Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Komorowski stał się stroną w sprawie

Treść

Rozbieżności w zeznaniach Bronisława Komorowskiego i ppłk. Leszka Tobiasza, tajna narada marszałka Sejmu z negatywnie zweryfikowanym funkcjonariuszem WSI, szefem ABW i wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych potwierdzają, że majowa akcja w domach członków Komisji Weryfikacyjnej WSI i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego mogła być efektem zmowy wymierzonej w konstytucyjny organ państwa. - Żeby ustalić, czy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadziła nielegalne działania, trzeba by na gruncie instytucji odpowiedzialnych za przestrzeganie prawa w Polsce przeprowadzić bardzo dokładną analizę wydarzeń, jakie miały miejsce, i faktów ujawnionych przez "Nasz Dziennik". Opublikowane informacje jednak mocno niepokoją - mówi prof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa. Chodzi o cykl artykułów, w których ujawniliśmy fakty na temat działalności funkcjonariusza Wojskowych Służb Informacyjnych Leszka Tobiasza podejmowanej wobec hierarchów Kościoła katolickiego, różnicy zeznań złożonych przez Komorowskiego i Tobiasza, wreszcie o tajnej naradzie z udziałem Komorowskiego, Tobiasza, szefa ABW Krzysztofa Bondaryka i wiceszefa speckomisji Pawła Grasia. O naradzie Bondaryka, Tobiasza, Komorowskiego i Grasia w prokuraturze zeznał Leszek Tobiasz, a poseł Paweł Graś (PO) potwierdził te informacje. Dodał również: "marszałek Komorowski przedstawił mi Leszka Tobiasza"! - Od samego początku, gdy tylko doszło do rewizji w naszych domach, gdy zajęto nam potrzebne do pracy dokumenty, wreszcie sparaliżowano działalność Komisji Weryfikacyjnej na polecenie Klicha, przejmując dokumenty, nad którymi pracowała Komisja, mówiliśmy, że mamy do czynienia z prowokacją - twierdzi Piotr Bączek. Nie wiedzieliśmy wówczas, czy to akcja z inicjatywy WSI, czy obecnej ekipy rządowej. Dzięki publikacji "Naszego Dziennika" wiemy, że w pewnym miejscu działania i interesy tych dwóch podmiotów się zazębiły - podsumowuje członek Komisji Weryfikacyjnej WSI. Jak wynika z zeznań Tobiasza złożonych w prokuraturze 7 października, a także z wyjaśnień Pawła Grasia, Bronisław Komorowski, zeznając wcześniej w prokuraturze na okoliczność swoich kontaktów z negatywnie zweryfikowanymi funkcjonariuszami WSI, a także - o swoim doniesieniu do ABW - złożył fałszywe zeznania. Co chciał w ten sposób ukryć? Profesor Andrzej Zybertowicz wstrzymuje się od komentarza, ale zdziwienia zachowaniem marszałka Sejmu nie ukrywa. Konflikt interesów - Takie działania Bronisława Komorowskiego wskazują, że mogą być podyktowane pewnym konfliktem interesów. W tej sprawie stał się stroną - mówi prof. Zybertowicz. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że do tajnej narady Tobiasza, Komorowskiego, Bondaryka i Grasia doszło krótko po tym, gdy okazało się, że Komisja Weryfikacyjna WSI zamierza wezwać Komorowskiego na przesłuchanie, a także że w przygotowywanym aneksie do raportu z likwidacji WSI mogą znaleźć się informacje stawiające polityka PO w bardzo niekorzystnym świetle. Dziś wiadomo już, że kontakty i działalność Komorowskiego w okresie, gdy szefował MON, była również przedmiotem zeznań, jakie na dwa tygodnie przed przejęciem przez SKW materiałów Komisji Weryfikacyjnej złożył przesłuchiwany przez Komisję Romuald Szeremietiew, były wiceszef MON. - W świetle informacji, które już stały się jawne - znalazły się bowiem w odtajnionym przez pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego raporcie z likwidacji WSI - można mówić o odpowiedzialności Komorowskiego za niewłaściwy nadzór na Wojskowymi Służbami Informacyjnymi - uważa prof. Andrzej Zybertowicz. - Była prowadzona akcja spiskowa wobec organu państwa. Wydaje mi się, że tu nie tylko prokuratura powinna podjąć stosowne działania, ale wręcz Trybunał Stanu wobec osób, które pełnią konstytucyjne stanowiska, takie jak m.in. marszałek Sejmu - komentuje Piotr Bączek. Jak twierdzą nasi informatorzy, w najbliższych dniach w jednym z tygodników ma pojawić się publikacja, inspirowana przez specsłużby, która ma odegrać, podobnie jak to było w sprawie Szeremietiewa, rolę paszkwilu wobec Sumlińskiego i członków Komisji Weryfikacyjnej. Celem jest nie tylko zdyskredytowanie dziennikarza, ale również odwrócenie uwagi od osoby Bronisława Komorowskiego. - Spodziewam się, że wzorem tzw. sprawy Szeremietiewa niebawem dowiem się o sobie wielu "interesujących" rzeczy. Choć w najbliższym czasie spodziewam się kubła pomyj na swój temat, przed złożeniem wyjaśnień przed sejmową Komisją ds. Służb Specjalnych na żadne zaczepki, przez wzgląd na dobro sprawy, reagować nie mogę. Wierzę, że przyjdzie czas, gdy będę mógł zareagować w sposób adekwatny do sytuacji i powiedzieć więcej - powiedział nam Sumliński. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-11-12

Autor: wa