wojskowego. W jaki sposób NPW chce finansowo zabezpieczyć tupolewa, zastrzeżonego przez nią do eksperymentów, skoro MON nie chce na to łożyć? - Samolot Tu-154M nr boczny 102 nie jest dowodem rzeczowym Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Samolot ten pozostaje w dyspozycji Dowództwa Sił Powietrznych, które umożliwiło prokuraturze i powołanym przez nią biegłym nieograniczony dostęp do tego samolotu. W związku z tym powołany przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie postanowieniem z dnia 3 sierpnia 2011 r. zespół biegłych w celu stwierdzenia okoliczności, przyczyn i przebiegu katastrofy samolotu Tu-154M nr 101 w dniu 10 kwietnia 2010 r. przeprowadził w dniu 19 grudnia 2011 r. czynności badawcze z udziałem samolotu Tu-154M nr 102. Aktualnie biegli nie zgłaszają potrzeby przeprowadzenia kolejnych badań z udziałem tego samolotu, co nie oznacza, że w przyszłości nie zgłoszą tego rodzaju potrzeby - tłumaczy płk Rzepa. Słowa Siemoniaka nie pozostały jednak bez echa, zbulwersowani nimi są wojskowi i posłowie. - Innymi słowy, można powiedzieć, że MON generalnie nie obchodzi to, co się stało w Smoleńsku, bo to nie nasza sprawa. Tak by można było wyjaśnić słowa ministra. To skandal, że MON, które powinno naprawdę robić wszystko, żeby wyjaśnić katastrofę smoleńską - bo to powinna być sprawa honoru dla wojska - podnosi kwestie, ile to będzie kosztowało - mówi gen. Roman Polko. Były dowódca jednostki specjalnej GROM zwraca również uwagę na fakt, że od jakiegoś czasu w resorcie obrony zapadają sprzeczne decyzje odnośnie do transportu VIP-ów, a premier przecież się nie zmienia. - Najpierw podjęto decyzję, że jednak tupolew ma latać, i przeznaczono na to ogromne pieniądze, uzasadniając, że maszyna spełnia wszelkie wymogi bezpieczeństwa. Teraz okazuje się coś wręcz przeciwnego. Pytanie, kto za to zapłaci - podkreśla Polko. Jego zdaniem, rozformowanie 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego było błędem, bo tego typu jednostka jest konieczna w strukturach wojska. Były dowódca GROM pyta, jak w praktyce mają wyglądać zabezpieczenie i przeloty VIP-ów czy ewakuacja Polaków z różnych zakątków świata. - Cywile tego robić nie będą. Piloci cywilni nie są do tego przeszkoleni ani nie mają odpowiedniego wyposażenia pokładowego. W tym kontekście pytanie ministra Siemoniaka, łagodnie mówiąc, było bardzo niestosowne. Najlepiej zostawmy to śledztwo Rosjanom i przyjmijmy to, co napisała Anodina, bo po co generować koszty - podkreśla Polko. Według Dariusza Seligi (PiS), członka sejmowej Komisji Obrony Narodowej, wypowiedź Siemoniaka to temat na interpelację. Jak zapewnia, na pewno posłowie poproszą ministra o jej wyjaśnienie. - Rząd podkreśla, że prokuratura jest niezależna. Ale z drugiej strony wiemy, iż dysponuje bardzo ubogim budżetem. Ta wypowiedź to smutny, ale świetny przykład na to, jak można prokuraturą manipulować. Ta chce prowadzić śledztwo, mówi się jej: dobrze, ale musicie za to sami płacić, choć wiemy, że i tak nie ma na to pieniędzy - podkreśla Dariusz Seliga. Poseł mówi, że skoro minister Siemoniak tak pilnuje finansów, warto byłoby go zapytać, kto odpowie za to, że po katastrofie smoleńskiej, gdy wiadomo było, iż w zasadzie z różnych względów tupolewem nie będzie się latać, że jest pomysł na rozwiązanie specpułku - on i tak był jeszcze serwisowany. - Piloci byli wysyłani na dodatkowe szkolenia, gdy wiadomo było, że w zasadzie decyzja już zapadła. To było właśnie marnotrawstwo pieniędzy, bo za chwilę rozwiązano specpułk, a pilotów rozgoniono, choć wielu z nich było wyszkolonych tylko na ten typ samolotu - przypomina Seliga. Poseł nie wyobraża sobie, by MON jawnie demonstrowało niechęć do współpracy z prokuraturą we wszelkich aspektach mających na celu dobro śledztwa smoleńskiego. - Skandalem jest to, że mimo różnego rodzaju obietnic w dalszym ciągu nie jesteśmy w stanie ściągnąć do Polski wraku samolotu i wielu innych dokumentów czy urządzeń, o które polska prokuratura zabiega. Pospolity wypadek jest dokładniej badany, więcej uwagi się przywiązuje do niego niż do tej ogromnej tragedii. Nie wiem, co się musi stać, by ktoś wreszcie poważnie do niej podszedł i chciał ją wyjaśnić - kwituje Polko.
Piotr Czartoryski-Sziler
Nasz Dziennik

Autor: wa