Kiszczak na sygnale
Treść
Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik
W Gdańsku rozpoczęły się badania lekarskie Czesława Kiszczaka, które mają przesądzić, czy były szef MSW może wziąć udział w prawomocnym osądzeniu za udział we wprowadzeniu stanu wojennego.
Kiszczak został wczoraj rano przewieziony w asyście policji karetką z obsługą lekarską i urządzeniami ratującymi życie do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.
– Rano o godzinie 8.00 policja wykonywała te czynności, intencją sądu nie było używanie siły, ale stworzenie takiej sytuacji, żeby sąd dysponował aktualną opinią lekarską – podkreślił sędzia Jerzy Leder z Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Sąd miesiąc temu nakazał przymusowe doprowadzenie Kiszczaka na badania lekarskie po tym, jak nie zgłosił się on na termin wyznaczony w drugiej połowie października.
Po tym jak pojazd medyczny z Kiszczakiem w asyście dwóch aut policyjnych dotarł do Gdańska wczesnym popołudniem, rozpoczęły się jego badania.
– Z informacji z Centrum Klinicznego wynika, że badania się rozpoczęły, myślę, że jest to kwestia kilku dni – dodał Leder. Październikowe badania były zaplanowane na trzy dni. Zapewne obecne potrwają tyle samo.
– To lekarze zdecydują, jest powołane specjalne konsylium składające się z kilkunastu profesorów medycyny – zaznaczył sędzia. Zgodnie z decyzją sądu mają oni niezwłocznie przedstawić swoją opinię co do stanu zdrowia Kiszczaka.
– Ma być ona przedstawiona niezwłocznie po przeprowadzeniu badań, myślę, że w ciągu 2-3 tygodni ta opinia będzie wykonana – stwierdził Leder.
Obrońca Kiszczaka mec. Grzegorz Majewski próbował jeszcze wstrzymać wykonanie decyzji o przymusowym doprowadzeniu Kiszczaka do szpitala, ale sąd odrzucił jego zażalenie.
– Sąd apelacyjny nie uwzględnił zarzutów i wniosków obrońcy oskarżonego zawartych w zażaleniu na postanowienie o doprowadzeniu. Sąd nie badał kwestii zasadności badań, tylko doprowadzenia na badania przez policję, i uznał, że sąd apelacyjny miał prawo wydać takie postanowienie – stwierdził Leder. Majewski ocenił, że szkoda, iż zostało ono rozpatrzone już po tym, jak jego klienta przewieziono do Gdańska.
Zadowolenie z doprowadzenia Kiszczaka na badania wyraził prokurator IPN Bogusław Czerwiński, który wnioskował o ich dokonanie. Prokurator chce, aby były szef komunistycznej bezpieki, który został już skazany za wprowadzenie stanu wojennego, mógł wziąć udział w kilkugodzinnej rozprawie apelacyjnej. Dotychczasowa opinia lekarska to uniemożliwia.
– Mam nadzieję, że w końcu dojdzie do szczęśliwego finału sądowego, że w końcu zostanie wydany wyrok sądu II instancji i wyrok stanie się prawomocny, czyli że wina oskarżonego będzie potwierdzona – powiedział prok. Czerwiński. –To będzie oznaczało, że z punktu widzenia prawa karnego Kiszczak będzie osobą skazaną za udział w związku przestępczym o charakterze zbrojnym, który miał na celu nielegalne wprowadzenie stanu wojennego Polsce – wskazał prokurator.
Dodał, że zadecyduje o tym charakter opinii lekarskiej przygotowanej po badaniach trwających w Gdańsku. – W zależności od niej rozstrzygnie się, czy sprawa będzie mogła być dalej prowadzona, czy będzie pozostawała w zawieszeniu – podkreślił Czerwiński.
Pion śledczy IPN ocenia, że Kiszczak mógłby bez problemu stawić się na kilkugodzinną rozprawę apelacyjną w sprawie wprowadzenia stanu wojennego.
W 2012 r. sąd skazał byłego szefa MSW na dwa lata więzienia w zawieszeniu, uznając go, m.in. wraz z Wojciechem Jaruzelskim, za członka „grupy przestępczej o charakterze zbrojnym”. Jednak Kiszczak złożył apelację, która nie może być rozpoznana z uwagi na jego zasłanianie się rzekomo złym stanem zdrowia. Tymczasem w mediach ukazywały się zdjęcia Kiszczaka swobodnie robiącego zakupy i bez problemu dźwigającego siatki. Generał uczestniczył także w pogrzebie Jaruzelskiego.
– Te okoliczności związane z aktywnością gen. Kiszczaka są znane co najmniej od roku – zwracał uwagę prokurator Czerwiński. Ostatecznie sąd po wnioskach IPN w lipcu zarządził kolejne badania lekarskie.
Sąd postanowił, że komunistycznego dygnitarza przebadają lekarze z Akademii Medycznej w Gdańsku, a nie z Warszawy. Domagał się tego prok. Czerwiński. – Biegli z Warszawy wydawali opinie, co do których miałem poważne wątpliwości w aspekcie ich wiarygodności – zaznaczył. Również byli opozycjoniści nie dowierzają dotychczasowym opiniom lekarskim. – Ktoś blokuje uczciwy proces za pomocą fałszywych opinii – uważa Adam Słomka z ruchu „Niezłomni”.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik, 10 grudnia 2014
Autor: mj