Mauzoleum UPA w Przemyślu
Treść
Związek Ukraińców w Polsce za pieniądze polskich podatników chce rewitalizować Ukraiński Cmentarz Wojskowy w Przemyślu, na którym spoczywają m.in. żołnierze Ukraińskiej Powstańczej Armii. W ocenie historyków, jakakolwiek próba upamiętniania zbrodniczej organizacji OUN-UPA budzi nie tylko niesmak, ale i stanowczy sprzeciw.
W Lokalnym Programie Rewitalizacji Miasta Przemyśla na lata 2010-2013 znalazło się kilka inwestycji zasugerowanych przez Związek Ukraińców w Polsce oddział w Przemyślu, w tym adaptacja, ochrona i konserwacja obiektu - Ukraiński Cmentarz Wojskowy. Spoczywają tam zmarli na gruźlicę żołnierze ukraińscy z 1920 r., a przede wszystkim pochowani kilka lat temu banderowcy UPA, którzy zginęli w styczniu 1946 r. w Birczy podczas ataku na polską ludność cywilną i Wojsko Polskie. Mieszkańcy Birczy nie zgodzili się, aby mordercy zostali upamiętnieni na ich terenie, dlatego pochowano ich w Przemyślu. Koszt inwestycji w Przemyślu zamierzonej przez Ukraińców, której realizację przewidziano do końca 2012 r., to 900 tys. złotych. - Nie jest to wprawdzie inwestycja, która już została ujęta w budżecie Przemyśla, ale skoro plan rewitalizacji rangą uchwały Rady Miasta został zatwierdzony, to może on stanowić podstawę dla zainteresowanych podmiotów, by wystąpić z wnioskiem o dofinansowanie tego przedsięwzięcia np. do miasta, sejmiku wojewódzkiego bądź też do rządu. Uchwała, jaka została podjęta 21 lutego br., umożliwia wnioskodawcom pozyskiwanie środków publicznych na ten cel - powiedział nam Andrzej Zapałowski, prezes przemyskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego, były poseł do Parlamentu Europejskiego z Podkarpacia.
Kto może liczyć na miasto
Jego zdaniem, sam fakt umieszczenia w programie rewitalizacji tego typu inwestycji świadczy o tym, że władze miasta dostrzegają potrzeby Ukraińców co do odnowienia miejsca, gdzie spoczywają członkowie UPA, ale nie widzą np. zaniedbań polskiego cmentarza. - Nawet jeżeli Ukraińcy będą się starać o środki unijne na ten cel, to i tak muszą zabezpieczyć wkład własny, którego nie mają. Dlatego mogą tu liczyć na miasto, sejmik wojewódzki lub rząd. Tak czy inaczej nekropolia będzie odnawiana za publiczne pieniądze - sugeruje Andrzej Zapałowski. Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Miasta Przemyśla odpiera zarzuty. Jego zdaniem, każda organizacja ma możliwość ubiegania się o dotacje zarówno ze środków budżetu miasta, budżetu państwa, jak i ze środków unijnych, ale wcale nie oznacza to, że otrzyma pieniądze. Jak podkreśla Wołczyk, program rewitalizacji miasta jest jedynie podstawą do ubiegania się o środki z Regionalnego Programu Operacyjnego i środki UE. - Wszystkie cmentarze wojenne są w gestii Skarbu Państwa, w tym przypadku wojewody. Miasto na zasadzie porozumienia z wojewodą utrzymuje te cmentarze. Natomiast nie możemy odmówić zamieszczenia w programie wniosku, bo taki jest sens istnienia Lokalnego Programu Rewitalizacji Miasta. Na razie w budżecie miasta Przemyśla nie ma ani złotówki na inwestycję pod nazwą adaptacja, ochrona i konserwacja obiektu - Ukraiński Cmentarz Wojskowy - twierdzi Wołczyk. To jednak nie jedyny problem, jaki wiąże się z tą sprawą, bo jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, niewykluczone, że zamiarem Ukraińców jest nie tylko renowacja, ale także powiększenie cmentarza wojskowego w Przemyślu i docelowo ściągnięcie w to miejsce szczątków wszystkich upowców zabitych na Podkarpaciu. Tak czy inaczej mielibyśmy do czynienia z tworzeniem swoistego mauzoleum UPA na polskich ziemiach, i to za pieniądze polskiego podatnika.
Co dla Polaków
Podczas gdy w Polsce Ukraińcy nie mają problemu z upamiętnieniami, na Ukrainie zaledwie 3-4 proc. miejsc, gdzie zamordowano Polaków, upamiętniono krzyżami. Pozostałe miejsca mordów nie są w żaden sposób oznaczone. Według Stowarzyszenia Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, takich miejsc na Ukrainie jest około trzech tysięcy. - O każdy pomnik trzeba dosłownie walczyć, tymczasem w Polsce Ukraińcy nie mają z tym żadnych problemów - przypomina Zapałowski. W Przemyślu rządzi Platforma Obywatelska w koalicji ze Stowarzyszeniem Regia Civitas, z którego listy startował prezydent Robert Choma. PO w Przemyślu za wszelką cenę chciała wygrać wybory i dojść do władzy. Cel uświęcał środki, dlatego na listach tego ugrupowania znaleźli się ludzie, którzy mieli pomóc w realizacji zamierzenia. Wśród nich także członkowie Przemyskiego Oddziału Związku Ukraińców w Polsce, z których dwie osoby zdobyły mandaty radnych, w tym szefowa związku Maria Tucka. - W tej chwili PO spłaca zobowiązania w stosunku do mniejszości ukraińskiej, która pomogła temu ugrupowaniu osiągnąć dobry wynik - tłumaczy Zapałowski. Poruszając ten problem, warto też zwrócić uwagę, jak traktuje się Polaków na Ukrainie. - We Lwowie nikt do tej pory nie chce podjąć poważnej dyskusji na temat Domu Polskiego, tymczasem w Przemyślu przekazano Ukraińcom na działalność Narodnyj Dom - obiekt w centrum miasta wart kilka milionów złotych, gdzie wciąż wchodzących do obiektu wita portret Bandery. I jakby tego było mało, Związek Ukraińców w Polsce wyciąga rękę po trzy miliony złotych ze środków publicznych na remont budynku. To zdumiewające, że wielu nie widzi problemu, który rozgrywa się na naszych oczach - komentuje zbulwersowany tym faktem prezes Zapałowski. Tymczasem przypomnijmy, że we Lwowie władze Kościoła, które z trudem remontują obiekt Kurii Biskupiej, nie mogą się doprosić zwrotu szeregu własności, w tym kościoła pw. św. Marii Magdaleny i innych nieruchomości prawnie należących do Kościoła. Przypomnijmy też, że przed dwoma laty Sejm RP potępił ludobójstwo Polaków przez UPA, a w ubiegłym roku uchwałę w tej sprawie przyjął także Sejmik Województwa Podkarpackiego. W tej sytuacji zabiegi Ukraińców, którzy często, korzystając z uległości władz, chcą w Polsce budować kolejne pomniki UPA, powinny być odrzucane. W innej sytuacji sami sobie będziemy zaprzeczać.
Mariusz Kamieniecki
Autor: jc