Komu ta współpraca ma służyć?
Treść
Środowiska kresowe Leżajska chcą się zerwania współpracy partnerskiej  z Nowojaworowskiem na Ukrainie, jeżeli władze tego miasta nie cofną  uchwał o nadaniu tytułów "honorowego obywatelstwa" i nazwaniu ulic  nazwiskami twórców Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej  Powstańczej Armii OUN-UPA Stepanowi Banderze i Romanowi Szuchewyczowi. W  ich ocenie, apologia nacjonalizmu przez oficjalne władze ukraińskiego  miasta to skandal, który powinien się spotkać ze zdecydowaną reakcją.
Towarzystwo  Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Leżajsku domaga się  stanowczej reakcji radnych i władz Leżajska. W ich odczuciu, jakakolwiek  próba honorowania przywódców zbrodniczej formacji nacjonalistów  ukraińskich OUN-UPA odpowiedzialnych za ludobójstwo nawet 150 tys.  Polaków na Kresach Wschodnich, ponadto Żydów, Ormian, Czechów, Niemców  czy Ukraińców; a co za tym idzie - jawne propagowanie idei  faszystowskich, w tym przypadku przez nowojaworowskich radnych, nie mogą  być tolerowane w Polsce. Dlatego kontynuowanie jakiejkolwiek współpracy  z Nowojaworowskiem, jeżeli jego radni nie anulują kontrowersyjnej  uchwały, będzie nie na miejscu. - Ukraińcy, podejmując takie decyzje,  grają nam na nosie. W tej sytuacji tolerowanie tego typu zachowań nie  wchodzi w grę. Będziemy się domagać potępienia kontrowersyjnej uchwały  ukraińskich radnych przez radnych Leżajska i wezwania do jej anulowania.  W innym wypadku dalsza współpraca z Nowojaworowskiem nie ma sensu -  uważa Eugeniusz Matkowski, prezes leżajskiego Towarzystwa Miłośników  Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. Warto też zwrócić uwagę, że  Najwyższy Sąd Administracyjny w Kijowie decyzją z 12 stycznia br. uznał  za nieważny dekret byłego prezydenta Wiktora Juszczenki o uznaniu  przywódcy OUN-UPA Stepana Bandery za bohatera Ukrainy. Rezolucję  krytyczną wobec decyzji Juszczenki wydał też Parlament Europejski.
To  nie pierwszy przypadek, kiedy ukraińskie władze gloryfikują zbrodniarzy  UPA. Podobnie było w lutym br. w przypadku powiatu jarosławskiego,  współpracującego z rejonem jaworowskim na Ukrainie. W marcu radni  powiatu jednogłośnie przyjęli rezolucję, w której domagają się wycofania  przez partnerski Jaworów z gloryfikacji twórców OUN-UPA. Rezolucja ta  zamraża partnerską współpracę do zerwania jej włącznie. Od tej decyzji  minęło już prawie dwa miesiące, ale strona ukraińska nawet nie  zareagowała. W ocenie Andrzeja Zapałowskiego, prezesa przemyskiego  oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego, trudno się temu dziwić, bo  Ukraińcy chcą tę sprawę przemilczeć i udawać, że nic się nie stało, a  honorując zbrodniarzy UPA, potwierdzają tylko, iż nie zależy im na  relacjach partnerskich z Polską. - Wygląda na to, że Ukraińcy chcą dalej  robić swoje, a więc pozostać przy swoich uchwałach, i liczą na to, że w  Polsce zakończy się to tylko na protestach i pisaniu pism - uważa  Andrzej Zapałowski. Według niego, wbrew pozorom sprawa jest jednak  poważna, bo dotyczy polskiej racji stanu. Powstaje też pytanie o sens  modnych od pewnego czasu tzw. umów partnerskich, które tak naprawdę mają  bardziej znaczenie symboliczne niż formalne. I jak twierdzi nasz  rozmówca, samorządy równie dobrze mogłyby współpracować bez tego typu  umów. - Umowy partnerskie, owszem, są potrzebne, jeżeli samorządy po  jednej, jak i po drugiej stronie tworzą i chcą np. realizować konkretny  program unijny, natomiast w innych przypadkach nie jest to niezbędne -  ocenia Andrzej Zapałowski. Obok Nowojaworowska czy Jaworowa podobne  uchwały zostały podjęte m.in. w Żółkwi czy w Borysławiu, a więc tam,  gdzie przewagę ma neonazistowska spadkobierczyni ludobójców z OUN-UPA -  ukraińska partia Swoboda, której struktury lwowskie m.in. kwestionują  granicę z Rzeczpospolitą Polską.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2011-05-25
Autor: jc