Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kluzik-Rostkowska znów szokuje

Treść

Koalicja PO - PSL przegłosowała przyjęcie przez Sejm informacji rządu w sprawie polityki państwa na rzecz równouprawnienia i przeciwdziałania dyskryminacji z powodu płci. Przeciw opowiedzieli się posłowie Lewicy, którzy ocenili informację jako niemerytoryczną i zbyt powierzchowną. Przeciw - choć z innych względów - była większość posłów Prawa i Sprawiedliwości. Najbardziej niepokojące jest jednak to, że niektórzy z parlamentarzystów PiS deklarują poparcie dla projektu nowelizacji kodeksu rodzinnego i opiekuńczego autorstwa Platformy Obywatelskiej. Dotyczy on m.in. legalizacji adopcji dzieci przez konkubinaty. Zdaniem etyków, to godzenie w istotne dobro dziecka, które ma prawo wychowywać się w rodzinie, gdzie są matka i ojciec, mężczyzna i kobieta.
Za taką zmianą kodeksu rodzinnego i opiekuńczego opowiada się m.in. poseł PiS Joanna Kluzik-Rostkowska, wiceszefowa sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, minister pracy i polityki społecznej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. - Nie mam nic przeciwko temu, by prawo do adopcji miały konkubinaty. Chodzi tu przecież o dobro dziecka. Ważne tylko, by przy każdej decyzji o adopcji brać pod uwagę potrzeby emocjonalne dziecka i zapewnić mu stabilną rodzinę - mówi posłanka. Zasłania się przy tym argumentem o przepełnionych domach dziecka. Podpiera się nim też Iwona Guzowska (PO), szefowa partyjnego zespołu ds. adopcji, który pracuje nad wprowadzeniem takich zmian do kodeksu rodzinnego. Zgodnie z obecnie obowiązującym prawem adoptować dziecko mogą jedynie małżeństwa oraz osoby samotne (w wyjątkowych sytuacjach). W ocenie Kluzik-Rostkowskiej, adopcja dzieci przez konkubinaty jednak już istnieje, choć nieformalnie. - Nie można udowodnić, że ktoś żyje w nieformalnym związku. I dlaczego samotny rodzic ma być lepszy od mamy i taty żyjących w konkubinacie? - dziwi się posłanka.
Projekt autorstwa PO umożliwiający adopcje dzieci przez osoby żyjące w konkubinacie ma wkrótce trafić do Sejmu. - To jakiś absurd, godzenie w istotne dobro dziecka mającego prawo wychowywać się w rodzinie, którą stanowią żona i mąż - mówi dr Marek Czachorowski, etyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.
Deklaracja byłej minister pracy wzbudza też emocje jej klubowych kolegów. W ocenie dr. Artura Górskiego (PiS), prawne usankcjonowanie adopcji dzieci przez związki nieformalne ma na celu zrównanie konkubinatu z małżeństwem, co zagraża dobru dziecka, bo relacje konkubenckie najczęściej okazują się niestabilne. Tego samego zdania jest poseł Arkadiusz Czartoryski, który zauważa, że wprowadzenie takich drastycznych zmian może skutkować tym, iż dziecko będzie wychowywane przez ludzi niedojrzałych do pełnienia roli rodzicielskiej. W jego przekonaniu, nie ma zazwyczaj formalnych przeszkód, by osoby żyjące w konkubinacie zawarły związek małżeński - przynajmniej cywilny. Jeżeli tego nie robią, świadczy to jedynie o ich nieodpowiedzialności, co przekłada się na pełnienie przez nich roli rodzicielskiej.
Ideologia równouprawnienia
Poseł Kluzik-Rostkowska poparła wniosek Lewicy o odrzucenie informacji rządu w sprawie polityki na rzecz równouprawnienia i przeciwdziałania dyskryminacji z powodu płci, wspierając z mównicy sejmowej Izabelę Jarugę-Nowacką (Lewica). Postkomuniści uznali, że informacje przedstawione przed dwoma tygodniami przez Elżbietę Radziszewską, pełnomocnika rządu do spraw równego traktowania, są niemerytoryczne i powierzchowne, i że rząd nie przykłada wagi do rozwiązywania problemów związanych z dyskryminacją kobiet.
- To nie są informacje merytoryczne, ale zebrane jedynie z biurek poszczególnych resortów. Nie ma nic na temat tego, co rząd Tuska już zrobił, a jedynie co zamierza zrobić. Widocznie premier tego dokumentu nie czytał, inaczej by się pod nim nie podpisał - krytykowała rząd i premiera Kluzik-Rostkowska.
Dokument rządowy to ponad 160 stron informujących ogólnie o sytuacji kobiet w wybranych obszarach życia, a także o działaniach poszczególnych resortów na rzecz przeciwdziałania dyskryminacji, m.in. na rynku pracy i w związkach sportowych. Wśród rekomendacji znalazły się m.in. uchwalenie ustawy, która wdrożyłaby unijne dyrektywy antydyskryminacyjne, szkolenia w zakresie przeciwdziałania dyskryminacji dla pracowników ministerstw i administracji centralnej, przeciwdziałanie przemocy w rodzinie oraz podjęcie działań na rzecz pełnego i równego udziału kobiet w instytucjach władzy krajowej, samorządowej, sądowniczej oraz instytucjach międzynarodowych, a także zwiększenie wysiłków na rzecz zwalczania stereotypów i postaw dyskryminujących kobiety. Jest też mowa o promocji partnerskiego modelu rodziny.
- Ideologia. Inaczej nie można tego nazwać. Nie ma wizji logicznego spojrzenia na sprawy rodziny. Wchodzi się tylko na obszary, które są "trendy". Nie ma żadnej troski o dobro rodziny i dzieci. Zresztą to nie dziwi w aspekcie tego, co robi rząd Tuska, który wypędza matki do pracy, wysyła wcześniej dzieci do przedszkoli - ocenia Hanna Wujkowska, bioetyk.
Anna Ambroziak
"Nasz Dziennik" 2009-10-24

Autor: wa