Mamy tylko zdawkowe zapewnienia
Treść
Z mec. Piotrem Pszczółkowskim, pełnomocnikiem Jarosława Kaczyńskiego, rozmawia Marcin Austyn
Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej zweryfikował wątpliwości, jakie rodził protokół oględzin ciała Lecha Kaczyńskiego. To normalna procedura w takich wypadkach?
- Przede wszystkim trudne do zaakceptowania jest to, że w ogóle były w tym zakresie jakieś wątpliwości. Zachowanie Rosjan po publikacji "Naszego Dziennika" było do przewidzenia. Podjęto próbę rozwiania pojawiających się wątpliwości i można przyjąć, że dobrze, iż tak się stało.
Rosjanie sami nie są pewni rzetelności podejmowanych działań? Może był to zabieg czysto propagandowy?
- Tego nie dowiemy się tak długo, jak długo nie będziemy mogli zweryfikować działań strony rosyjskiej. Niestety, tego na obecnym etapie uczynić nie możemy i nie wiadomo, czy w ogóle będzie to możliwe. Proszę pamiętać, że Rosjanie prowadzą własne śledztwo, niezależne od polskiego. Wprawdzie wgląd w rosyjskie śledztwo w pewnym zakresie mieli dwaj polscy prokuratorzy, którzy byli w Moskwie, jednak pełny jego wymiar jest objęty tajemnicą i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będziemy mogli całościowo przyjrzeć się temu zagadnieniu, sprawdzić, czy coś wymagało weryfikacji, czy zostało zweryfikowane, czy też nie zostało to uczynione w stopniu, który uczciwego czytelnika akt przekonywałby do tego, że temat jest definitywnie rozstrzygnięty. Rzeczywistość jest taka, że nikt z nas nie ma dostępu do rosyjskich materiałów. Na dobrą sprawę Rosjanie mogą powiedzieć, że coś sprostowali, ale wcale nie muszą tego uczynić. Nie możemy tego sprawdzić i jeśli spyta mnie pan, kiedy będziemy mogli to uczynić, to odpowiem, że nie wiem, czy będziemy mogli.
Polska prokuratura, w ramach już złożonych wniosków o międzynarodową pomoc prawną, powinna otrzymać nowe protokoły?
- Polska prokuratura otrzymuje od strony rosyjskiej tylko to, o co poprosi. Nie ma tu jakiegoś płynącego strumienia z dokumentami. Polska prokuratura ma obowiązek wykonywać we własnym zakresie czynności śledcze. Jako że doszło do katastrofy na terenie państwa obcego, to jeśli polska prokuratura chce w jakimś zakresie dokonywać ustaleń ze świadkami rosyjskimi czy dokonywać oględzin miejsca zdarzenia, rzeczy znajdujących się na terenie Federacji Rosyjskiej, to musi poprosić o pomoc organy rosyjskie. Dopiero na zamówienie polskiej prokuratury tworzony jest stosowny protokół. Można też sobie wyobrazić, że polska prokuratura prosi o przekazanie konkretnych protokołów, jakie funkcjonują w śledztwie rosyjskim. Tu jednak jest jeden warunek - trzeba wiedzieć, że jakiś protokół istnieje, a żeby posiąść tę wiedzę, to trzeba znać akta postępowania karnego prowadzonego przez Komitet Śledczy FR. W moim przekonaniu, rzeczywistość jest taka, że nikt w Polsce na bieżąco takiej wiedzy nie ma i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie ją posiadał.
Skoro otrzymaliśmy pierwotny protokół oględzin ciała Lecha Kaczyńskiego, on był zweryfikowany, to czy niejako z automatu nie powinniśmy otrzymać wyników tej weryfikacji?
- Przede wszystkim wiedzieliśmy, że taki protokół był zrobiony i że możemy o niego poprosić, bo przy czynnościach był chociażby mój klient, pan Jarosław Kaczyński. A ile jest czynności, które Rosjanie mogli wykonać, a o których my nic nie wiemy? Niestety, tak jak powiedziałem, od strony rosyjskiej nic nie dostaniemy z urzędu. Musimy wnioskować o dostarczenie dokumentów i czekać na dobrą wolę strony rosyjskiej. Z kolei żeby złożyć wniosek o nadesłanie odpisów dokumentów dotyczących jakiejś czynności, trzeba mieć wiedzę, że czynność taka się odbyła. Rosjanie nie zdają nam relacji z tego, co robią. Stąd olbrzymia rola dziennikarzy przy pozyskiwaniu takiej wiedzy.
Warunkiem otrzymania wyników przeprowadzonej weryfikacji jest wystąpienie o te dokumenty w ramach kolejnego wniosku o międzynarodową pomoc prawną?
- Oczywiście. Jestem przekonany, że taki wniosek zostanie złożony i sytuacja będzie wyjaśniona. Jeżeli prokuratura nie uczyni tego z urzędu, to osobiście będę o to wnioskował.
Jak duże są braki w dokumentacji sądowo-medycznej przekazanej nam przez stronę rosyjską? Dotąd prokuratorzy mówili, że mamy komplet dokumentów dotyczący 18 osób, a w przypadku 40 osób jest to niepełny materiał. W kwietniu doszły jednak nowe dokumenty, ale wiemy, że to nie wszystko.
- Trudno mi wypowiadać się za prokuraturę. Mogę tylko powiedzieć, że gdyby wszystkie czynności na zwłokach wykonano w Polsce, to dokumentacja byłaby kompletna. Nie uczyniono tego i rodziny ofiar katastrofy od wielu miesięcy są narażone na olbrzymią traumę, a organy, które podejmowały takie decyzje, na śmieszność.
Jak Pan ocenia opinie wyrażane przez prokuraturę, że rozpatrzenie wniosków ekshumacyjnych będzie możliwe po otrzymaniu pełnej dokumentacji medycznej?
- Prawdę mówiąc, trudno słuchać tego typu wywodów. Patrząc zdroworozsądkowo, proszę odpowiedzieć sobie na pytanie: do kiedy można coś pisać, zmieniać w protokołach sekcji zwłok? Wydaje się, że do czasu, kiedy te ciała są badane. W momencie gdy jest wydana zgoda na pochówek, a ciał już dawno nie ma w Rosji, to trzymanie tej dokumentacji jest kwestią albo złośliwości, albo jest to działanie uzasadnione innymi złymi intencjami - może ktoś po prostu fałszuje te dokumenty. Nie chcę tu nic sugerować, ale absolutnie nie rozumiem powodów, dla których te dokumenty nie mogły zostać przekazane do Polski wraz z ciałami albo nawet w krótkim okresie później, ale wszystkie kompletne dokumenty w jednym pakiecie. Oczywiście materiał dowodowy w każdym postępowaniu może być dynamiczny, rozrastać się. Można przesłuchać tego samego świadka kilka razy. To zrozumiałe. Jednak trudno wyobrazić sobie, że jeszcze coś jest poprawiane w protokołach sekcyjnych w sytuacji, gdy badane zwłoki są już dawno pochowane. Mówienie, że decyzje w sprawach wniosków ekshumacyjnych będą podejmowane po otrzymaniu kompletu dokumentacji, jest nieuzasadnione. Nie ma na co czekać. Proszę bowiem na tę sprawę spojrzeć jeszcze w innym świetle. Prokuratura podkreślała, że przyjęte są cztery tezy śledcze, w tym teza dotycząca zamachu. Skoro tak, to jak można było zaniechać wykonania czynności na zwłokach, skoro pierwszym potencjalnym podejrzanym modelowo powinno być państwo, na którego terytorium wydarzyła się katastrofa? Każdy logicznie myślący musi przyjąć takie założenie i nie ma tu powodów, by ktoś czuł się urażony. Dlatego nie należało czekać na ustalenia Rosjan, ale trzeba było podjąć własne działania. Nie oddaje się pierwszoplanowej czynności śledczej państwu obcemu w sytuacji, gdy można ją było przeprowadzić we własnym zakresie. Tymczasem pozwoliliśmy na zamknięcie trumien i w efekcie cała ta sprawa wygląda tak, jakby ktoś coś chciał ukryć.
Pana zdaniem, wnioski ekshumacyjne powinny zostać jak najszybciej rozpatrzone?
- Nie jestem zwolennikiem tego, by zakłócać zmarłym spoczynek. Jednak w sytuacji, gdy tej dokumentacji sekcyjnej wciąż nie ma, to już rok temu należało podejmować takie decyzje. O ekshumacjach tylko dużo się mówi, bo do złożenia takich wniosków publicznie przyznały się rodziny zmarłych posłów Zbigniewa Wassermanna i Przemysława Gosiewskiego. Inni nie przychylają się do tego rodzaju czynności i nie ma to związku z tym, że nie chcą poznać prawdy, tylko ważą tu pewne wartości. Niestety, w pewnym momencie prokuratura będzie musiała postawić tych ludzi przed faktem i wówczas dojdzie do wielkiego skandalu, bo moim zdaniem badania sekcyjne niestety trzeba będzie ponownie przeprowadzić w Polsce.
Dlaczego Pan tak sądzi?
- Zwłoka strony rosyjskiej w przekazywaniu tych dokumentów powoduje, że na dobrą sprawę każdy dostarczony dokument wymaga weryfikacji. Można czekać na wyniki oględzin wraku samolotu Tu-154M i przyjąć, że ktoś tam, na miejscu, wciąż prowadzi jakieś prace, bo jest to teoretycznie możliwe. Nie można jednak zgodzić się z tłumaczeniem strony rosyjskiej, iż materiał dowodowy w postaci protokołu oględzin i sekcji zwłok nie jest jeszcze gotowy do wysłania stronie polskiej, bo jest to teza, która zdroworozsądkowo się nie broni.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2011-06-20
Autor: jc