Ludowcy z Kaczyńskim
Treść
Z jednej strony szeregi Prawa i Sprawiedliwości opuszczają ludzie o znanych nazwiskach, z drugiej - przychodzą nowi, o nie mniej znanych. Prezes PiS Jarosław Kaczyński ogłosił, iż jego partię zasilili m.in. reprezentanci ruchu ludowego. Do PiS formalnie wstąpili, związani już z tą partią: Janusz Wojciechowski, Bogdan Pęk i Zbigniew Kuźmiuk. Gdy z PiS wyrzucone zostały posłanki: Elżbieta Jakubiak i Joanna Kluzik-Rostkowska, a klub PiS opuścił poseł Jan Ołdakowski, ruch Jarosława Kaczyńskiego bez wątpienia miał na celu pokazanie, iż jego partia wcale się nie sypie, ale wręcz wzmacnia. Jako nowych członków ugrupowania Kaczyński przedstawił polityków, którzy byli z nim do tej pory mocno związani. Do PiS zapisał się europoseł Janusz Wojciechowski, który startował do Parlamentu Europejskiego z listy PiS, a także byli europosłowie PiS, a wcześniej, tak jak Wojciechowski, działacze PSL: Zbigniew Kuźmiuk i Bogdan Pęk. - To jest wzmocnienie Prawa i Sprawiedliwości, wzmocnienie generalne. I wzmocnienie w odniesieniu do wsi, a my zawsze uważaliśmy elektorat wiejski za bardzo ważny - mówił Jarosław Kaczyński. Szeregi jego partii zwiększyli także aktualni posłowie i senatorowie, którzy do tej pory należeli jedynie do parlamentarnego PiS, posłowie: Krzysztof Tołwiński i Wojciech Szczęsny Zarzycki oraz senatorowie: Grzegorz Wojciechowski i Lucjan Cichosz. Europoseł Janusz Wojciechowski, tłumacząc decyzję polityków związanych z ruchem ludowym o wstąpieniu do PiS, przekonywał, że PiS jest "ostatnią, polityczną nadzieją dla polskiej wsi". - Dzisiaj na polskiej scenie politycznej PO wsi nie zna, SLD wsi nie rozumie, PSL wieś lekceważy. Prawo i Sprawiedliwość jest dziś jedyną ludową partią, i dlatego zdecydowaliśmy się do niej wstąpić i działać na rzecz polskiej wsi. Prawo i Sprawiedliwość wygrało już 5 kolejnych wyborów na polskiej wsi. Okres rządów Prawa i Sprawiedliwości przez rolników, mieszkańców wsi wspominany jest jako najlepszy okres w ostatnim dwudziestoleciu. Chcemy pomóc Prawu i Sprawiedliwości w powrocie do władzy w przyszłych wyborach parlamentarnych - mówił Wojciechowski. Europoseł przekonywał, że za zasilającymi PiS ludowcami stoi poparcie ludzi. - Odbywamy wiele spotkań na wsi, ale też w małych środowiskach, w małych miasteczkach i tam są znakomite nastroje dla Prawa i Sprawiedliwości. Za nami stoi szerokie, duże środowisko uczciwych ludzi, uczciwych ludowców, którzy są zatroskani o państwo polskie, o sprawiedliwość w tym państwie i dobro polskiej wsi - dodał Wojciechowski. W trudnej sytuacji znalazł się poseł PiS Paweł Poncyljusz, który w czasie kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego ściśle współpracował z wyrzuconymi z PiS posłankami. Lojalność nakazywałaby, żeby znalazł się po tej samej stronie, co jego współpracowniczki. A słowem i czynem Poncyljusz nieustannie prowokuje, by go z partii wyrzucić. Problem jednak w tym, iż prezes PiS wcale nie kwapi się z "docenieniem" posła w ten sposób. Kaczyński przekonywał wczoraj, iż w czasie kampanii samorządowej Prawo i Sprawiedliwość trzeciorzędnymi sprawami zajmować się nie ma zamiaru. - My dzisiaj wiemy, że mamy 32 tysiące kandydatów i wiemy, że mamy program, który tak bardzo zaniepokoił Donalda Tuska, bo został wysoko oceniony także przez specjalistów, którzy nierzadko nas krytykują. Warto się nad nim zastanowić i warto, żeby Polacy ten program nowej jakości i nadania Polsce nowej dynamiki rozwojowej znali. Nad tym pracujemy, a "panów Poncyljuszów", że tak powiem - zostawiamy - powiedział Kaczyński. W tej sytuacji Paweł Poncyljusz będzie musiał odejść z PiS na własne życzenie. Poncyljusz miałby zrezygnować z członkostwa w partii jeszcze w tym tygodniu. Jarosław Kaczyński skomentował także słowa rzecznika rządu Pawła Grasia, który wizytę Antoniego Macierewicza i Anny Fotygi w USA z prośbą o pomoc w śledztwie w sprawie katastrofy smoleńskiej określił jako "totalny skandal, ocierający się wręcz o zdradę". Głos zabrał również premier Tusk. - Nie pozwolimy, aby to, co leży - w mojej ocenie - w najlepszych interesie Polski: dobre relacje ze wszystkimi sąsiadami i silna pozycja we wspólnocie międzynarodowej, w tym Unii Europejskiej, było niszczone przez polityków nieodpowiedzialnych, którzy na katastrofie i śmierci, także nam bliskich osób, budowali swoją pozycję polityczną - mówił premier. Dodał, że w kwestii śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej ma zastosowanie najbardziej transparentna procedura, jaka tylko była możliwa. Kaczyński nazwał to "niebywałą wręcz bezczelnością". - Ten rząd powierzył sprawę śledztwa w sprawie śmierci polskiego prezydenta i wybitnych polityków, 96 Polaków, obcemu mocarstwu. Rzeczywiście obcemu, nie sojuszniczemu. Takiemu, które jest ciągle traktowane jako zagrożenie. Mocarstwu, które nie przestrzega w swoich granicach żadnych cywilizowanych reguł, jest gotowe zabijać, i to masowo, własnych obywateli: sprawa Czeczenii, sprawa ataku na teatr w Moskwie, gdzie zginęły setki niewinnych ludzi, sprawa Biesłanu, to są przyczynki do charakterystyki władzy, która tam dzisiaj jest. Tej władzy pan Donald Tusk z jakichś powodów ufa i powinien je Narodowi wyjaśnić - mówił Kaczyński. Zwrócił jednocześnie uwagę, że wypowiedź Grasia, wskazuje, iż wręcz jak zdrada jest traktowane zwrócenie się do państwa sojuszniczego, którym są Stany Zjednoczone. - Rząd, który się dopuszcza takich rzeczy, który zachowuje się jak wystraszony piesek w stosunku do państwa, które przecież niekoniecznie musi być zainteresowane pokazaniem prawdy, jednocześnie oskarża o zdradę tych, którzy chcą dojść do prawdy - dodał Kaczyński. Zauważył, że w tej sytuacji każde zwrócenie się do trybunału w Hadze musiałoby być traktowane jako zdrada. Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-11-16
Autor: jc