Liderem jest Wisła.
Treść
Choć zimą do naszej ligi trafili najlepszy piłkarz i król strzelców ligi białoruskiej, były zawodnik Manchesteru United i wychowanek FC Barcelony, trudno się oprzeć wrażeniu, że transferowa karuzela kręciła się mniej intensywnie i mniej ciekawie niż w minionych latach. Kluby pozyskiwały graczy raczej wolnych, za których nie trzeba było płacić odstępnego, raczej z zagranicy i z nielicznymi wyjątkami próżno szukać wśród nich nazwisk znanych i obiecujących czegoś więcej niż przeciętność. Wiosną ligowcy rozegrają 13 kolejek, najbliżej tytułu jest Wisła Kraków, a degradacji - Odra Wodzisław.
Świadomi stawki działacze z Wodzisławia zimą byli najbardziej operatywni i sprowadzili na Śląsk prawdziwą armię zaciężną, która ma zagwarantować uratowanie bytu. Postawili na graczy doświadczonych, najczęściej już po trzydziestce, obytych w bojach, ale jeszcze głodnych piłki. W ten sposób do drużyny trafili: Argentyńczyk Mauro Cantoro; Brazylijczyk Brasilia (doskonale znani z występów m.in. w Wiśle); Słowacy Filip Luksik i Stanislav Velicky; Gruzin Koba Szalamberidze; oraz Arkadiusz Onyszko, Robert Kolendowicz i Jakub Grzegorzewski. Podstawowa jedenastka została całkowicie przebudowana, ale gwarancji sukcesu nie ma. Może zabraknąć czasu i "chemii" potrzebnej do zbudowania dobrze funkcjonującego kolektywu.
Autorami transferowego hitu okazali się włodarze Lecha Poznań. Co prawda nie wykazali się specjalną aktywnością i nie udało im się zrealizować wszystkich celów (przede wszystkim sprowadzić klasowego napastnika), ale skutecznie skusili najlepszego piłkarza ligi białoruskiej - Siergieja Kriwieca (dotychczas BATE Borysów). I to za relatywnie nieduże pieniądze, około 400 tys. euro. W spotkaniach sparingowych kreatywny pomocnik spisywał się rewelacyjnie, błyskawicznie znalazł wspólny język z kolegami i ma wszelkie dane ku temu, aby stać się gwiazdą ligi. - Wiosny oczekuję z optymizmem - przyznał trener Jacek Zieliński. Szkoleniowiec wciąż wierzy w możliwość udanego pościgu za Wisłą, ale ma świadomość, że osiem punktów straty to dużo.
Prowadzący "Białą Gwiazdę" Maciej Skorża przez całą zimę apelował do działaczy o sprowadzenie wysokiego napastnika i za pięć dwunasta jego życzeniom stało się zadość. Krakowianie wypożyczyli z Lewskiego Sofia 25-letniego Georgija Hristova, byłego króla strzelców bułgarskiej ekstraklasy. Trener dzięki temu mógł odetchnąć, bo perspektywa walki o tytuł z jednym tylko klasycznym napastnikiem (Pawłem Brożkiem) wydawała się karkołomna. Wisłę wzmocnili też brazylijski stoper Cleber oraz senegalski pomocnik Issa Ba, ważniejszy może się jednak okazać powrót do zdrowia rekonwalescentów: Arkadiusza Głowackiego i Radosława Sobolewskiego. Jesienią ich brak był aż nadto odczuwalny, a Skorża tłumaczył nim większość wpadek drużyny. "Biała Gwiazda" na pewno będzie faworytem wyścigu o mistrzostwo, ale pewna być nie może - przede wszystkim z racji wąskiej kadry.
Na potknięcie krakowian liczy Legia, której udało się pozyskać byłego zawodnika Manchesteru United. Chińczyk Dong Fangzuo na Old Trafford nie pograł co prawda za wiele, ale sam fakt, że mistrzowie Anglii się nim zainteresowali, o czymś świadczy. Rosły Azjata był też najlepszym strzelcem drugiej ligi belgijskiej, w zimowych sparingach prezentował się korzystnie i z jego osobą trener Jan Urban wiąże spore nadzieje. Dong ma zastąpić Takesure'a Chinyamę, który znów leczy kontuzję i na boisko wróci za kilka miesięcy. To dla Legii fatalna wiadomość, bo napastnik z Zimbabwe jest chimeryczny i nieskuteczny, ale jego absencja jest szalenie odczuwalna. Mimo wszystko. Urbanowi humor poprawił za to powrót Jakuba Wawrzyniaka, który jesienią nie mógł występować zawieszony za stosowanie niedozwolonych środków. Wiosną po raz ostatni w barwach stołecznego klubu wystąpi Jan Mucha. Słowacki bramkarz podpisał już co prawda kontrakt z Evertonem, ale na Wyspy przeprowadzi się dopiero latem. To może być klucz do wygrania wyścigu o tytuł, bo Mucha potrafi w pojedynkę przesądzać o losach meczów - o czym przekonał niejednokrotnie. Gdyby nie on, Legia plasowałaby się w środku ligowej tabeli.
Wbrew przypuszczeniom w ostatnich tygodniach nie doszło do "rozbioru" Ruchu Chorzów. Rewelacyjnie spisujący się jesienią Ślązacy mieli znaleźć się na celowniku możnych ligi, ale albo się nie znaleźli, albo działacze skutecznie przekonali ich do pozostania na Cichej. Andrzeja Niedzielana chciała Polonia Warszawa, Macieja Sadloka - Cracovia i Legia, Artura Sobiecha - Lech, lecz żaden z nich klubu nie zmienił. Chorzów opuścił tylko Tomasz Brzyski - wybrał ofertę "Czarnych Koszul", które dość gruntownie przemeblowały swój stan posiadania. Trener Jose Maria Bakero przekonał nie tylko Brzyskiego, ale i swojego rodaka Andreu Mayoralę. Hiszpan jest wychowankiem Barcelony, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Bakero wystawił mu jednak świetne referencje i na Konwiktorskiej na niego liczą. Podobnie na pozyskanego ze Śląska Wrocław Janusza Gancarczyka i chilijskiego napastnika Cesara Corteza. Polonia myśli o najwyższych celach, ale dopiero w przyszłym sezonie. Obecnie ma zbyt dużą stratę do podium i tak naprawdę walczy o utrzymanie.
Białorusin, Brazylijczyk, Bułgar, Chilijczyk, Chińczyk, Hiszpan, Senegalczyk - zimą do naszej ligi trafiło wielu graczy z zagranicy, ale czy podniosą jej poziom - to się dopiero okaże. Polskie kluby żądały za swoich graczy astronomicznych kwot i m.in. dlatego nie doszło do transferów Kamila Glika, Tomasza Jodłowca i Dawida Nowaka. Realia są, jakie są, dziś nikt nie szasta pieniędzmi i jak słyszy sumę "milion euro", nawet nie zasiada do negocjacji. Stąd największym zainteresowaniem cieszyli się zawodnicy wolni, za których nie trzeba było płacić odstępnego (albo niewielkie) - i z zagranicy. W ten sposób do Zagłębia Lubin trafili serbski bramkarz Bojan Isailovic oraz obrońca Sergio Reina z Kolumbii, do Arki Gdynia - słowacki pomocnik Miroslav Bożok, oraz napastnicy: Kameruńczyk Joseph Mawaye i pochodzący z Konga Joel Tshibamba, a do Lechii Gdańsk pomocnik z Łotwy - Olegs Laizans. Kilkaset tysięcy euro za reprezentanta Mołdawii Aleksandra Suworowa zapłaciła Cracovia, no ale skoro wywarł wrażenie na trenerze Oreście Lenczyku, to warto było. Kto wie jednak, czy najlepszego ruchu nie wykonała Jagiellonia Białystok, pozyskując króla strzelców ligi białoruskiej, Brazylijczyka Maycona.
Sezon zakończy się 15 maja. Wtedy przekonamy się, kto zdobędzie tytuł, kto spadnie i czyje transferowe dokonania można ocenić pozytywnie.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-02-26
Autor: jc