Lekcja od Agnieszki, pewny Kubot
Treść
Agnieszka Radwańska i Łukasz Kubot awansowali wczoraj do drugiej rundy wielkoszlemowego Australian Open. Sztuka ta nie udała się młodszej z sióstr Radwańskich, Urszuli, która nie pokonała broniącej tytułu liderki światowego rankingu Amerykanki Sereny Williams. Sensacją była porażka Szweda Robina Soederlinga. Nie zabrakło też kilku niespodzianek.
Rozstawiona z numerem pierwszym Williams była zdecydowaną faworytką starcia z 18-letnią krakowianką, ale jej nie lekceważyła. Przed spotkaniem wypowiadała się o Uli ciepło i z szacunkiem, jednak zaraz dodawała, że nie wyobraża sobie innego rozwiązania niż pewne i zdecydowane zwycięstwo. My, szukając szans naszej tenisistki, liczyliśmy na to, że Amerykanka może jeszcze odczuwać skutki urazu kolana, który dał się jej we znaki kilka dni temu podczas przegranego finału turnieju WTA w Sydney. Owszem, Serena i wczoraj pojawiła się na korcie z opaską ochronną na prawym udzie, ale nie miało to żadnego wpływu na jej postawę. Potężna, niezwykle silna rozpoczęła bardzo agresywnie, dając Uli znak, że żartów nie będzie. Radwańska już na dzień dobry nie utrzymała swojego serwisu, potem rywalka pewnie wygrała kolejną wymianą ciosów, i po dwóch gemach prowadziła 2:0. Krakowianka się jednak nie speszyła, podjęła rzuconą rękawicę. Wygrała trzeci gem, pokazując kawałek niezłego, odważnego tenisa. Niestety, to był tylko moment słabości faworytki. Williams zależało na szybkim zwycięstwie, więc robiła, co mogła, by nie dać Polce nawet chwili wytchnienia. Atakowała zdecydowanie, z wielką siłą spychając naszą reprezentantkę do defensywy. I tak ten pojedynek wyglądał do samego końca, po 73 minutach gry Amerykanka zwyciężyła 6:2, 6:1. Co ciekawe, Radwańska popełniła mniej niewymuszonych błędów (25 wobec 27), ale była wyraźnie słabsza w wygrywających uderzeniach (13:26).
Kilka godzin później na kort wyszła starsza siostra Uli. Rywalką Agnieszki (nr 10) była Niemka Tatjana Malek. Polka od początku narzuciła swoje warunki, a stojąca po drugiej stronie siatki przeciwniczka nie potrafiła znaleźć na nie skutecznej recepty. Myliła się, popełniała proste błędy, bezlitośnie wykorzystywane przez bardzo dobrze poczynającą sobie Radwańską. Mecz przebiegł praktycznie bez większych emocji, przewaga Isi była ogromna od pierwszej do ostatniej piłki. W ciągu zaledwie 52 minut gry nasza zawodniczka straciła tylko jednego gema i wygrała pewnie 6:1, 6:0. W drugiej rundzie Agnieszka zmierzy się z Rosjanką Ałłą Kudriawcewą, która wczoraj pokonała Amerykankę Melanie Oudin 2:6, 7:5, 7:5.
O ile w pojedynkach sióstr Radwańskich padły planowe rezultaty, o tyle w starciu Kubota z urodzonym w Moskwie Niemcem Mishą Zverevem trudno było cokolwiek przewidzieć. Polak, który w poniedziałek przesunął się na najwyższe w karierze 86. miejsce w światowym rankingu w Melbourne, po raz pierwszy grał w Wielkim Szlemie bez konieczności przebijania się przez kwalifikacje. Wyszedł na kort lekko podenerwowany, i to było widać. Podobny stan udzielił się i rywalowi, stąd pierwsze minuty wyglądały nieciekawie - obaj przegrali własne podania. Szczęśliwie Kubot nad nerwami zapanował błyskawicznie i przejął inicjatywę. Z każdą minutą w jego poczynaniach pojawiała się pewność siebie i przekonanie o własnej sile, co przekładało się na wynik. Ostatecznie nasz tenisista zdecydowanie zwyciężył 6:3, 6:3, 6:3 i w kolejnej rundzie zmierzy się z Santiago Giraldem. To zaskoczenie, bo oczekiwaliśmy, że na swej drodze napotka rozstawionego z numerem 16. Hiszpana Tommy'ego Robreda. Kolumbijczyk sprawił jednak małą sensację, pokonując bardziej utytułowanego przeciwnika 6:4, 6:2, 6:2.
Wydarzeniem wtorku był występ Fabrice'a Santora. 37-letni weteran z Francji co prawda przegrał z Chorwatem Marinem Cilicem 5:7, 5:7, 3:6, ale stał się pierwszym w historii tenisistą, który zagrał w Wielkim Szlemie w czterech (!) różnych dekadach. Debiutował w 1989 roku na kortach im. Rolanda Garrosa. Sporo emocji dostarczyło także starcie Rogera Federera (1.) z Rosjaninem Igorem Andriejewem. Szwajcar wygrał, ale nie bez problemów 4:6, 6:2, 7:6 (7-2), 6:0. Sensację sprawił Hiszpan Marcel Granollers-Pujol, który wyeliminował rozstawionego z ósemką Szweda Robina Soederlinga 5:7, 2:6, 6:4, 6:4, 6:2. W rywalizacji pań niespodziewanie odpadła Słowaczka Dominika Cibulkova (23.), przegrywając z Amerykanką Vanią King 3:6, 7:6, 5:7. Pewny awans wywalczyły za to Venus Williams (6.) oraz Serbki Jelena Jankovic (8.) i Ana Ivanovic (20.).
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-01-20 nr 16
Autor: jc