Lekarze nie chcą siedzieć za recepty
Treść
Naczelna Rada Lekarska chce zmian w ustawie refundacyjnej, która od nowego roku zaostrza kary za źle wypisane recepty. Za pomyłkę lekarz zapłaci karę. W ostateczności może też trafić do więzienia.
Jeżeli NFZ się nie ugnie, od 1 stycznia lekarze zaczną w sposób bardzo drobiazgowy wykonywać swoje obowiązki wobec pacjentów. Zapowiadają też wypisywanie recept na leki pełnopłatne, które pacjenci będą zmuszeni potwierdzać w NFZ.
Już teraz 85 proc. czasu, jaki lekarz ma dla pacjenta, zajmują czynności formalno-biurokratyczne. Tymczasem na nowej recepcie obok nazwy leku znajdzie się także informacja o odpłatności: 30, 50 lub 100 proc., oraz informacja o wieku pacjenta. Recepty na leki bezpłatne będą zaopatrzone w symbol "B", a w przypadku leków zryczałtowanych będzie to "R". Zgodnie z projektem rozporządzenia nie wolno będzie skrócić nazwy miasta czy ulicy. Recepta będzie nieważna, jeżeli nie napisano na niej wieku dziecka, mimo iż wypisano PESEL. Jeżeli lekarz wypisze lek refundowany pacjentowi, który nie jest ubezpieczony i nie ma prawa do zniżki, będzie musiał zwrócić koszty refundacji. Przeciw takim rozwiązaniom protestuje Naczelna Rada Lekarska, oceniając restrykcje, jakie nakłada NFZ, jako nieżyciowe. Zdaniem NRL, zapisy w ustawie naruszają podstawowe prawa obywatelskie lekarzy. Dlatego zapowiadają protest polegający na skrupulatnym wypełnianiu obowiązków stricte medycznych, natomiast część biurokratyczna ma przypaść w udziale NFZ. - Będziemy wypisywać recepty na leki pełnopłatne, także te refundowane, z dopiskiem: "refundacja leku do decyzji NFZ". To nie jest strajk, to solidne podejście do zadań związanych z naszą pracą i misją lekarza - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. W jego ocenie, dotychczasowa represyjna polityka Ministerstwa Zdrowia i NFZ prowadzi do absurdów.
Prezes NRL przypomina, że Rada przez wiele miesięcy usiłowała odnosić się do propozycji MZ, ale racjonalne przesłanki nie przekonały urzędników. - Teraz domagamy się zmian systemu ochrony zdrowia, które przypiszą lekarzom właściwe miejsce. Chcemy mieć czas na udzielanie porad lekarskich, leczenie, diagnostykę i rozmowę z chorymi. Tymczasem według prawodawców porada lekarska rozumiana jest tylko jako wypisanie recepty. To powoduje, że wbrew oczekiwaniom nie mamy czasu na rozmowę z pacjentem i pouczenie go, jak ma żyć i jak się zachować w danej jednostce chorobowej - wyjaśnia Hamankiewicz. W tej sytuacji od stycznia lekarz nie będzie sprawdzał dokumentów ubezpieczeniowych, nie będzie też klasyfikował chorób i oceniał, ile chory ma zapłacić za lekarstwo. Lekarz ma bowiem zebrać wywiad, dokładnie zbadać pacjenta, zlecić dodatkowe badania, następnie je przeanalizować i udzielić mu porady poprzez zaproponowanie leczenia, w tym również przepisać recepty. Natomiast stopień refundacji i uprawnień pacjenta w tym zakresie powinien już należeć do jego firmy ubezpieczeniowej. - Na całe nieszczęście w Polsce funkcjonuje tylko jedna tego typu publiczna instytucja powołana do zapewnienia opieki zdrowotnej wszystkim osobom ubezpieczonym zdrowotnie. Tymczasem w wyborach większość Polaków oddała głosy na PO tylko dlatego, że obiecywała alternatywne do NFZ rozwiązanie bądź też podział Funduszu. Nic takiego jednak nie ma miejsca - mówi szef NRL. Zapewnia, że działania lekarzy nie będą wymierzone w pacjenta. Lekarze liczą też, że te same kary, które zamierzano na nich nałożyć, zostaną przypisane urzędnikom NFZ. Zatem za najmniejszą pomyłkę przy określaniu uprawnień pacjenta urzędnik zostanie obłożony karą, następnie obciążony zwrotem kosztów nienależnej refundacji. A w skrajnych przypadkach być może również karą pozbawienia wolności do ośmiu lat.
Naczelna Rada Lekarska prowadzi akcję zbierania podpisów pod petycją w sprawie przepisów regulujących zasady wystawiania recept na leki refundowane. Petycja kierowana jest do władz RP, ale - jak podkreśla prezes NRL - mimo iż sprawa dotycząca ustawy refundacyjnej jest głośna co najmniej od kilku tygodni, żadnego odzewu władz w tej sprawie dotąd nie było. W piątek odbyło się nadzwyczajne posiedzenie NRL zwołane w sprawie zapisów ustawy refundacyjnej. Rada domaga się zmian zapisów nowej ustawy refundacyjnej. Lekarze rozważają też skierowanie nowej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego jako niezgodnej z zapisami ustawy zasadniczej. Będą też pracować nad zapisami, jakie powinny się znaleźć w umowach z NFZ, które zabezpieczałyby lekarzy pracujących w prywatnych gabinetach przed ewentualnymi karami nakładanymi za wypisanie recept. Prezes Hamankiewicz zapewnia, że po 1 stycznia 2012 r. lekarze będą wykonywać swoją pracę, a każdy pacjent zostanie przyjęty, otrzyma poradę oraz receptę na leki.
Protestują także medycy z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, którzy w czwartek zwrócili się do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie przepisów dotyczących kar finansowych dla lekarzy, a wczoraj skierowali list do Rzecznika Praw Obywatelskich.
Zdaniem dr. Zdzisława Szramika, wiceszefa OZZL, ustawa refundacyjna została przygotowana z naruszeniem wielu aktów prawnych, w tym przynajmniej dwóch artykułów Konstytucji. - Jesteśmy ludźmi twardo stąpającymi po ziemi i nie będziemy nadstawiać pleców pod bat NFZ czy MZ. Jeżeli urzędnicy chcą się biczować, to niech nadstawią własny garb - uważa Szramik.
Średni koszt refundacji leków wypisywanych kwartalnie przez lekarza rodzinnego waha się w granicach od kilkudziesięciu do ponad stu tysięcy złotych. Rocznie na refundację leków NFZ wydaje ponad 8,5 miliarda złotych. Z chwilą wejścia w życie ustawy o refundacji leków sankcje będą grozić także aptekarzom.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik Poniedziałek, 5 grudnia 2011, Nr 282 (4213)
Autor: jc