Konwencja może być interpretowana na niekorzyść dziecka
Treść
Z mec. Piotrem Kwietniem rozmawia Maria S. Jasita W Konwencji w sprawie kontaktów z dziećmi, dotyczącej głównie kontaktów transgranicznych, jest zapis mówiący o możliwości ustanowienia kontaktów dziecka z osobami "innymi niż jego rodzice". Jak można interpretować ten artykuł? - Kodeks rodzinny przewiduje coś takiego jak "prawo kontaktu". Jednak problem jest tej natury, że u nas dotychczasowa wykładnia tego uprawnienia czy też jego stosowanie ograniczało się do kręgu rodzinnego lub ewentualnie do kręgu osób związanych z opieką nad dzieckiem. Natomiast można przypuszczać - ale nie chciałbym się wypowiadać w sposób kategoryczny - czy ta konstrukcja, którą wprowadza Konwencja, nie mogłaby być wykorzystywana do osłabiania więzi rodzicielskich na rzecz więzi z innymi osobami, z którymi dziecko w jakiś sposób nawiązuje łączność i wchodzi w pewne relacje emocjonalne. Nie będzie to też pewna furtka dla osób homoseksualnych? Załóżmy, że rodzice są po rozwodzie i jedno z nich ma partnera homoseksualnego - wówczas będzie on mógł bez przeszkód wystąpić o prawo kontaktu z dzieckiem... - Dotychczasowe przepisy w naszym kraju tak naprawdę nie wykluczają same z siebie sytuacji, w której osoba, będąca w stałym związku z jednym z rodziców, z braku drugiego rodzica nie mogłaby przysposobić dziecka. Dlatego to nie jest expresis verbis wykluczone, ponieważ Kodeks Rodzinny jest z lat siedemdziesiątych, a problematyka homoseksualizmu PRL nie była ani bliska, ani w ogóle brana pod uwagę jako zjawisko. Stąd też ten Kodeks nie był budowany w taki sposób, by się opowiadał za lub przeciwko adopcji dzieci przez związki homoseksualne lub przez partnerów homoseksualnych. Konwencja dotyczy głównie kontaktów transgranicznych - w sytuacji, gdy dziecko zostaje z jednym z rodziców, a drugie ubiega się o możliwość widywania się z nim. Czy nie chodzi tu o wpisanie dzieci w tryb tendencji rozwodowych? - Poruszamy się w sferze stanu faktycznego, który istnieje. Natomiast te przepisy starają się wyjść mu naprzeciw, wychodząc niejako z założenia, że trudno jest przeciwdziałać tendencji rozwodowej i skutkom rozwodów, jakby wbrew pewnemu cywilizacyjnemu zjawisku, które już wystąpiło - i to bardzo silnie. W Polsce wyemigrowało około miliona osób i można przypuszczać, że duża część z nich pozostaje w relacjach rodzicielskich. Można więc powiedzieć, że to prawo do kontaktów transgranicznych w pewien sposób zabezpiecza również prawa tych osób, jeżeli zostawiły dzieci tutaj w kraju pod opieką drugiego z rodziców albo na przykład związały się z osobami w krajach emigracji, z których to związków są dzieci. Kiedy wracają do Polski, chcieliby uzyskać prawo do kontaktu ze swoim dzieckiem, które pozostało w kraju byłej emigracji - więc teoretycznie to rozwiązanie ma zarówno swoje złe, ale i dobre strony. Powiem tak: możemy na to spojrzeć w kategoriach aksjologii rozwodu, ale wtedy musielibyśmy sobie powiedzieć, że w ogóle zjawisko emigracji powinno być zwalczane, jednak administracyjnie się tego zwalczać nie da. Emigracja jest bowiem stanem faktycznym, wynikającym z przesłanek ekonomicznych lub politycznych. W naszym polskim przypadku są akurat tylko przesłanki ekonomiczne: jest jakaś grupa osób, która uważa, że poza Polską będzie im lepiej, że osiągną poprawę swojej sytuacji majątkowej. Natomiast ceną tej sytuacji jest powstanie całej sfery zjawisk, które są związane ze zniszczeniem dotychczasowego środowiska, w którym żyli. Powstaje w nim po prostu wyrwa, którą jakoś trzeba uregulować w interesie wszystkich osób. Dlatego ja bym powiedział w ten sposób: polskie prawo ogólnie dopuszcza rozwód. Zaś inny problem to kwestia emigracji, która oczywiście sprzyja rozpadowi małżeństw i rozwodom. Polityka państwa niewątpliwie powinna być ukierunkowana na ograniczenie emigracji, natomiast Konwencja - interpretowana jako dążenie do zapewnienia kontaktu rodzicom naturalnym z dziećmi pozostającymi w innym kraju - nie jest złym prawem. Natomiast zapis ten, interpretowany jako możliwość dopuszczenia kontaktów partnerów homoseksualnych jednego z rodziców z dzieckiem, oczywiście jest niebezpieczeństwem. Konwencja może być interpretowana na szkodę dziecka? - Wykładnia tej Konwencji może obejmować również stany faktyczne, dotyczące relacji partnerów homoseksualnych z dzieckiem drugiego z partnerów. Natomiast będzie także dotyczyła sytuacji związanych z możliwością kontaktu z dzieckiem przez drugiego z rodziców. Dlatego moim zdaniem, to praktyka stosowania tych zapisów będzie miała decydujące znaczenie dla oceny, czy są one korzystne dla rodzin, czy też przeważy skłonność do wykorzystywania tego typu regulacji prawnych przez środowiska homoseksualne. Nie chciałbym jednak tutaj tego tak stanowczo rozstrzygać, bo dostrzegam w tych przepisach również ważną możliwość zaspokojenia kontaktów rodzicielskich. Dzisiaj Polak, który związał się z Brytyjką i ma z nią dziecko, kiedy wraca do kraju, praktycznie z dnia na dzień traci prawo do relacji z dzieckiem - dzieckiem, które jest obywatelem brytyjskim i ma paszport brytyjski. W takiej sytuacji sąd polski nie ma możliwości w żaden sposób skorygować tych relacji między rodzicem a dzieckiem, a z kolei sądy brytyjskie - jak każde sądy - faworyzują swoich obywateli w stosunku do obywateli innych krajów, nawet Unii. Tego typu Konwencja, a raczej ten zapis, mógłby pomagać polskim obywatelom w ich relacjach z własnymi dziećmi. Natomiast czy będzie wykorzystywany również przez homoseksualistów - przypuszczam, że mogą oni podejmować taką próbę. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-10-29
Autor: wa