Komorowski wybrał Brukselę
Treść
Prawo i Sprawiedliwość chce odwołania marszałka Bronisława Komorowskiego. Do wcześniejszych zarzutów - łamania regulaminu Sejmu i prowadzenia obrad w sposób "kneblujący" opozycję, dojdzie kwestia niewyjaśnionych kontaktów z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Powód? Komorowski nie stawił się na posiedzeniu sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. - Marszałek Komorowski zachował się w sposób niezwykle arogancki - mówili posłowie PiS i dodawali, że bojkot komisji przez Komorowskiego może wskazywać na to, iż marszałek Sejmu w sprawie kontaktów z WSI "ma coś do ukrycia". Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski nie pojawił się na posiedzeniu sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, która miała zapytać go o kontakty z zamieszanymi w rzekomą aferę korupcyjną funkcjonariuszami WSI: Aleksandrem Lichockim i Leszkiem Tobiaszem. Parlamentarzyści PiS chcieli usłyszeć wyjaśnienia, dlaczego Komorowski nie zawiadomił prokuratury o przestępczej propozycji funkcjonariuszy WSI. Nie pojawił się również minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, którego posłowie chcieli zapytać o efekty prowadzonego w tej sprawie śledztwa. Prokurator krajowy Marek Staszak zasłaniał się, jak zwykle, tajemnicą śledztwa, a posiedzenie komisji szybko zamieniło się w mało merytoryczną, a za to ostrą potyczkę słowną między posłami PiS i Platformy. Parlamentarzyści i opinia publiczna nie poznają odpowiedzi na istotne pytania dotyczące kontaktów marszałka Sejmu RP Bronisława Komorowskiego z funkcjonariuszami Wojskowych Służb Informacyjnych zamieszanymi w sprawę rzekomej korupcji związanej z działalnością Komisji Weryfikacyjnej WSI: Aleksandrem Lichockim i Leszkiem Tobiaszem, a także roli, jaką odegrał w sprawie, która zaowocowała działaniami ABW wobec członków Komisji Weryfikacyjnej i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Komorowski zamiast spotkania z członkami komisji wybrał udział w gali w Brukseli związanej z otwarciem wystawy poświęconej Bronisławowi Geremkowi. - Jeśli mnie wezwie cała komisja, rozważę, ale na razie śmieję się PiS-owi w twarz, bo PiS się po prostu wygłupia, wiedząc, że nie mają nawet odrobiny racji - mówił wczoraj Bronisław Komorowski w rozmowie z radiem RMF FM. Jednak wspólnego zaproszenia Komorowskiego na posiedzenie sejmowej komisji nie będzie. Dzięki głosom posłów PO i Lewicy taki wniosek został wczoraj odrzucony. Na posiedzeniu Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka nie pojawił się również minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, który po raz kolejny wysłał w zastępstwie prokuratora krajowego Marka Staszaka. Ten zaś, jak zwykle, nie potrafił udzielić posłom żadnej merytorycznej informacji, poza tymi, które zostały ujawnione już przez media. Jak zwykle też w wystąpieniu prokuratora nie zabrakło arogancji i lekceważenia wobec posłów. Tak było, gdy odpowiadał na pytania posła Mariusza Kamińskiego (PiS), który chciał wiedzieć, dlaczego prokuratura przesłuchała marszałka Sejmu dopiero po ośmiu miesiącach po uzyskaniu informacji o fakcie spotkań Komorowskiego z zamieszanymi w aferę korupcyjną funkcjonariuszami WSI. - A to już jest sprawa prokuratury - odpowiadał Staszak. Czy nie jest w coś wplątany? Parlamentarzystów zasiadających w Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka interesował charakter spotkań marszałka z funkcjonariuszami WSI i rola, jaką odegrał w późniejszych działaniach prokuratury i ABW wobec członków Komisji Weryfikacyjnej WSI. - Bronisław Komorowski podczas poprzedniej kadencji Sejmu głosuje przeciw rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych, a później spotyka się z byłymi funkcjonariuszami tych służb, którzy obiecują mu, że dzięki popełnieniu przestępstwa mogą dostarczyć mu kopie aneksu z weryfikacji WSI, które mogą zostać wykorzystane do działań przeciwko Komisji Weryfikacyjnej. Czy pan Komorowski nie jest w coś wplątany? - zastanawiał się poseł Arkadiusz Mularczyk. Jak wynika z ujawnionego protokołu prokuratorskiego przesłuchania marszałka, przed "wybuchem afery korupcyjnej" dotyczącej Komisji Weryfikacyjnej WSI spotkał się z funkcjonariuszami WSI, których zeznania wsparły prokuratorskie śledztwo. Z Aleksandrem Lichockim Komorowski spotkał się w połowie listopada 2007 roku. To właśnie wówczas, jak zeznawał marszałek w prokuraturze, Lichocki miał sugerować mu możliwość nielegalnego dotarcia do aneksu do raportu z likwidacji WSI. Komorowski jednak nie zawiadomił prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Co więcej - wyraził zainteresowanie dotarciem do takich dokumentów. A kilka dni później spotkał się z pułkownikiem WSI Leszkiem Tobiaszem, który obecnie jest jednym ze świadków w prokuratorskim dochodzeniu. Również po tym spotkaniu nie poinformował prokuratury. Jak zeznawał Komorowski, informacjami podzielił się wówczas jedynie z partyjnym kolegą, działaczem PO Pawłem Grasiem oraz z ówczesnym szefem SKW Pawłem Reszką. Tłumaczył, że "podjął grę". - Pojawia się pytanie, kiedy prokuratura postawi panu Komorowskiemu zarzut popełnienia przestępstwa. Można przypuszczać, że dwukrotnie złamał prawo: raz - podżegając do popełnienia przestępstwa, wyraził bowiem zainteresowanie możliwością nielegalnego dotarcia do aneksu do raportu, i drugi raz - "podejmując grę" ze służbami. Ustawy precyzują jasno: do tego rodzaju operacji upoważnieni są jedynie funkcjonariusze specsłużb - komentował Mularczyk, wiceprzewodniczący komisji. - Prawo karne takie sytuacje ocenia jako nakłanianie do popełnienia przestępstwa - mówił poseł Zbigniew Wassermann (PiS). Trzy wątki Staszak, pytany, czy pracownik administracji państwowej, mając wiedzę o popełnieniu przestępstwa, powinien niezwłocznie zawiadomić organa ścigania, odpowiedział twierdząco. Czym prędzej zaznaczył jednak, że abstrahuje w tym przypadku od "sprawy" Bronisława Komorowskiego. Z jego wypowiedzi wynika, że od 15 września 2008 roku prokuratura, po zawiadomieniu złożonym przez szefa klubu PiS Przemysława Gosiewskiego, prowadzi postępowanie sprawdzające dotyczące możliwości popełnienia przez Komorowskiego przestępstwa. Gosiewski chce wyjaśnienia, czy marszałek, nie zawiadamiając prokuratury o spotkaniu z Lichockim i propozycjach, jakie wówczas miały paść, nie naruszył prawa. Od 7 grudnia 2007 roku z kolei warszawska prokuratura prowadzi postępowanie dotyczące korupcyjnego powoływania się na wpływy w Komisji Weryfikacyjnej WSI, w osobnym wątku badana jest również sprawa "przecieku", który doprowadził do ujawnienia protokołu z przesłuchań Komorowskiego. Pytania bez odpowiedzi Pytania dotyczące prokuratorskiego śledztwa zadawali wczoraj wyłącznie posłowie PiS: Arkadiusz Mularczyk, Beata Kempa, Antoni Macierewicz, Andrzej Dera, Zbigniew Wassermann czy Mariusz Kamiński. Posłowie Platformy Obywatelskiej uciekali się do stwierdzeń w rodzaju: "bezpardonowy atak na Bronisława Komorowskiego" (poseł Robert Węgrzyn) czy "posiedzenia komisji są bezproduktywne" (poseł Stanisław Chmielewski). Dzięki temu bardzo szybko posiedzenie komisji zamieniło się najpierw w polityczną pyskówkę, a później akademicką dyskusję o przepisach prawa. Na merytoryczne wyjaśnienia nie było już czasu. W tej sytuacji posłowie PiS uznali, że nie mają innego wyjścia, jak złożyć wniosek o odwołanie marszałka Sejmu. - To być może najbardziej upolityczniony marszałek w historii polskiego parlamentu - uzasadniał podczas krótkiej konferencji prasowej poseł Mariusz Kamiński (PiS). Jego zdaniem, wniosek o odwołanie Bronisława Komorowskiego jest efektem tego, że "bilans ponadpółrocznej pracy obecnego marszałka to balansowanie na granicy praw". PiS zarzuca również Komorowskiemu "sparaliżowanie prac Sejmu" w związku ze sprawą uchylenia immunitetu Zbigniewowi Ziobrze. Wniosek o odwołanie marszałka Komorowskiego będzie prezentował Sejmowi prezes PiS Jarosław Kaczyński. - PiS już wielokrotnie zapowiadał wniosek o odwołanie mnie i ma do tego prawo - komentował zapowiedź wniosku Bronisław Komorowski. - Dlaczego tak późno? Zapowiadali wniosek już od kilku tygodni i jakoś go nie składali. Mają do tego prawo, niech składają - dodał marszałek Sejmu. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-09-24
Autor: wa