Komisje śledcze bledną
Treść
Wygląda na to, że przyspieszenie prac sejmowej komisji śledczej do zbadania ewentualnych nacisków władzy, jakie miało miejsce przed orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego na temat zgodności z ustawą zasadniczą, należy już do historii. Pomimo że minął już ponad miesiąc od werdyktu TK, posłowie nie ustalili, jak dalej pracować. Wydaje się, że zapał, jaki towarzyszył pracom komisji na tydzień przed możliwym wyrokiem o niekonstytucyjności po orzeczeniu Trybunału, mówiącego, iż komisja może pracować, paradoksalnie wygasł.
Według Sebastiana Karpiniuka, jednego z posłów z sejmowej komisji śledczej ds. zbadania ewentualnych nacisków na policję, prokuraturę i służby specjalne przez poprzednią władzę, harmonogram prac komisji na ten rok był co prawda ustalony, ale było to jeszcze przed orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. Na wniosek posłów PiS Trybunał badał zgodność uchwały powołującej komisję śledczą z ustawą zasadniczą. Za zgodną z Konstytucją Trybunał w pełnym składzie uznał samą inicjatywę powołania sejmowej komisji ds. zbadania, czy za rządów PiS w różnych sprawach dochodziło do nielegalnych nacisków na postępowania. Zakwestionował natomiast m.in. możliwość ustalania przez komisję, czy niszczono dowody stosowania podsłuchów oraz kto z rządu PiS, policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy Centralnego Biura Antykorupcyjnego ujawniał tajemnice śledztwa dla odniesienia korzyści. Według TK, nie może to leżeć w zakresie i być celem prac komisji śledczej. Jednak zarówno wypowiedzi liderów PO, jak i sposób rozpoczęcia badania nowego wątku przez komisję, o czym decydował przewodniczący komisji poseł Andrzej Czuma, świadczyły, że posłowie sami nie byli pewni orzeczenia Trybunału. Rozpoczęcie badania nowej sprawy na tydzień przed wyrokiem Trybunału - afery gruntowej - i to od najwyżej politycznie postawionych świadków, zdaniem posłów PiS, było przejawem obawy przed możliwym rozwiązaniem komisji. - Kłopot polega na tym, że chcielibyśmy ustalić z ekspertami, jak należy się poruszać po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego - tłumaczy poseł Sebastian Karpiniuk. - Wystąpiliśmy do ekspertów o opinię w tej sprawie - dodaje. Zdaniem posła Arkadiusza Mularczyka (PiS), posłowie Platformy zasiadający w komisji sami są przyczyną spowodowania jeszcze większego bałaganu. - Platforma, obawiając się uznania niekonstytucyjności komisji, postanowiła wezwać tych najbardziej głośnych świadków. Po czym okazało się, że Trybunał utrzymał uchwałę o powołaniu komisji - uważa poseł. Jego zdaniem, przed posłami stoi zadanie usystematyzowania prac komisji: wątków, jakimi komisja ma się zajmować, oraz ustalenie listy świadków.
Komisja powołana uchwałą z 11 stycznia ubiegłego roku zebrała się 43 razy. Podczas tych posiedzeń przesłuchała 23 świadków w sprawie pierwszego badanego przez nią wątku, afery korupcyjnej w Centralnym Ośrodku Sportu i ministerstwie sportu. Jednak jak na razie wyjaśnienia tego wątku nie dokończono. W drugim badanym przez posłów wątku - aferze gruntowej, przed komisję stawiło się jak na razie trzech świadków - Andrzej Lepper, Janusz Kaczmarek i Zbigniew Ziobro. Sceptycznie efekty prac komisji ocenia poseł Arkadiusz Mularczyk. - Razem z posłem Jackiem Kurskim prace komisji określamy jako mielenie mąki. - Celem tej komisji jest odwracanie uwagi od bieżących wydarzeń politycznych, gospodarczych, społecznych - mówi członek komisji. - Nie należy spodziewać się w wyniku jej prac jakichś rzetelnych ustaleń, ale fajerwerków politycznych - ocenia poseł.
Grzegorz Lipka
"Nasz Dziennik" 2009-01-03
Autor: wa