Kredyt poszukiwany
Treść
Wiosna jakoś w tym roku nie zawitała do budowlańców - firmy pracują na pół gwizdka, a robotnicy jeden po drugim wysyłani są na zieloną trawkę. Niedostępność kredytów i marazm w budownictwie może być wstępem do kryzysu na rynku nieruchomości, który uderzy w sektor bankowy.
Marzec był kolejnym miesiącem złej koniunktury w budownictwie - wynika z danych GUS. Przedsiębiorcy odnotowali dalszy spadek portfela zamówień, trudności w terminowym ściąganiu płatności za wykonane prace budowlano-montażowe, dalszy spadek cen. W branży szykują się kolejne zwolnienia. Ponad jedna piąta przedsiębiorstw budowlanych planuje rozpoczęcie prac za granicą. Wśród barier utrudniających prowadzenie działalności przedsiębiorcy wymieniają wyjątkowo trudne warunki atmosferyczne w tym roku, dużą konkurencję na rynku, wysokie koszty zatrudnienia oraz niedostateczny popyt. Co piąte przedsiębiorstwo ocenia swoje zdolności produkcyjne jako zbyt wysokie w aktualnej sytuacji i liczba ta się zwiększa. Wykorzystanie mocy produkcyjnych spadło do zaledwie 59 proc., podczas gdy w marcu rok temu wynosiło 70 procent. - Obecna faza kryzysu charakteryzuje się tym, że przedsiębiorstwa dostosowują moce produkcyjne do zmniejszonego popytu - wyjaśnia dr Cezary Mech.
Aż 90 proc. firm finansuje inwestycje ze środków własnych zamiast z kredytu bankowego. Banki nadal niechętnie udzielają przedsiębiorstwom finansowania, obawiając się wzrostu niespłacalnego zadłużenia. - Za półtora roku Polskę czeka potężny kryzys, na skalę tego, co stało się w Hiszpanii - załamanie na rynku nieruchomości, które przeniesie się do sektora bankowego i gospodarki, powodując falę bankructw i drastyczny wzrost bezrobocia. - Ceny nieruchomości mogą spaść nawet o 40 proc. - twierdzi analityk bankowy, zastrzegając anonimowość. Załamanie cen uderzy najpierw w firmy deweloperskie i budowlane, które już obecnie liczą straty związane z kryzysem i długą, ciężką zimą. Perturbacje przeniosą się na sektor bankowy. - Wielomiliardowe zobowiązania firm budowlanych i deweloperskich wobec banków to prawdziwa mina - ocenia Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK. Kwota zagrożonych kredytów w tej branży może w najbliższym czasie gwałtownie wzrosnąć.
W 2009 roku banki odpisały
12 mld zł rezerw na zagrożone i utracone kredyty, o blisko 7 mld zł więcej niż rok wcześniej.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2010-03-24
Autor: jc