Lepperiada Niesiołowskiego
Treść
Jeśli od strony fotela marszałka Sejmu padają pod adresem posłów mało parlamentarne odzywki mające wyperswadować parlamentarzyście zabranie głosu, to oznacza, iż fotel ten okupuje właśnie Stefan Niesiołowski. Wicemarszałek z Platformy podczas debaty nad odwołaniem ministra Skarbu Państwa Aleksandra Grada po raz kolejny sprowokował awanturę, usiłując uniemożliwić przedstawicielom opozycji zareagowanie na słowa premiera Donalda Tuska, który kilka minut wcześniej odnosił się do sformułowanych przez posłów zarzutów.
Dlaczego Stefan Niesiołowski został z ramienia Platformy Obywatelskiej wicemarszałkiem Sejmu? Być może to jakiś poważny plan Donalda Tuska, który forsując tego typu ludzi na eksponowane stanowiska, chce utwierdzać Polaków w przekonaniu, iż polityka to jedna wielka awantura i nie warto się w nią angażować i interesować tym, co robią politycy.
Stefan Niesiołowski dał się już poznać jako osoba, której obce są zasady dobrego wychowania. A jako prowadzący obrady Sejmu zamiast łagodzić spory podczas gorących debat, sam awantury prowokuje. Kolejny pokaz swoich możliwości wicemarszałek dał podczas środowej debaty nad wnioskiem Prawa i Sprawiedliwości o odwołanie ministra skarbu Aleksandra Grada.
Wicemarszałek Niesiołowski przewodnictwo w obradach objął tuż po zakończeniu wystąpienia premiera Donalda Tuska. Widok zbliżających się do trybuny posłów opozycji: Ryszarda Zbrzyznego (SLD), który stwierdził, iż chce zabrać głos w trybie sprostowania, i Marka Suskiego (PiS) w tym samym trybie argumentującego, iż "pan premier cały czas mówił o czymś, czego ja nie powiedziałem", musiał podziałać na posła Platformy jak płachta na byka. Od razu przystąpił bowiem do ataku. - Nie udzielam głosu. Nie udzielam głosu, panie... Nie, przepraszam pana bardzo, pan zgodnie z regulaminem może się domagać sprostowania pana wypowiedzi, a nie było żadnej pana wypowiedzi. Nie. Nie udzielam głosu! - instruował posłów wicemarszałek Niesiołowski. Kilkakrotnie wzywał parlamentarzystów, do których najwyraźniej autorytet wicemarszałka nie przemawiał, do opuszczenia mównicy. - Panie pośle Suski, proszę zejść z mównicy, niczego pan nie będzie prostował. Pan poseł Poncyljusz, owszem, proszę bardzo. Proszę zejść z trybuny. Nie, nie udzielę panu głosu. Panu posłowi Poncyljuszowi owszem. (...) Panowie, proszę zejść z trybuny, proszę nie nadużywać regulaminu. Zgodnie z regulaminem wypowiedź może sprostować tylko pan poseł Poncyljusz - mówił Niesiołowski. Poseł Zbrzyzny na pytanie, dlaczego nie może dokonać sprostowania, otrzymał odpowiedź, iż dlatego, że jego wypowiedź nie była cytowana.
W czasie, w którym posłowie po kilka razy zdążyliby powiedzieć z trybuny sejmowej to, co do powiedzenia mieli, w naj.eps"zagroził" poskarżeniem się na wicemarszałka do sejmowej komisji etyki. - Może się pan odwołać, ale to, co pan robi, to bezczelne przerywanie i zakłócanie obrad. Proszę o opuszczenie trybuny. Nie udzieliłem panu głosu zgodnie z regulaminem. To ja o tym decyduję, a nie pan. To, co pan robi, jest chuligaństwem politycznym (...) No, może się pan nawet położyć, jak poseł Janowski, nie chodzić do ubikacji, to już jest pana sprawa - stwierdził Niesiołowski.
Suski z kolei zarzucił Niesiołowskiemu łamanie regulaminu Sejmu. - Pan łamie regulamin, panie marszałku, i jeszcze pan obraża ludzi... i uniemożliwia prowadzenie... Ja nie przeszkadzam, zostałem wybrany, jestem posłem i mam prawo do sprostowania... debaty. Pan, panie marszałku, blokuje możliwość prowadzenia normalnej, kulturalnej i merytorycznej debaty - mówił Suski.
Mijały kolejne minuty, a posłowie nadal wymieniali między sobą "uprzejmości". - (...) to, co pan robi, jest przejawem chuligaństwa politycznego. Naśladuje pan Leppera i skończy pan jak Lepper - pogroził Niesiołowski. - Ja naśladuję pana, panie marszałku - odparł Suski. Niesiołowski: - Na co pan czeka? Co, chce mnie pan przestraszyć? Suski: - Na pana oświecenie. Niesiołowski: - Panie pośle, proszę zejść z mównicy. Nie wiem, chyba pan nie jest do końca sprawny...
Awantura niespodziewanie jednak przeszła na kolejny etap. Wicemarszałek Niesiołowski stwierdził, iż bieżący punkt obrad dotyczy prostowania źle przytoczonych wypowiedzi, a Suski - jak stwierdził Niesiołowski - w debacie się nie wypowiadał.
Nie pomogły zachęty, by wicemarszałek sprawdził stenogram posiedzenia i przekonywania, iż w debacie Suski jak najbardziej uczestniczył, gdyż prezentował stanowisko klubu PiS. - Rozumiem, panie marszałku. Chyba czas na emeryturę - podsumował poseł PiS. Markowi Suskiemu głosu wicemarszałek Sejmu ostatecznie nie udzielił. Zaszczytu tego doświadczył jednak poseł Ryszard Zbrzyzny, choć jeszcze kilka minut wcześniej regulamin podobno zabraniał posłowi SLD zabrania głosu i wygłoszenia sprostowania do wypowiedzi premiera.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-04-29
Autor: jc