Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Klich stracił autorytet i posadę

Treść

Piotr Falkowski



Po katastrofie smoleńskiej do końca badania prowadzonego przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy Klich był polskim akredytowanym przy tej instytucji. Za złożeniem wniosku o jego dymisję jednomyślnie opowiedzieli się wszyscy członkowie komisji.
Kilka dni przed dymisją minister Nowak odbył oddzielne spotkania zarówno z przewodniczącym, jak i ze skonfliktowaną z nim komisją. Rano spotkał się po raz drugi z Klichem - tym razem już tylko po to, żeby wręczyć mu akt odwołania. - Myślę, że jemu też ta decyzja ulżyła - komentował później szef resortu. Przed konferencją prasową były przewodniczący sam podszedł do dziennikarzy, pokazywał teczkę z dokumentem, uśmiechał się i zapewniał, że jest bardzo zadowolony z decyzji ministra. I ze swojej sytuacji. - Prawdopodobnie w najbliższym czasie sam bym zrezygnował. Nie da się pracować w takim środowisku - powiedział już po ogłoszeniu decyzji szefa resortu. Wcześniej jednak zapewniał, że nie ma sobie nic do zarzucenia i dobrowolnie nie zrezygnuje.
Minister nie podał żadnej konkretnej motywacji swojej decyzji poza konfliktem wewnątrz komisji. Powtarzał tylko, że w sytuacji jednomyślnego stanowiska jej członków i faktu, że jest to już drugi taki sam wniosek w ciągu roku, nie miał innego wyboru. Rok temu w podobnej sytuacji Cezary Grabarczyk pozostawił Klicha na stanowisku. - Miał nadzieję, że konflikt zostanie załagodzony - próbował usprawiedliwiać poprzednika Sławomir Nowak. Jak stwierdził, nie miało dla niego znaczenia ani to, jak Edmund Klich wykonywał funkcję akredytowanego, ani inne ujawnione przez media jego działania, jak na przykład potajemne nagrywanie swoich rozmówców, w tym tych na najwyższych stanowiskach. - Decyzja została podjęta wyłącznie z troski o sposób funkcjonowania, o relacje wewnątrz komisji i ze względu na jej paraliż, jaki w mojej ocenie nastąpił. Nie jest moją intencją ocenianie zaangażowania w jakiekolwiek postępowanie wyjaśniające, które komisja prowadziła. Nie ma żadnej politycznej motywacji w tej decyzji. Musiałem odnieść się wyłącznie do stanowiska formalnego członków komisji, które brzmi, jak brzmi. Uznałem, że sytuacja wewnętrzna, konflikt między przewodniczącym a wszystkimi pozostałymi członkami komisji jest już nie do zniesienia i nie do zażegnania. Nie będę oceniać merytorycznie bądź politycznie działalności Edmunda Klicha. Od takiej oceny bardzo wyraźnie się uchylam - powiedział Nowak. Dodał jedynie, że swoją ocenę całokształtu działań Edmunda Klicha przedstawił mu w osobistej rozmowie, ale zapewniał, że nie miała ona wpływu na decyzję o odwołaniu.
Członkowie komisji formułowali szereg zarzutów dotyczących nie tylko despotycznego, łamiącego zasady współżycia społecznego sposobu kierowania komisją przez jej dotychczasowego przewodniczącego, ale także jego niekompetencji, upolitycznienia spraw badania zdarzeń lotniczych, a także niedopełnienia obowiązków podczas wykonywania obowiązków akredytowanego. Z powodu zaniedbań Klicha nie udało się przeprowadzić wszystkich niezbędnych badań w Smoleńsku, m.in. wraku tupolewa. Jednak na pytanie, czy oskarżenia te dają podstawę do zawiadomienia prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Edmunda Klicha, Sławomir Nowak odpowiedział przecząco. Minister nie doczytał się we wniosku podstaw do takiego kroku.
We wniosku napisanym przez członka komisji Tomasza Kuchcińskiego podniesiono przede wszystkim kwestię utraty autorytetu przez przewodniczącego. Miało to pogłębić się po poprzednim wniosku o jego odwołanie. "Edmund Klich w sposób impertynencki wyrażał niezadowolenie z wyniku głosowania. Urągał członkom Komisji, przywołując ich domniemane choroby, odsądzając od posiadania honoru, czy przypisując niewdzięczność za bliżej nieokreślone, udzielone łaski" - pisze inicjator wniosku. Kuchciński zwraca uwagę, że publiczna krytyka współpracowników godziła w dobre imię i wiarygodność komisji, czemu nie towarzyszyły żadne konkretne zastrzeżenia sformułowane "w sposób uznany przez kodeks pracy i odpowiednie regulacje obowiązujące w ministerstwie". Kuchciński zdecydowanie negatywnie ocenia także nagranie rozmowy z ministrem obrony narodowej. Zwraca uwagę, że Edmund Klich nie jest zdolny do dialogu ani samokrytyki. "U podstaw kryzysu legł brak niezbędnych cech i umiejętności interpersonalnych Edmunda Klicha. Do tych braków należy zaliczyć ograniczone umiejętności w komunikowaniu się, prymitywne metody motywowania pracowników oraz, co najistotniejsze, częste kreowanie konfliktów, których nie jest w stanie rozwiązać. Powoduje to napięcia i frustracje, przez co wpływa to fatalnie na pracę całej Komisji. W podsumowaniu należy zauważyć, że Edmund Klich okazał się osobą niezdolną do trwałej refleksji nad swoim postępowaniem, co niestety nie pozostawia nadziei na poprawienie zaistniałego stanu rzeczy" - kończy swój wniosek Kuchciński.
Obecnie kierowanie komisją przejmie jej sekretarz Agata Kaczyńska. Zgodnie z prawem lotniczym minister powinien wyznaczyć teraz nowego przewodniczącego. Nowak zapowiedział jednak, że zwrócił się do członków komisji, aby sami zaproponowali kandydata na następcę Klicha "ze swego grona lub nawet jakiś autorytet z zewnątrz". - Zrobiłem to w imię uspokojenia i ustabilizowania sytuacji w komisji, aby przewodniczący miał silną legitymację, także członków komisji, do sprawowania tej funkcji - zapewnił.

Nasz Dziennik Piątek, 10 lutego 2012, Nr 34 (4269)

Autor: au