Katastrofa na inaugurację
Treść
Miało być pewne zwycięstwo, a tymczasem polskie koszykarki już na inaugurację rozgrywanych w naszym kraju mistrzostw Europy szalenie skomplikowały sobie życie. W swym pierwszym meczu przegrały bowiem w Katowicach z Czarnogórą 53:70, i to w stylu, który nie rokował zbyt optymistycznie na przyszłość.
Rywalki w sobotę debiutowały w mistrzostwach Europy, ale tremy nie było po nich widać żadnej. Z nerwami, niestety, nie poradziły sobie za to nasze reprezentantki. Wyszły na parkiet z żelaznym postanowieniem odniesienia zwycięstwa, bardzo chciały wygrać - tego odmówić im nie sposób. Ale też trzęsły się im ręce, nie trafiały z idealnych nawet sytuacji i wypuszczały piłkę z rąk, praktycznie nieatakowane przez przeciwniczki. Koszykarki z Bałkanów skrzętnie to wykorzystały, a pierwsze skrzypce w ich szeregach grały doskonale znane polskim kibicom Jelena Skerovic i naturalizowana Amerykanka Anna de Forge (występowały niedawno w Wiśle Can-Pack Kraków). Obie doskonale dowodziły swymi koleżankami, a przy tym zdobywały sporo punktów. De Forge (w całym meczu) 18, najwięcej w zespole, a Skerovic 11. Nic dziwnego, iż rywalki prawie od początku (prawie, bo po 2,5 minuty Polki wygrywały 5:2) prowadziły i nadawały ton rywalizacji. Biało-Czerwone wiatr w żagle złapały tylko w końcówce pierwszej i w pierwszych minutach drugiej kwarty. Doprowadziły wówczas nawet do remisu 20:20 i wydawało się, że będą w stanie przejąć inicjatywę. Nic z tego. Fatalne błędy, nieskuteczne rzuty, pogłębiająca się nerwowość spowodowały, że w 18. minucie Czarnogóra uciekła na 34:24. Sytuacja stawała się coraz trudniejsza, zwłaszcza że w naszym zespole brakowało kogoś, kto pociągnąłby za sobą koleżanki. Brakowało też zespołu, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Na moment Polki nadzieję odzyskały w końcówce trzeciej odsłony, gdy zmniejszyły stratę do sześciu punktów. Nie poszły jednak za ciosem, a przeciwniczki, grając konsekwentnie, znów powiększyły przewagę do aż 16 punktów. Kiedy za pięć przewinień parkiet opuściła Ewelina Kobryn, stało się jasne, że inauguracja mistrzostw zakończy się falstartem. - Byliśmy przygotowani, odpowiednio nastawieni, ale teoria to jedno, a praktyka drugie. Nie mamy w składzie takich indywidualności jak Czarnogóra, chcieliśmy przeciwstawić się jej zespołowością, ale tego zabrakło. Od początku do końca graliśmy zbyt nerwowo, nie trafialiśmy nawet do pustego kosza - podsumował trener Dariusz Maciejewski. Polki poniosły dotkliwą porażkę, na dodatek taką, której nikt nie zakładał. Już na samym wstępie szalenie skomplikowały sobie życie, czyli drogę do czołowej piątki turnieju, stanowiącej cel, z jakim przystępowały do mistrzostw. W drugim spotkaniu "polskiej" grupy C Hiszpanki pokonały Niemki, ale po nadspodziewanie zaciętej grze 79:69.
Pisk
Nasz Dziennik 2011-06-20
Autor: jc