LPR: Niemiec promuje PiS
Treść
W następnym Sejmie zniesiemy podatek płacony przez emerytów i rencistów, tak aby te pieniądze mogli przeznaczyć na opłacanie czynszu. Dopóki tego nie przeprowadzimy, dopóty nie pobiorę ani złotówki uposażenia poselskiego - zapowiedział Roman Giertych. Liderzy Komitetu Wyborczego Ligi Polskich Rodzin oskarżyli wczoraj Prawo i Sprawiedliwość o hipokryzję, przekonując, że partia ta gra na narodowych uczuciach, a prawdziwym szefem jej kampanii jest niemiecki specjalista od marketingu politycznego Ronald Spung. Za zniesieniem podatku dochodowego od emerytur i rent świadczy chociażby podany przez polityków LPR przykład osoby pobierającej świadczenie w kwocie około 650 zł - po opodatkowaniu 563 złotych. Liga zapowiada złożenie projektu ustawy znoszącej ten podatek jeszcze w listopadzie. - W przyszłym Sejmie będziemy rozmawiać albo z Platformą, albo z PiS o realizacji tego postulatu - powiedział Giertych. Zdaniem prezesa UPR Wojciecha Popieli, dodatkowo powinny zostać zniesione limity i ograniczenia dotyczące możliwości podjęcia pracy po przejściu na emeryturę. Jako postulaty programowe liderzy LPR wymienili zniesienie podatku dla przedsiębiorców, zamianę obligatoryjnej składki na OFE na fakultatywną i rozszerzenie ulgi prorodzinnej na osoby, które nie mogą rozliczać się podatkiem dochodowym od osób fizycznych (m.in. rolników). Giertych zaapelował wczoraj do liderów partii politycznych, zwłaszcza do Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego, aby swoje obietnice wyborcze poparli zobowiązaniem, że nie będą pobierali uposażenia poselskiego, dopóki ich nie wypełnią. Jarosław Kaczyński powinien zagwarantować, że nie będzie pobierać uposażenia do momentu, kiedy zlikwiduje korupcję lub wybuduje 3 mln mieszkań. Z kolei Donald Tusk nie powinien brać pieniędzy, dopóki nie przeprowadzi cudu gospodarczego albo nie ściągnie z Irlandii 2 mln obywateli. Mózg kampanii PiS LPR chce również, aby przyszły Sejm zniósł finansowanie partii politycznych z budżetu państwa. - Między innymi z tego powodu, aby nie marnotrawić pieniędzy publicznych, aby wybory nie zamieniały się w orgie wzajemnie oskarżycielskich i bardzo drogich materiałów wyborczych zamiast propozycji merytorycznej debaty, takiej, jaką my składamy - powiedział Artur Zawisza (Prawica Rzeczypospolitej). Jego zdaniem, wielkie koncerny wydają na reklamę mniej własnych pieniędzy niż PiS na kampanię ze środków publicznych. Zawisza poinformował ponadto, że rzeczywistym szefem kampanii PiS jest doradca z Niemiec - Ronald Spung. - Ten pan wybiera najlepsze miejsca na plakaty wyborcze, doradza strategom partii, jak mają podzielić fundusze, i radzi, o jakiej porze dnia najlepiej emitować audycje wyborcze. To nie nasi spindoktorzy, ale doradca z Niemiec jest prawdziwym mózgiem i kierownikiem kampanii medialnej Prawa i Sprawiedliwości - uważa Artur Zawisza. Dudziński: LPR na Niemcu wisi - Jak widać tonący - w domyśle LPR i poseł Zawisza - brzytwy, czyli w tym przypadku Niemca się chwyta - w ten sposób oskarżenia LPR skomentował poseł PiS Tomasz Dudziński, traktując słowa Zawiszy jako próbę podważenia zaufania wyborców PiS. - Firma SPC House of Media jest jednym z medialnych domów w Polsce i rola tej firmy jest czysto techniczna. Firma ta pośredniczy w zakupie czasu telewizyjnego i zakupu miejsc na billboardach, nie ma nic wspólnego z treścią i merytorycznym przekazem kampanii - powiedział Dudziński. Jak podkreśla, firma SPC zatrudnia Polaków, m.in. Michała Szeptyckiego, z którym PiS współpracuje już od 2005 roku. - Już wtedy firma ta, dlatego że zaproponowała nam dobre warunki, została wybrana. A teraz, podobnie jak podczas kampanii prezydenckiej i parlamentarnej, sprawdzili się. Dlatego też postanowiliśmy kontynuować współpracę - wyjaśnił poseł PiS. Jego zdaniem, widoczne jest to, że pomimo korzystania przez PiS z usług firmy Sprunga w 2005 r. nie przeszkadzało rządowi tworzonemu przez PiS w prowadzeniu twardej polityki w stosunku do Niemiec. Dudziński zapewnia też, że ani on, ani Adam Bielan czy Michał Kamiński nigdy nie rozmawiali na temat kampanii z szefem firmy SPC House of Media. Według Dudzińskiego, LPR wysuwa takie oskarżenia, podczas gdy większość ich billboardów jest zawieszona na nośnikach Ströer Out-of-Home Media, firmy pochodzącej z Niemiec. Grzegorz Lipka "Nasz Dziennik" 2007-10-11
Autor: wa