Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kowalczyk goni Bjoergen

Treść

Po dwóch fantastycznych zwycięstwach w estońskiej miejscowości Otepaeae Justyna Kowalczyk ma już tylko 62 punkty straty do liderki Pucharu Świata w biegach narciarskich, Norweżki Marit Bjoergen. To, co jeszcze niedawno wydawało się szalenie trudne do zdobycia, czyli czwarta w karierze Kryształowa Kula, staje się coraz bardziej realne. Przed biegaczkami jeszcze 14 startów, podczas których wszystko zdarzyć się może.

W połowie grudnia, po pucharowych zawodach w Davos, Kowalczyk była w klasyfikacji generalnej PŚ szósta i do Bjoergen traciła aż 304 punkty. Norweżka wówczas dominowała, miała na koncie pięć zwycięstw, a Polka ani razu nie stała nawet na podium. Nie brakowało komentarzy pełnych niepokoju o formę naszej reprezentantki, które trener Aleksander Wierietielny zbywał uśmieszkiem. Wiedział doskonale, że od lat przygotowuje Kowalczyk do sezonu w określony sposób, że jego podopieczna na początku zmagań nigdy nie prezentowała się nadzwyczajnie, formę łapiąc z czasem, na najważniejsze imprezy. Przełom nastąpił 17 grudnia w Rogli. Bjoergen tam nie przyjechała, zasłaniając się przeziębieniem. Taki był oficjalny powód, nieoficjalnie mówiło się, że Norweżka chce w spokoju potrenować przed Tour de Ski. Polka jej nieobecność wykorzystała, wygrała, a styl, w jakim sięgnęła po pierwsze miejsce, na wszystkich wywarł wrażenie. Także na Bjoergen. Tour de Ski, cykl dla najlepszych i najbardziej wytrwałych, okazał się popisem biegaczki z Kasiny Wielkiej. Norweska faworytka (przypomnijmy, że media w jej ojczyźnie były pewne sukcesu, prognozowały ogromną przewagę swej reprezentantki) starała się, jak mogła, ale nie była w stanie odeprzeć ataku fantastycznie dysponowanej Kowalczyk. Polka zdeklasowała ją na ostatnim etapie, morderczym podbiegu pod Alpe Cermis, wygrała, awansowała na drugie miejsce w PŚ i znalazła się tuż za plecami liderki. W Otepaeae zbliżyła się do niej jeszcze bardziej. Pierwszy raz w karierze, w czasie jednego weekendu startowego, nasza zawodniczka odniosła dwa zwycięstwa. Najpierw w sprincie, pokonując Bjoergen o 0,1 sekundy, a potem na 10 km klasykiem, deklasując najgroźniejszą przeciwniczkę. Zmniejszyła stratę do zaledwie 62 punktów, co przy 14 startach pozostałych do końca sezonu kwestię Kryształowej Kuli pozostawiło otwartą. - Kolejny raz potwierdziło się, że Otepaeae jest moim szczęśliwym miejscem na ziemi. W lecie mam tu znakomite zgrupowania, w zimie pięciokrotnie wygrywałam. Kibice mnie lubią, zresztą doskonale znają się na biegach i potrafią doceniać wysiłek - powiedziała, dodając, że czuje się w formie lepszej niż podczas Tour de Ski. - A sprinterska musi być nadzwyczajna, skoro zwyciężam na trasie kompletnie mi niepasującej - podkreśliła.
Kowalczyk pozostała w Otepaeae, gdzie będzie trenować przez kilka najbliższych dni. Chce tam odetchnąć też od zgiełku, podreperować bolące kolano, z którym i tak jest trochę lepiej niż na Tour de Ski. Kolejny pucharowy start czeka Polkę 2 lutego w Moskwie, sprint techniką dowolną. Potem Rybińsk, i wreszcie to, na co nasza biegaczka czeka od początku kariery: zawody w Szklarskiej Porębie. Czy po nich będzie liderką cyklu? - Spokojnie, poczekajmy, przed nami sporo startów techniką dowolną, w której Marit jest nieco lepsza - przyznała Kowalczyk. O Kryształowej Kuli może jednak śmiało myśleć.

Piotr Skrobisz

Nasz Dziennik Wtorek, 24 stycznia 2012, Nr 19 (4254)

Autor: au