Karty rozdaje Schetyna
Treść
Z posłem Zbigniewem Wassermannem (PiS), ministrem koordynatorem ds. służb specjalnych w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, rozmawia Wojciech Wybranowski Nominacja Krzysztofa Bondaryka na szefa ABW wywołuje liczne kontrowersje... - Negatywnie oceniam powołanie Krzysztofa Bondaryka na stanowisko szefa ABW, nie tylko biorąc pod uwagę sposób jego powołania, kiedy to pan premier Donald Tusk podejmując taką, a nie inną decyzję, uznał za stosowne - wbrew obowiązującym przepisom i zasadom - pominięcie opinii pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego wyrażonej w przesłanych do premiera pytaniach. Dodatkowego smaczku nadaje sprawie fakt, że wśród pytań, jakie zadał pan prezydent, dotyczących Bondaryka, były też te odnoszące się do jego uwikłań w różnego rodzaju postępowania karne. W środowisku funkcjonariuszy służb specjalnych mówi się, że Bondaryk nieformalnie ma pełnić rolę nadszefa wszystkich specsłużb. - Tak. Druga bulwersująca sprawa to nadzwyczajna pozycja w specsłużbach, jaką ma pełnić Bondaryk. Co prawda Platforma do dziś nie ujawniła, jaką ma koncepcję funkcjonowania służb, ale wraca do tego pomysłu, aby największa agencja, czyli ABW, podlegała MSWiA. To jest koncepcja, od której odstąpiono w 1996 r., wyłączając z MSW Urząd Ochrony Państwa. Tu mamy do czynienia z powrotem do koncepcji czyniącej ten resort superresortem. Nie ulega więc w takiej sytuacji wątpliwości, że "rozdającym karty" w specsłużbach będzie minister Schetyna. Biorąc jednak pod uwagę, że istnieje olbrzymia różnica w sposobie funkcjonowania służb specjalnych i policji - to są przecież dwa różne światy, bo inaczej się łapie złodzieja, a inaczej szpiega - to tak naprawdę na superszefa służb wyrasta Bondaryk. A że będzie miał olbrzymie możliwości, to wynika już z pierwszych działań, takich jak kontrola w CBA prowadzona przez ABW - co pokazuje, że za pomocą tej instytucji można bardzo konsekwentnie sprawować kontrolę nad innymi służbami. To może też tłumaczyć, dlaczego Platforma Obywatelska i premier Tusk nie chcą powołania mocnego koordynatora ds. służb specjalnych. Chcą mieć superszefa służb i chcą superministra - w osobach panów Schetyny i Bondaryka. Premier nie reaguje na sygnały wskazujące na niezbyt jasne karty w życiorysie obecnego szefa ABW. - Sytuacja, która jest sygnalizowana w prasie, wskazuje na możliwość niezwykle groźnego zjawiska wykorzystania powiązań rodzinnych i kompetencji, jakie w przeszłości Bondaryk posiadał jako szef białostockiego UOP, do pewnych relacji, mówiąc ogólnie - bardzo nieczystych. Oczywiście, dopóki nie będzie można uzyskać jednoznacznego wyjaśnienia, najlepiej ze strony prokuratora generalnego - jakie były losy tamtego śledztwa i jaki był w nim udział Bondaryka, jakie były powody takiego zakończenia postępowania - to można powiedzieć, że mamy do czynienia z kolejną sytuacją, w której się potwierdza, jak to było w przypadku nominacji dla generała Czerwińskiego, z lekceważeniem sygnałów opozycji, że są wątpliwości wymagające wyjaśnienia, by nie doszło do kompromitacji. Lekceważenie takich sygnałów ostatecznie prowadzi do kompromitacji, bowiem osoba pełniąca odpowiedzialną funkcję staje pod pręgierzem poważnych zarzutów. To uderza w bezpieczeństwo państwa, uderza w powagę urzędu i dyskredytuje zasadność i słuszność decyzji premiera, kiedy on wbrew przepisom prawa podejmuje decyzje, które później trzeba zmieniać. W takiej sytuacji Bondaryk nie powinien zostać zawieszony do czasu wyjaśnienia wątpliwości? - Zarzuty i opisywane w mediach sytuacje dotyczące pana Bondaryka powodują, że skoro w ogóle wcześniej nie znaleziono czasu na zastanowienie się, czy jest to dobra kandydatura i na wyjaśnienie wątpliwości, to dzisiaj, by uniknąć takich sytuacji, o jakich media piszą, że miały miejsce w przeszłości, powinien on być odsunięty od kierowania ABW. Niestety, mamy też sygnały, iż są odsuwani ludzie prowadzący niewygodne dla Bondaryka śledztwa, jak choćby w sprawie pana Zygmunta Solorza. Jednak na pytania prezydenta Kaczyńskiego dotyczące niektórych elementów życiorysu Bondaryka - Centrum Informacyjne Rządu odpowiada, uciekając w slogany o "insynuacjach". - Problem polega na tym, że najlepsze informacje w tym zakresie powinny mieć służby specjalne, a służbami dowodzi obecnie pan Bondaryk. Resztę można sobie dopowiedzieć. Czy on jest zainteresowany, by kierowane przez niego służby udzielały szerokiej informacji, która może być dla niego niewygodna? To chyba pytanie retoryczne. Kiedy powoływano Antoniego Macierewicza na stanowisko szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, politycy Platformy protestowali, mówiąc, że na czele służb specjalnych nie powinien stać polityk. Teraz na stanowisko szefa ABW powołuje się pana Bondaryka, jeszcze niedawno członka Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej... - To nie pierwszy przykład, kiedy PO zaprzecza dawanym obietnicom i zobowiązaniom, i to również pokazuje, jaka jest wiarygodność tej partii. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-01-29
Autor: wa