Mały wojownik zdrowieje
Treść
Dwuletni Adaś z Racławic, którego lekarzom udało się wybudzić ze śpiączki i wyprowadzić z głębokiej hipotermii, reaguje na bodźce zewnętrzne. Samodzielnie oddycha i pije. Lekarze mówią o cudzie.
W nocy z soboty na niedzielę chłopczyk w samej piżamce wyszedł sam z domu i prawdopodobnie około sześciu godzin przebywał na dużym mrozie. Około godz. 8.00 został odnaleziony nad brzegiem rzeki przez zastępcę komendanta komisariatu w Krzeszowicach Michała Godynia, który w biegu zaczął reanimację nieprzytomnego dziecka. Chłopczyk został znaleziony kilkaset metrów od domu babci, która opiekowała się feralnej nocy swoimi wnukami. Malec został zaniesiony do pobliskiego domu sąsiadów. W trakcie godzinnej reanimacji osoby jej udzielające powoli rozcierały i rozgrzewały ciało chłopca. Do szpitala w Prokocimiu dziecko trafiło w stanie głębokiej hipotermii, temperatura jego ciała wynosiła zaledwie 12 st. Celsjusza. Adasia natychmiast podpięto do urządzenia ECMO, które umożliwia pozaustrojowe utlenowanie krwi. Dzięki niemu udało się podnieść temperaturę ciała dziecka do 36 stopni Celsjusza. W następnych dniach lekarze informowali o kolejnych krokach, stopniowym podnoszeniu temperatury ciała chłopca, dobrych wynikach badań neurologicznych, dobrym funkcjonowaniu narządów wewnętrznych. Jeszcze do wczoraj specjaliści bardzo ostrożnie wypowiadali się co do rokowań stanu zdrowia Adasia, wszystko wskazuje jednak na to, że jest duże prawdopodobieństwo na wyjście dziecka bez poważnego uszczerbku na zdrowiu po tak poważnej hipotermii.
– To ogromny sukces, dla mnie to jest cud i nie boję się tego powiedzieć głośno. Dziecko, które było już na drugim świecie, zebrało się i jest z nami, wróciło do nas, do świata żywych – mówił podczas konferencji prasowej prof. Janusz Skalski z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Profesor poinformował, że chłopiec ma się bardzo dobrze, wyciąga rączki po zabawki, porozumiewa się z rodzicami i lekarzami, wypił kilka łyżeczek herbaty. Dodał, że nie ma żadnej wątpliwości co do tego, że przypadek małego Adasia jest unikalny w skali światowej. Nigdy wcześniej nie udało się uratować pacjenta z tak głębokiej hipotermii. Do tej pory najniższa temperatura ciała pacjenta, którego udało się uratować, wynosiła 13,7 st. Celsjusza. Był to przypadek kobiety ze Skandynawii.
Przed dzieckiem jeszcze długie leczenie i rehabilitacja, obecnie malec przechodzi zapalenie płuc. Jak podkreślają lekarze, na sukces w terapii złożyło się kilka elementów, sprawna i przemyślana reanimacja, a także silny i zdrowy organizm dziecka. Rodzice Adasia czuwają przy nim każdego dnia. Jak podkreślają, ich synek nigdy nie chorował, być może też ta odporność, którą posiada, pomogła mu przetrwać. Nie wiadomo, co było przyczyną tego, że malec wyszedł w nocy z domu. Lekarze zakładają, że chłopiec mógł lunatykować, jednak rodzice podkreślają, że nigdy wcześniej nie zdarzało mu się chodzić we śnie. – Modlimy się cały czas za naszego synka, widocznie Bóg ma dla niego plan. Dziękujemy wszystkim ludziom za wsparcie i modlitwę. Dzięki Bogu jest dobrze i będzie jeszcze lepiej – dziękowali podczas wczorajszej konferencji prasowej rodzice Adasia. Również babcia chłopca, która opiekowała się wnukami feralnej nocy i po traumatycznych przeżyciach trafiła do szpitala psychiatrycznego, czuje się lepiej.
Izabela Borańska-Chmielewska
Nasz Dziennik, 5 grudnia 2014
Autor: mj