Konflikt wygodny dla NFZ?
Treść
Drugi dzień trwa protest lekarzy, którzy nie zgadzają się z zapisem mówiącym o nakładaniu przez NFZ na nich kar w wysokości 200 zł za ewentualne nieprawidłowości w wypisywaniu recept. Lekarze wystawiają tylko pełnopłatne recepty. - Mam takie wrażenie, że dla NFZ taka sytuacja jest bardzo wygodna, bo lekarz, który wypisuje leki pełnopłatne, oszczędza publiczne pieniądze – skwitowała Maria Ochman, przewodnicząca Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność”.
Protest ma przebiegać w kilku formach. Lekarze mają zapisywać leki na drukach recept opracowanych przez Naczelną Radę Lekarską. Nie zawierają one informacji o stopniu odpłatności pacjenta i uprawnieniach do refundacji.
Drugą formą będzie powrót do pieczątki ze styczniowego protestu „Refundacja do decyzji NFZ”.
Lekarze mogą też używać nazw międzynarodowych leków oraz wypisywać medykamenty spoza listy leków refundowanych, a także nie wpisywać kodu NFZ na receptach. W takich sytuacjach pacjenci mogą mieć problemy z wykupieniem leków z przysługującą im zniżką.
Na wszystkim ucierpią pacjenci. Jak zauważyła Ochman w rozmowie z NaszDziennik.pl, sytuacja pacjentów znacząco pogorszyła się od momentu wprowadzenia ustawy refundacyjnej.
- W tym chaosie, który od tego czasu powstał, i przy zaostrzeniu kar to pacjenci ponoszą największą odpowiedzialność, zwłaszcza odpowiedzialność finansową. Lekarze, którzy obawiają się tych kar, wypisują najczęściej leki pełnopłatne. A pacjenci, którzy nie orientują się w zmieniającej się co trzy miesiące liście leków refundowanych, najczęściej płacą pełną kwotę - mówiła, dodając, że pacjenci często nie mają także siły borykać się z taką sytuacją i zrobią wszystko, żeby tylko od lekarza wyjść z lekiem.
- Mam takie wrażenie, że dla NFZ taka sytuacja jest bardzo wygodna, bo lekarz, który wypisuje leki pełnopłatne, oszczędza publiczne pieniądze - uważa Ochman, która ze zdumieniem obserwuje także brak właściwej reakcji ze strony instytucji, która powinna pacjentów bronić, czyli Rzecznika Praw Pacjenta.
- Biorąc pod uwagę ostatnie wystąpienia Krystyny Kozłowskiej, obecnego rzecznika praw pacjenta, można powiedzieć, że zbyt ostrożnie wypełnia swoje obowiązki – skwitowała.
W opinii Ochman, taka sytuacja trwa od momentu, kiedy przekroczono pewną barierę i ludzie, przychodząc do lekarza, otrzymywali na recepcie pieczątkę „Refundacja do decyzji NFZ”, były to leki pełnopłatne i w ten sposób Fundusz zaoszczędził spore środki. Dodała także, że zaufanie lakarzy do rządu zostało bardzo nadszarpnięte, ponieważ od lipca br. miał funkcjonować Centralny Rejestr Ubezpieczonych, a rząd enigmatycznie tłumaczy opóźnienia.
- A więc kolejny raz rząd nie wywiązuje się z zobowiązań wobec środowiska lekarskiego. Trudno tutaj mieć w takim razie zaufanie do rządu, że jakiekolwiek obietnice będą realizowane - mówiła.
Dodała, że jest to kolejna sytuacja, kiedy rząd odpowiedzialność za własną nieudolność przerzuca na środowisko medyczne i pacjentów i próbuje skonfliktować ich ze sobą.
W proteście uczestniczą największe organizacje lekarskie: Federacja Porozumienie Zielonogórskie, Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, Stowarzyszenie Lekarzy Praktyków oraz Polska Federacja Pracodawców Ochrony Zdrowia.
NRL i związki zawodowe lekarzy podkreślają, że prezes NFZ Agnieszka Pachciarz zlikwidowała w umowach na wypisywanie recept zapis o obowiązku zwrotu kwoty nienależnej refundacji, a w to miejsce wprowadziła karę 200 zł za każdy błąd, pomyłkę w oznaczeniu odpłatności za lek. W opinii środowiska lekarskiego, możliwość takiej pomyłki jest bardzo duża, ponieważ listy refundacyjne są bardzo zawiłe, a do tego dochodzi jeszcze konieczność znajomości CHPL, czyli wskazań rejestrowych każdego preparatu handlowego.
Nasz Dziennik Wtorek, 3 lipca 2012
Autor: au