Lublin w czerwieni
Treść
Postkomunistyczny sztafaż wkracza na ulice Lublina. Szanse pełnej rehabilitacji i powrotu w chwale do przestrzeni publicznej miasta mają Henryk Raabe i Grzegorz Leopold Seidler, czerwoni rektorzy UMCS. Do tego dochodzą próby postawienia w centrum pomnika ku czci Armii Ludowej.
Henryk Raabe, członek utworzonego przez Stalina Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, który od czasów głębokiej PRL patronuje jednej z lubelskich ulic, teraz ma świecić przykładem młodzieży w formie pomnika-ławeczki w miasteczku akademickim Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.
Raabe był organizatorem i pierwszym rektorem lubelskiej uczelni (1944-1948), którą komuniści utworzyli jako marksistowski uniwersytet, mający być przeciwwagą dla Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (dalekosiężne plany przewidywały likwidację katolickiej uczelni).
Po zajęciu Lwowa przez Armię Czerwoną, w latach 1939-1941, Raabe był wykładowcą na miejscowym uniwersytecie, który uległ błyskawicznej sowietyzacji. Gdy prowadził w nim wykłady, z pracy usuwano wielu polskich naukowców (tak samo jak studentów) lub sami rezygnowali.
Henryk Raabe był też w latach 1945-1946 ambasadorem w Moskwie. W publikacjach Instytutu Pamięci Narodowej pierwszy rektor UMCS jest określany jako działacz, który "aktywnie uczestniczył w budowie systemu stalinowskiego w Polsce".
Cześć w postaci pomnika-ławeczki Henrykowi Raabemu postanowiły oddać władze UMCS. W marcu br. odbyło się jego huczne odsłonięcie, ale po protestach środowisk kombatanckich i negatywnej opinii Wojewódzkiej Komisji Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w lipcu pomnik zdemontowano. Okazał się... samowolą budowlaną. W tej chwili trwają jednak próby zalegalizowania pomnika.
SLD w natarciu
Z kolei plac w miasteczku akademickim ma nosić imię Grzegorza L. Seidlera, rektora UMCS w latach 1959-1969. Był on jednak przede wszystkim prominentnym członkiem PZPR z 40-letnim stażem (1949-1989). Popierał juntę Jaruzelskiego i wprowadzenie stanu wojennego, za co w nagrodę został w 1985 r. posłem na Sejm. Gdy prof. Seidler przestał być działaczem PZPR, przedzierzgnął się w rotarianina.
Na wniosek lubelskiego SLD jego imieniem ma zostać nazwany plac przed Akademickim Centrum Kultury UMCS "Chatka Żaka´´. I - rzecz dziwna - dzieje się to przy niejednoznacznym stanowisku radnych PiS, którzy w Radzie Miasta Lublin mają bezwzględną większość i są w stanie zablokować każdą, a nie tylko wskrzeszającą upiory stalinizmu uchwałę.
Zapewne lubelscy postkomuniści świętować będą w tym roku 22 lipca - rocznicę wydania Manifestu PKWN - ze szczególną otuchą w sercach, jako że po chudych latach zaczynają odzyskiwać wpływy. Co prawda SLD ma w radzie miasta zaledwie jednego radnego, zakamuflowanego zresztą jako niezrzeszony, ale jakże imponujące poparcie, skoro w majowym głosowaniu nad nazwaniem placu imieniem Grzegorza L. Seidlera głosy radnych rozłożyły się w stosunku: 12 za, 12 przeciw i 3 wstrzymujące się.
Co prawda uchwała przez to nie przeszła, ale tylko z powodu gapiostwa dwóch członków klubu PO, którym pomyliły się przyciski. Ale już zapowiedziano ponowne zgłoszenie wniosku i jesienią plac w miasteczku studenckim - o ile radni PiS się nie zmobilizują - może mieć komunistycznego patrona.
Na pomysł uhonorowania Seidlera lubelski SLD wpadł kilka lat temu. Wysunięto wówczas konfrontacyjny pomysł nazwania imieniem tego komunistycznego aktywisty części ulicy ks. Idziego Radziszewskiego, wybitnego profesora, założyciela i pierwszego rektora KUL.
Była to prowokacja szyta grubymi nićmi, gdyż SLD nie miał wówczas najmniejszych szans na przeprowadzenie swojego planu, a chodziło głównie o prowokację i zaistnienie w mediach. Po zdecydowanym proteście KUL pomysł upadł, by po latach powrócić już w formie "inicjatywy obywatelskiej" poświęcenia Seidlerowi placu na terenie kampusu UMCS. Jako argument są podawane jego zasługi dla uczelni, szczególnie w budowie właśnie miasteczka akademickiego i samej "Chatki Żaka".
Przebudowa z niespodzianką
W czasie majowej sesji niektórzy radni PiS kontrargumentowali, że nie można honorować w przestrzeni miejskiej piewców komunistycznego zniewolenia Polski.
- Przecież nadając imię placowi, wskazujemy na osobę, która powinna być wzorem do naśladowania - podkreślał prof. Mieczysław Ryba, radny PiS.
Inny prawicowy radny Piotr Kuty wskazywał na szczególną odpowiedzialność ludzi kultury, sztuki i nauki w budowaniu komunistycznego totalitaryzmu.
- Ludzie ci bardzo często nikogo bezpośrednio nie skrzywdzili, co więcej, swoją twórczością, elokwencją i erudycją, codzienną kulturą, stosunkiem do drugiego człowieka wzbudzali sympatię i niekłamany zachwyt wśród widzów, czytelników czy studentów. To jednak także dzięki nim zbrodniczy system rósł w siłę - dowodził radny Kuty.
Argumenty te nie trafiły nie tylko do radnych PO i SLD, ale również do trzech radnych PiS - Piotra Kowalczyka, Elżbiety Dados i Marcina Nowaka - którzy w czasie głosowania wstrzymali się od głosu, co o mało nie doprowadziło do przegłosowania wniosku, gdyby nie błąd dwóch radnych PO.
Jednocześnie w Lublinie odbywa się również cicha walka o uhonorowanie pomnikiem w centrum miasta Armii Ludowej. Ma to się odbyć przy okazji przebudowy placu przed gmachem tzw. Teatru w Budowie, który decyzją władz samorządowych ma w końcu zostać ukończony.
Obecnie na placu stoi peerelowski relikt z 1948 r. postawiony w hołdzie "partyzantom" walczącym o "wolność i demokrację", który koliduje z planami zabudowy placu. Obecnie opiekujący się pomnikiem Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych (dawny ZBOWiD) chciałby, aby w nowym miejscu na placu stanął pomnik, na którym całkowicie zależna od Sowietów i realizująca antypolskie cele polityczne Armia Ludowa byłaby wymieniona obok takich organizacji niepodległościowych, jak Armia Krajowa, Narodowe Siły Zbrojne i Bataliony Chłopskie.
Pomnik miałby sfinansować rządzony przez koalicję PO - PSL Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego, który już wstępnie wyraził na to zgodę. Zdecydowanie negatywną opinię wydała jednak w tej sprawie Wojewódzka Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która rekomendowała całkowite usunięcie istniejącego upamiętnienia.
Nasz Dziennik Piątek, 20 lipca 2012
Autor: au