Komisje liczą, powodzianie czekają
Treść
Dla rolników z terenów popowodziowych ten rok jest stracony - nie zbiorą plonów, nie odzyskają nakładów, nie spłacą kredytów. Mechanizm pomocy państwa działa powoli, a udzielenie wsparcia dla rolników wymaga akceptacji Komisji Europejskiej, co wydłuża cały proces. Znacznie szybciej do poszkodowanych trafia pomoc finansowa i w naturze ze strony samorządów lokalnych i organizacji rolniczych.
Wznowienie produkcji rolnej na zalanych obszarach może zająć nawet kilka lat i będzie niesłychanie kosztowne. Powódź, wedle ostatnich szacunków, dotknęła 105 tys. gospodarstw rolnych, zalanych zostało 700 tys. ha gruntów, a obliczone dotychczas straty w rolnictwie przekraczają 1,5 mld złotych. Zniszczeniu uległy budynki mieszkalne i gospodarcze, uprawy, żywy inwentarz, maszyny, infrastruktura, w tym: drogi dojazdowe, mosty, magazyny, suszarnie, ujęcia wody, a także gleba. Ta ostatnia uległa skażeniu wskutek zalania szamb, wysypisk, składowisk odpadów, stacji paliw, a nawet cmentarzy. Przywrócenie normalnej produkcji na tamtych terenach wymagać będzie często długotrwałych zabiegów rekultywacyjnych, m.in. wapnowania i obsiania gruntów roślinami przeznaczonymi na przeoranie. Oznacza to, że obecny sezon wegetacyjny jest dla wielu rolników praktycznie stracony. Plagą na terenach popowodziowych są też owady, szkodniki upraw i grzyby pleśniowe atakujące rośliny, które przetrwały wielką wodę.
Czekając na kredyt klęskowy
Rząd przeznaczył na wznowienie produkcji rolnej preferencyjne linie kredytowe, tzw. kredyty klęskowe, w których część oprocentowania pokrywa Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa ze środków unijnych. Niestety, warunki kredytowe uległy w tym roku pogorszeniu. Od 1 stycznia br. weszły w życie unijne przepisy, które nakazują ograniczenie pomocy w ramach kredytów klęskowych do 50 proc. oszacowanych strat, o ile rolnik nie ubezpieczył wcześniej co najmniej 50 proc. produkcji lub dochodów. Zmieniły się też zasady spłacania kredytów przez poszkodowanych rolników. Jeśli ubezpieczyli co najmniej 50 proc. upraw (bez pól i pastwisk) lub 50 proc. zwierząt w gospodarstwie, to otrzymają kredyt na 2 proc., resztę dopłaci ARiMR. Jeśli nie są ubezpieczeni na wyższym poziomie, oprocentowanie kredytu będzie dla nich też wyższe - obecnie ok. 3,8 proc. (oprocentowanie jest zmienne), a także sama kwota pomocy ulegnie zmniejszeniu o połowę. Ministerstwo rolnictwa zabiega w Komisji Europejskiej, aby restrykcyjne przepisy w tym roku jeszcze nie weszły w życie. Z niemałą mitręgą administracyjną wiąże się także uruchomienie kredytów klęskowych. Po zgłoszeniu szkody w gminie trzeba czekać do 2 miesięcy, aż powołana przez wojewodę komisja oszacuje straty, wojewoda przygotuje opinię i złoży wniosek do ministra rolnictwa o zgodę na uruchomienie pomocy (kolejny miesiąc). Dopiero wtedy rolnik może złożyć w banku współpracującym z ARiMR wniosek o kredyt wraz z opinią wojewody i innymi dokumentami. Na razie komisje szacują straty, a poszkodowani czekają na zakończenie skomplikowanej procedury.
....i środki z PROW
Minister rolnictwa Marek Sawicki poinformował, że rząd zabiega także w Komisji Europejskiej o zgodę na uruchomienie w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich nowego typu wsparcia - dofinansowania na wznowienie produkcji po klęsce żywiołowej. Najprawdopodobniej będzie to wymagało przesunięcia środków PROW z innych celów, np. z puli przeznaczonej na renty strukturalne dla rolników, którzy przekazali komuś swoje gospodarstwa. Pomoc w ramach tego programu - maksymalnie 300 tys. zł dofinansowania - przysługiwałaby tym gospodarzom, których straty, oszacowane przez specjalne komisje, sięgają co najmniej 30 proc. zasobów. Pieniądze trafić mają do poszkodowanych za pośrednictwem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Pod warunkiem wniesienia przez rolnika wkładu własnego w wysokości 10 proc. przyznanej kwoty. Do pomocy przymierza się też Agencja Rynku Rolnego, która chce dopłacać rolnikom do materiału siewnego, co wymaga jednak zmiany ustawy o ARR.
Najbardziej poszkodowani mieszkańcy otrzymują sukcesywnie z kasy państwa doraźne zasiłki i liczą na pomoc finansową w odbudowie domów. Kwoty odszkodowań pokryją zaledwie ułamek strat, ponieważ w Polsce średnio tylko co piąty rolnik ubezpiecza swoje uprawy.
W dostarczaniu pomocy znacznie operatywniejsze niż aparat państwowy okazały się organizacje charytatywne, związki rolnicze, a także samorządy. Niemal natychmiast akcję pomocy zorganizowała Krajowa Rada Izb Rolniczych, która uruchomiła zbiórkę żywności czy paszy dla zwierząt. Pomoc finansową, sprzęt i produkty rolne dostarczają też samorządy z terenów nieobjętych powodzią. Potrzeby na obszarach popowodziowych znacznie przerastają możliwości lokalnych samorządów, których budżety za chwilę świecić będą pustkami.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2010-07-26
Autor: jc