Małysz: wielki triumf i o krok od dramatu
Treść
Niesamowite chwile szczęścia i rozczarowania przeżył w Oslo-Holmenkollen Adam Małysz. W sobotę nasz wspaniały skoczek po raz piąty w karierze wygrał konkurs na tym legendarnym obiekcie, zostając nowym liderem Pucharu Świata. Wczoraj chciał triumfować po raz kolejny, praktycznie przesądzając losy końcowej rywalizacji. Niestety, na drodze polskiego mistrza stanął wiatr. Tuż po wybiciu z progu Małysz wpadł w niebywałe zawirowania, jedynie dzięki swym niezwykłym umiejętnościom ratując się przed dramatycznym upadkiem. Oddał żółtą koszulkę lidera Norwegowi Andersowi Jacobsenowi, ale ważniejsze było to, iż zachował zdrowie. Walka o Kryształową Kulę rozstrzygnie się zatem w słoweńskiej Planicy. W sobotę wszystko wyglądało jak w najlepszym scenariuszu. Małysz skakał wspaniale, nie dając swym rywalom żadnych szans. Już po pierwszej serii, gdy poszybował 131 m, było pewne, że tego dnia nikt nie zdoła mu zagrozić. Wypracował sobie ogromną przewagę i mógł spokojnie oczekiwać kolejnej serii. Nasz reprezentant nie zamierzał jednak kalkulować i znów dał z siebie wszystko. W dużo trudniejszych warunkach poszybował 122 m, ale i to była odległość, do której żaden rywal się nawet nie zbliżył. Czyli dwa najdłuższe skoki, świetne noty, ogromna przewaga - czego chcieć więcej? Żółtej koszulki lidera Pucharu Świata! I Małysz ją w sobotę zdobył. Było w tym coś symbolicznego. Prowadzący dotychczas Anders Jacobsen poczekał na skok swego wielkiego przeciwnika i chwilę później w geście uznania przekazał mu żółty trykot. To był piękny gest sportowca, który potrafi uznać wyższość prawdziwego mistrza. Polak był zatem pierwszy i wydawało się, iż tak już będzie do końca sezonu. W sobotę Małysz triumfował po raz 35. w karierze, szósty w sezonie i piąty w Oslo. Już dawno został okrzyknięty "Królem Holmenkollen", teraz tylko potwierdził, że na tytuł ten zasłużył jak nikt. Pamiętajmy, iż tamtejsza skocznia jest jednym z najsłynniejszych i najważniejszych dla historii skoków obiektów, co jeszcze bardziej podkreśla uznanie dla trzykrotnego zdobywcy Kryształowej Kuli. Wczoraj miało być podobnie. Małysz miał stanąć na najwyższym stopniu podium i praktycznie pozbawić marzeń Jacobsena. Sam Norweg już wydawał się zresztą zrezygnowany, nie wierzył w możliwość nawiązania walki z Polakiem. Wokół skoczni zgromadziły się tysiące kibiców z Polski, którzy dopingiem chcieli ponieść swego idola. Zmagania od początku odbywały się w trudnych warunkach. Zawodnikom przeszkadzały rozmokłe tory, a na dodatek wiał zmienny wiatr. Niestety, pokrzyżował on plany naszego mistrza. Małysz skakał oczywiście jako ostatni i tuż po wyjściu z progu dostał niesamowity podmuch. Wszystko wyglądało dramatycznie, zawodnikiem zachwiało, a kibice mający świeżo w pamięci tragiczny wypadek Jana Mazocha na zakopiańskiej Wielkiej Krokwi zadrżeli. Na szczęście dzięki swym niebywałym umiejętnościom Małysz uniknął upadku i spokojnie wylądował. Stracił prowadzenie na rzecz Jacobsena, ale zachował zdrowie. To było najważniejsze. Norwega będzie mógł wyprzedzić w Planicy, gdzie od piątku do niedzieli odbędą się trzy ostatnie w sezonie konkursy. Mimo tak fatalnego zbiegu okoliczności Małysz triumfował w klasyfikacji Pucharu Nordyckiego. Zadecydowały o tym wcześniejsze triumfy w Lahti, Kuopio i Oslo. Piotr Skrobisz Wyniki: Sobota: 1. Adam Małysz 272,9 pkt (131+122), 2. Andreas Kuettel (Szwajcaria) 257,6 (128,5+116), 3. Anders Bardal (Norwegia) 254 (125,5+117), 4. Andreas Kofler (Austria) 242,5 (119,5+118), 5. Simon Ammann (Szwajcaria) 241,1 (119,5+117,5)... 14. Anders Jacobsen (Norwegia) 221,1 (110+117), 24. Piotr Żyła 202,6 (113+106,5). Niedziela: 1. Ammann 121,8 (18,5), 2. Martin Koch (Austria) 113,9 (115,5), 3. Matti Hautamaeki (Finlandia) 110,4 (113)... 7. Jacobsen 101,7 (109), 19. Kamil Stoch 90,3 (103,5), 54. Małysz 54,7 (89.). Klasyfikacja generalna Pucharu Świata: 1. Jacobsen 1167 pkt, 2. Małysz 1153, 3. Ammann 975, 4. Gregor Schlierenzauer (Austria) 956. "Nasz Dziennik" 2007-03-19
Autor: wa