Misja Castellaniego zakończona
Treść
Daniel Castellani nie jest już trenerem reprezentacji Polski siatkarzy. Trzynastu członków zarządu Polskiego Związku Piłki Siatkowej, w tym prezes Mirosław Przedpełski, opowiedziało się wczoraj za odwołaniem argentyńskiego szkoleniowca, pięciu chciało dać trenerowi szansę, trzech wstrzymało się od głosu. Bezpośrednim powodem dymisji była klęska drużyny narodowej na mistrzostwach świata we Włoszech. Nie pomogły wcześniejsze sukcesy, na czele z ubiegłorocznym mistrzostwem Europy. Działacze uznali, że Castellani nie może zagwarantować lepszej przyszłości.
Castellani pracę w Polsce rozpoczął w sierpniu 2006 roku. Zatrudnili go działacze Skry Bełchatów i szybko się okazało, że trafili w dziesiątkę. Argentyńczyk błyskawicznie znalazł wspólny język z zawodnikami, którzy docenili jego przyjacielski, bezkonfliktowy styl bycia i warsztat szkoleniowy. Skra z Castellanim na ławce dwukrotnie zdobyła mistrzostwo kraju, a w 2008 roku zajęła trzecie miejsce w Final Four Ligi Mistrzów. Te sukcesy nie pozostały bez echa, zwłaszcza że zwolnił się fotel selekcjonera reprezentacji Polski. Włodarze PZPS podziękowali za współpracę Raulowi Lozano, pod którego wodzą drużyna narodowa zdobyła srebrny medal mistrzostw świata w 2006 roku i dotarła do ćwierćfinału turnieju olimpijskiego. Castellani przejął ją w styczniu 2009 roku. Pierwsze miesiące przyniosły nieco niepewności, bo prowadzona przez Argentyńczyka drużyna nie zachwyciła w Lidze Światowej. Zwolennicy nowego trenera podkreślali jednak, że postąpił słusznie, dając szansę młodym zawodnikom, co oszczędziło starszych, bardziej doświadczonych kolegów. Dzięki temu ujawniły się talenty m.in. Bartosza Kurka i Jakuba Jarosza, dwóch gwiazd wrześniowych mistrzostw Europy. W Turcji Polacy zaprezentowali się już porywająco. Młodzież wniosła entuzjazm, a dzięki zdobytemu już doświadczeniu nie spaliła się psychicznie. Życiowy turniej rozegrał Piotr Gruszka i nasza drużyna sięgnęła po historyczny tytuł. Wygrany z Francją finał był 19. (!) z kolei meczem bez porażki. W całej Polsce wybuchła euforia, Castellani i jego podopieczni stali się bohaterami narodowymi. Podniosłe nastroje nie mogły jednak trwać długo. Pierwsze tąpnięcie nastąpiło podczas tegorocznej Ligi Światowej. Trener znów pozwolił odpocząć kilku siatkarzom, co nie wszyscy dobrze odebrali. Kiepskie wyniki tłumaczył koniecznością ogrania młodszych, mniej doświadczonych, na każdym kroku deklarował, że na mistrzostwach świata we Włoszech pokaże całkiem inny zespół: waleczny i gotowy stanąć na podium. Hurraoptymiści liczyli nawet na najwyższy jego stopień. Pierwsza faza mundialu - trzy zwycięstwa, bezkompromisowa postawa, zero kalkulacji i kombinowania wzmogły optymizm. Polska zdawała się pewnie kroczyć do strefy medalowej, ale błyskawicznie została sprowadzona na ziemię. Porażki, można nawet użyć określenia - klęski, w starciach z Brazylią i Bułgarią spowodowały, że Biało-Czerwoni już po drugiej rundzie musieli pakować walizki i wracać do kraju. Zostali sklasyfikowani na miejscach 13-18, dalekich od oczekiwań. Tuż po spotkaniu z Bułgarią Castellani podał się do dymisji. Zaznaczył jednak, że jest gotowy nadal pracować z kadrą. Ba, przyznał, że bardzo chciałby pozostać na stanowisku. Działacze PZPS nie byli jednak do tego przekonani, zwłaszcza że nikt nie potrafił podać konkretnych przyczyn niepowodzenia. Trener 19 października przedstawił włodarzom związku szczegółową analizę występu reprezentacji na mundialu. - Nadal wierzę w swoją pracę i widzę przed zawodnikami ciekawe perspektywy. Wiem, że są w stanie osiągać najwyższe cele - mówił wtedy. Przyczyn porażek nie doszukiwał się w przygotowaniu fizycznym, bardziej mentalnym. W zasadzie powtarzał tezę, że racjonalnie łatwo takich, a nie innych wyników wytłumaczyć nie sposób. Do działaczy argumentacja selekcjonera najwyraźniej nie trafiła, nie przekonała ich jego wizja przyszłości. Murem stali za nim tylko zawodnicy, tyle że paradoksalnie mogło mu to nawet zaszkodzić. Nie każdemu podobał się bowiem partnerski, by nie rzec - przyjacielski, sposób prowadzenia drużyny. - Uznaliśmy, że pozostawienie Castellaniego na stanowisku byłoby zbyt dużym ryzykiem. W tym roku zostało popełnionych zbyt dużo błędów, osiągane wyniki nie mogły nikogo zadowolić. Trudno było się spodziewać, by po takiej porażce, jaką reprezentacja poniosła na mundialu, trener mógł z tymi samymi ludźmi osiągnąć jeszcze jakiś sukces - powiedział Przedpełski. Prezes PZPS informację o zwolnieniu przekazał Argentyńczykowi telefonicznie, ponieważ od kilku dni przebywa w ojczyźnie. Być może spodziewał się takiego rozwiązania...
Co dalej? Teraz musi ucichnąć burza wokół reprezentacji. Wkrótce rozpoczynają się mistrzostwa świata pań, po ich zakończeniu władze PZPS rozpoczną rozmowy na temat następcy Castellaniego. Nie ma jeszcze listy kandydatów, nawet sposobu, w jaki trener zostanie wyłoniony. Część działaczy jest zdecydowanie za opcją "polską" (tu faworytem zdaje się Alojzy Świderek), część wolałaby powierzyć drużynę znanemu szkoleniowcowi z zagranicy. Będzie on musiał wykazać się doskonałą znajomością materii, bo najbliższe dwa lata są dla kadry szalenie ważne i trudne zarazem. Nikt nie ukrywa, że celem i marzeniem wciąż pozostaje medal olimpijski, po który drużyna może sięgnąć w 2012 roku w Londynie. Najpierw jednak musi się zakwalifikować na igrzyska, co wcale tak oczywiste i łatwe nie będzie.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-10-26
Autor: jc