Kto po W.? Co z wyborami?
Treść
Janusz W., były selekcjoner reprezentacji Polski, jest na razie najbardziej znaną osobą zatrzymaną w śledztwie dotyczącym korupcji w polskiej piłce nożnej, ale wkrótce może się to zmienić. Niewykluczone, że już w przyszłym tygodniu, tuż przed wyborami nowych władz PZPN, wybuchnie kolejna "bomba". Tylko czy w ogóle do nich dojdzie? W poniedziałek urząd skarbowy ma zablokować konta futbolowej centrali, co może być kolejnym gwoździem do trumny. Nie pierwszym, drugim i z pewnością nie ostatnim. Jeszcze kilka dni temu W. prowadził spokojne życie, lubił pokazywać się w mediach i komentować futbolową rzeczywistość (także tę umorusaną w błocie), a w czwartek spędził jedenaście godzin we wrocławskiej prokuraturze, odpowiadając na pytania śledczych. Zaczął tuż po 10.00 rano, zakończył niedługo przed północą. Usłyszał jedenaście zarzutów, wszystkie dotyczyły okresu, gdy pracował w Świcie Nowy Dwór Mazowiecki - a konkretnie ośmiu meczów rozegranych wiosną 2004 roku. Prokuratorzy zarzucili mu wręczenie łapówek przekraczających sumę 500 tys. zł, wedle ich wiedzy, działał wspólnie i w porozumieniu z Ryszardem F., czyli "Fryzjerem", głównym oskarżonym w śledztwie dotyczącym kupczenia polską piłką. Sam W. nie przyznał się do winy, ale potwierdził większość przedstawionych faktów. Przed wrocławskimi prokuratorami stawali już prominentni członkowie zarządu PZPN, znani trenerzy, piłkarze, sędziowie, teraz stanął były selekcjoner, wicemistrz olimpijski. To jednak nie koniec, sprawa wciąż jest rozwojowa, niemal każdy przesłuchany wnosi do niej nowe fakty, wcześniej śledczym nieznane. Nie ma co liczyć, że w ciągu dwóch, trzech miesięcy śledztwo się zakończy, można być pewnym, iż przed oblicze Temidy trafią osoby o równie, a może bardziej znanym nazwisku od W. Zwłaszcza że zbliżają się wybory władz PZPN - przyszły tydzień może być gorący, a wiedza prokuratorów jest tak rozległa, iż żadna osoba o brudnych rękach nie może spać spokojnie. Prędzej czy później się z nimi spotka. Tymczasem wczoraj okazało się, że futbolowa centrala stanie przed kolejnym nie lada problemem. Jak wykazała kontrola urzędu skarbowego, PZPN zalega z podatkami na kwotę 18,5 mln zł (z tytułu niezapłaconego VAT i podatku dochodowego), co wynosi prawie połowę jego rocznego budżetu, szacowanego nieoficjalnie na 40 milionów. W poniedziałek konta Związku mają zostać zablokowane, czy i w jaki sposób wpłynie to na jego funkcjonowanie, czyli m.in. wyboru - zobaczymy. Nie można wykluczyć też skrajnego scenariusza, że PZPN najzwyczajniej w świecie zbankrutuje. W takiej sytuacji do wyborów władz by oczywiście nie doszło, a centrala w obecnej postaci przestałaby istnieć. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-10-25
Autor: wa