Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ks. prof. Jan Perszon: poprzez chrzest Bóg dokonuje w nas wielkich rzeczy

Treść

Święto Chrztu Pańskiego kończy okres liturgiczny Bożego Narodzenia, a przypomina nam o Chrzcie Chrystusa w Jordanie, który w starożytności chrześcijańskiej był włączany w uroczystość zwaną Objawienie Pańskie (grec: epifaneia, Epifania), albowiem właśnie w tym momencie, kiedy Jezus wstępuje w wody Jordanu, a Jan Chrzciciel dokonuje na Nim symbolicznego chrztu, dokonało się objawienie. Był to chrzest symboliczny, bo był on na odpuszczenie grzechów, a więc zewnętrzny symbol pokuty, a Chrystus nie potrzebował pokuty. On nie miał grzechów, ale na znak solidarności, z nami grzesznikami, z całą ludzkością – którą zamierzał odkupić – wszedł w wody Jordanu.

Objawienie zostało rozmaicie zapisane przez ewangelistów. Z opisów wiemy, że odezwał się głos z nieba: „To jest mój Syn umiłowany”. Kiedy jeden czy drugi ewangelista mówi o Duchu, który jako gołębica spoczął na Nim, a Jan Chrzciciel wypowiedział – w duchu proroczym, w Duchu Świętym – słowa: „To jest Baranek Boga”, to właściwie w tym momencie mamy do czynienia bardziej z objawieniem tego, kim jest ten Człowiek, ten młody Mężczyzna wstępujący w wody Jordanu, czyli Jezus, Jego godność mesjańska i Jego godność Boska, bo i Ojciec i Duch Święty objawiają się  w tym kontekście.

Dla nas, dla uczestników liturgii, jest to zaproszenie do postawienia sobie dość bolesnego pytania: czy żyjemy łaską Chrztu Świętego? Przywykliśmy dużą wagę przykładać do Eucharystii, piszemy ją wielką literą, Najświętszy Sakrament i w naszym teologicznym (i religijnym) myśleniu utrwalił się schemat, że Eucharystia jest najważniejszym sakramentem, tymczasem nie. Gdybyśmy sięgnęli do najstarszych źródeł chrześcijańskich, do Ojców Kościoła, do pisarzy z przełomu I i II wieku to wszędzie znajdziemy ogromne poświęcenie uwagi i zachwyt jakich wielkich rzeczy dokonuje z nami Bóg poprzez chrzcielną kąpiel, poprzez zanurzenie w wody chrzcielne.

 Zresztą przez pierwszych kilkaset lat, praktycznie w V w., wygasł zorganizowany katechumenat przedchrzcielny, który w różnych rejonach, różnych diecezjach, różnych kościołach partykularnych, lokalnych obejmował albo cały wielki post, albo okrągłe trzy lata. Osoba, która chciała dostąpić zaszczytu bycia chrześcijaninem, przygotowywała się poprzez kolejne etapy wtajemniczenia, katechezy, osobiste nawrócenie, porzucenie grzechów, wad, nałogów. Było wymagane na przykład, jeśli ktoś był żołnierzem i trudnił się zabijaniem, by porzucił ten fach i nauczył się czegoś innego, co nie godziło w ludzkie życia.

Mówimy o tym tylko dlatego, żeby sobie przypomnieć, że jedną z przyczyn słabości Kościoła czy chrześcijaństwa – my tego w Polsce też doświadczamy – jest brak funkcjonowania w naszej świadomości ogromu łaski, mocy Bożej, tego wszystkiego, co wynika z chrztu i w konsekwencji, można by powiedzieć brak świadomości, że tę łaskę, ten wielki Boży  dar – który otrzymaliśmy w niemowlęctwie albo we wczesnym dzieciństwie – wymaga z naszej strony wysiłku, współpracy, nieustannego otwierania się, formacji właśnie jako pochrzecielny katechumenat, który ma trwać przez całe życie.

Sądzę, że ten rachunek sumienia może sobie zrobić nie tylko chrześcijanin obojętny, czy taki który wystygł już w swojej gorliwości, albo jest tylko formalnie członkiem Kościoła, ale także chrześcijanin praktykujący i myślę, że jeszcze bardziej prezbiter – ksiądz, który innym głosi prawdę wiary i w tym Święcie Chrztu Pańskiego będzie in persona Christi capitis, czyli w imieniu, w mocy, w osobie Chrystusa występował w liturgii.

Ks. prof. Jan Perszon

Wypowiedź dla redakcji informacyjnej Radia Maryja

Źródło: radiomaryja.pl, 8 stycznia 2017

Autor: mj

Tagi: Ks. prof. Jan Perszon poprzez chrzest Bóg dokonuje w nas wielkich rzeczy