Komorowski zmienia zeznania
Treść
Bronisław Komorowski zmienił zeznania w śledztwie dotyczącym handlu tajnym aneksem do raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych - ustalił "Nasz Dziennik". To, co powiedział prokuratorowi w lipcu 2008 roku ówczesny marszałek Sejmu, różni się znacznie od relacji przedstawionej pół roku później, w styczniu 2009 roku. Chodzi o okoliczności spotkań z byłymi funkcjonariuszami WSI Leszkiem Tobiaszem i Aleksandrem Lichockim.
W pierwszych zeznaniach złożonych przed prokuratorem w lipcu 2008 roku Bronisław Komorowski przyznał, że po raz pierwszy spotkał się z Aleksandrem Lichockim dokładnie 19 listopada 2007 roku. Ten miał przyjść do jego biura poselskiego przy ul. Krakowskie Przedmieście, a pośrednikiem spotkania miał być gen. Józef Buczyński. "Buczyński poinformował mnie, że jest tam pan pułkownik, który może mieć istotne dla mnie informacje, także osobiście mnie dotyczące" - relacjonował ówczesny marszałek Sejmu. Lichocki miał sugerować możliwość dotarcia do treści całości lub fragmentu aneksu dotyczącego właśnie jego osoby. Komorowski otwarcie przyznał, że był zainteresowany jego propozycją. Czy miał takie prawo? Nie. Dwa dni po spotkaniu z Lichockim - według zeznań Komorowskiego - miał do niego przyjść inny funkcjonariusz WSI Leszek Tobiasz i poinformować, że ma dowody na korupcyjną działalność zasiadającego w komisji weryfikacyjnej Leszka Pietrzaka, a także o ofertach składanych przez Aleksandra Lichockiego. Chciał mu nawet pokazywać film nagrany ukrytą kamerą, który miał być dowodem na korupcję wśród członków komisji. Chodziło o możliwość pozytywnej weryfikacji za 100 czy 200 tys. złotych. Szybko okazało się, że zeznania Tobiasza rozmijają się z tym, co zeznał w prokuraturze Komorowski. Tobiasz miał przyjść do Komorowskiego, ale miesiąc wcześniej, między 26 października a 2 listopada. Tymczasem Komorowski w prokuraturze mówił, że po raz pierwszy rozmawiali 21 listopada. "Tej daty jestem pewien" - zapewniał Komorowski. Pół roku później - 21 stycznia 2009 roku - podczas kolejnego przesłuchania Komorowski tłumaczył, że choć terminy spotkań z Leszkiem Tobiaszem podawał w oparciu o "własną pamięć i kalendarze biura poselskiego", to "dopuszcza taką możliwość", że mógł podać je błędnie. Co ciekawe, w jego przesłuchaniu brał udział ówczesny pełnomocnik dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego - Roman Giertych. Komorowski skorygował też swoją pierwszą relację, tłumacząc, że z Lichockim spotkał się jednak pod koniec października, zanim objął funkcję marszałka Sejmu. "Wybory były 28 października 2007 roku, a 5 listopada byłem już marszałkiem. Między tymi datami odbyłem spotkania z Lichockim i Tobiaszem", ale - jak przyznał - tym razem nie potrafi dokładnie wskazać, kiedy do nich doszło. W styczniu 2009 roku Komorowski nie był już w ogóle pewien liczby spotkań z Tobiaszem ani nawet tego, czy to na pierwszym, czy na drugim spotkaniu ten pokazywał mu kamerę i mówił o nagraniu ofert składanych przez Lichockiego.
W zeznaniach Komorowskiego są też inne nieścisłości. Czy były one świadomą manipulacją i kłamstwami - będzie musiał ocenić sąd. W lipcu 2008 roku Komorowski - pytany przez prokuratorów - zapewniał, że po raz pierwszy spotkał się z Tobiaszem po rozmowie z poseł Jadwigą Zakrzewską, jego bliską współpracowniczką. "Po kilku dniach pani Jadwiga Zakrzewska, poseł PO, przekazała mi, że chce się ze mną spotkać pułkownik z WSI, który jest jej sąsiadem" - mówił. Jednak występująca w programie "Misja specjalna" 16 września 2008 roku Zakrzewska kategorycznie zaprzeczyła sąsiedzkiej znajomości z Tobiaszem. Pół roku później Komorowski utrzymywał, że Zakrzewska tylko pośredniczyła w organizacji spotkania, bo miał ją o to prosić starosta powiatowy z jej okręgu wyborczego i to on miał być sąsiadem oficera WSI, który szukał kontaktu z Komorowskim.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-08-05
Autor: jc