Komorowski gasi pożar
Treść
Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik
Aby wytłumaczyć Polakom, dlaczego wyniki samorządowe są takie, jak podała PKW, i przekonać, że nie należy w tej chwili nic z tym robić, Bronisław Komorowski odwołał nawet swoją zaplanowaną na ten tydzień wizytę w Japonii.
Wzrost o blisko połowę odsetka głosów nieważnych w wyborach do sejmików wojewódzkich pozwala spekulować, czy liczący głosy nie „unieważniali” kart z poparciem dla „niewłaściwych” kandydatów. Bronisław Komorowski znalazł już jednak odpowiedź, dlaczego blisko co piąty głos w wyborach do sejmików wojewódzkich był nieważny: to świadoma decyzja wyborców o pokazaniu żółtej kartki komitetom partyjnym.
Po raz drugi w ostatnim czasie prezydent spotkał się z konstytucjonalistami, by omówić możliwości i zakres ewentualnych zmian prawa wyborczego. Dyskutowane zmiany przepisów nie znajdą jednak zastosowania podczas przyszłorocznych wyborów prezydenckich, które najprawdopodobniej odbędą się w maju, a Komorowski wykluczał także, by według zmienionego kodeksu wyborczego odbyły się jesienne wybory parlamentarne, przypominając, że przepisy dotyczące organizacji wyborów powinny wejść w życie najpóźniej pół roku przed wyborami, których mają dotyczyć.
Głównym problemem dla rządzących jest jednak teraz wynik ciągle trwających – gdyż jeszcze przed nami druga tura – wyborów samorządowych. Uwagę zwraca przede wszystkim olbrzymi odsetek głosów nieważnych w wyborach do sejmików wojewódzkich. Tych 16 listopada doliczono się aż 17,93 proc., co oznaczałoby, że prawie co piąty wyborca oddał głos nieważny. Odsetek głosów nieważnych wzrósł w porównaniu z sytuacją sprzed 4 lat o blisko połowę. W 2010 r. w wyborach do sejmików wojewódzkich oddano 12,06 proc. głosów nieważnych.
Dostaw pan iksa
Negujący rzetelność liczenia głosów dopatrują się m.in. możliwości ingerencji liczących głosy przez podjęcie działań skutkujących unieważnieniem głosu – choćby postawieniem na karcie do głosowania znaku „x” przy innym kandydacie. W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że badani tuż po opuszczeniu lokali wyborcy najczęściej głosowali w wyborach do sejmików na Prawo i Sprawiedliwość – 31,5 proc., na Platformę – 27,3 proc., na PSL – 17 proc., a na SLD – 8,8 procent. Ogłoszone przez Państwową Komisję Wyborczą jako oficjalne wyniki wyborów wskazują już, że na PiS zagłosowało jedynie 26,85 proc., na PO – 26,36 proc., na PSL – 23,68 proc., a na SLD – 8,78 procent. Badanie wyborców przed lokalami nie uwzględniało możliwości oddania głosu nieważnego.
Porównanie badania z ogłoszonymi jako oficjalne wynikami może natomiast sugerować, że głosy nieważne musieliby oddawać zwłaszcza wyborcy Prawa i Sprawiedliwości. Wszelkie podejrzenia o ewentualne fałszerstwo wyborów samorządowych odrzucał wczoraj prezydent. Aby wytłumaczyć Polakom, dlaczego wyniki samorządowe są takie, a nie inne, że nie należy w tej chwili nic z tym robić, co najwyżej zgłosić swoje uwagi do sądu, w spokoju przeprowadzić drugą turę wyborów i wyciągnąć wnioski na przyszłość, Bronisław Komorowski odwołał nawet swoją zaplanowaną na ten tydzień wizytę w Japonii.
Strach przed 13 grudnia
Czytając z kartki „przekaz dnia”, prezydent ogłosił wczoraj, dlaczego było aż tak dużo głosów nieważnych w wyborach do sejmików wojewódzkich. – Musi niepokoić, mnie także niepokoi, wzrost ilości nieprawidłowo oddanych głosów w wyborach do sejmików. I że jest to wzrost liczący się w stosunku do i tak już wysokiego poziomu głosów nieważnych oddawanych w poprzednich wyborach. […] Warto pamiętać, że w roku 2010 było to ponad 12 proc., a obecnie prawie 18 proc. – mówił. Zaznaczył, że dla wyborców najważniejsze są zwykle wybory wójta, burmistrza czy prezydenta miasta, którzy są lokalnym wyborcom znani, natomiast kandydaci do sejmików są „osobami anonimowymi” i utożsamianymi z listami partyjnymi. Po czym Bronisław Komorowski ogłosił diagnozę: „W moim przekonaniu należy uwzględnić fakt, że najprawdopodobniej licząca się część wyborców świadomie wrzucała kartki puste, traktując to jako swoistą żółtą kartkę wystawianą głównie listom partyjnym”. Jak zaznaczył, zjawisko rosnącej liczby głosów nieważnych czy tych z kwalifikowanych jako nieważne trzeba wnikliwie zbadać i przeciwdziałać mu w przyszłości. Prezydent apelował, aby „dokończyć wybory w spokoju” i wyciągnąć z ich przebiegu wnioski, ale już na przyszłość.
Komorowski skrytykował też forsowaną przez PiS oraz SLD koncepcję skrócenia kadencji wybranych 16 listopada samorządów poprzez uchwalenie przez Sejm specjalnej ustawy. Prezydent wystraszył się także zapowiedzianej przez Jarosława Kaczyńskiego demonstracji, zaplanowanej na 13 grudnia, w związku z okolicznościami związanymi z wyborami. Zniechęcając do szukania ewentualnych wyborczych szwindli, prezydent odesłał mających zastrzeżenia do sądów. – W moim przekonaniu, to zdecydowanie złe i budzące wątpliwość zjawisko rosnącej ilości głosów oddawanych jako głosy nieważne nie może prowadzić do prostego kwestionowania wyników, legalności wyborów, przeprowadzenia ich w zgodzie z polskim prawem. Jeśli ktoś z tego powodu kwestionuje wynik wyborczy, powinien dochodzić swoich racji zgodnie z zasadami demokracji w sądzie, a nie na ulicy – mówił Komorowski.
Artur KowalskiNasz Dziennik, 25 listopada 2014
Autor: mj