Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jest śledztwo w sprawie opcji

Treść

Chodzi o oszustwo w związku z umową opcji walutowych. Przedsiębiorcy, którzy ponieśli wielomiliardowe straty wskutek kontraktów opcyjnych, zawiązali stowarzyszenie i przygotowują się do wytoczenia procesów cywilnych. Asymetryczne opcje walutowe, oferowane przez banki w Polsce, posiadały sprytną konstrukcję, 90 procent ryzyka ponosił klient, bank zaś zabezpieczał się przed ryzykiem poprzez ustanowienie granic odpowiedzialności finansowej. Próby rozwiązania problemu opcji na drodze ustawowej ugrzęzły w Sejmie.

Warszawska Prokuratura Okręgo wa wydała postanowienie o wszczęciu postępowania wobec Banku Millennium w sprawie o przestępstwo wprowadzenia w błąd klienta (art. 286 par. 1 kodeksu karnego). Przestępstwo zagrożone jest karą do 8 lat pozbawienia wolności. Jest to pierwsze w Polsce wdrożone postępowanie karne przeciwko bankowi w związku z oferowaniem przedsiębiorcom asymetrycznych opcji walutowych. Doniesienie do prokuratury złożyła jedna z firm poszkodowanych na opcjach, której straty z tego tytułu sięgają 880 tys. złotych.
Uzyskanie decyzji o wszczęciu postępowania nie było łatwe.
- Interweniowaliśmy nawet u prokuratora generalnego. W końcu lobby bankowe musiało ustąpić - powiedział przedstawiciel firmy podczas konferencji zorganizowanej przez Stowarzyszenie na rzecz Obrony Polskich Przedsiębiorców oraz Kancelarię Radców Prawnych i Adwokatów Nowakowski i Wspólnicy. Szef Stowarzyszenia Zbigniew Przybysz zastrzegł, że przedsiębiorcy będą występowali anonimowo z uwagi na interesy swoich firm. Poszkodowani zarzucają bankowi Millennium oszustwo polegające na celowym dezinformowaniu klientów, aby ci zwlekali z wygaszeniem opcji, by potem - na podstawie sobie tylko znanej umowy "na telefon" - występować o zapłatę astronomicznych kwot.
Nie wiadomo dokładnie, jakie straty w polskich przedsiębiorstwach wygenerowały umowy opcyjne. Według różnych szacunków, sięgają one od 7 do 120 mld złotych. Ich wycena zależy od aktualnego kursu złotego w stosunku do walut obcych.
- Same umiały zarządzać ryzykiem związanym z tymi instrumentami finansowymi w Polsce tylko banki ING, BRE Bank i BPH. Pozostałe nie tworzyły ich same, lecz kontraktowały w zagranicznych bankach-matkach i bankach inwestycyjnych, zabezpieczając się spotami, tj. sprzedając euro - poinformował dr Paweł Karkowski, prezes GreenCapital, specjalista w zakresie instrumentów pochodnych.
Umowy opcyjne między bankami a przedsiębiorstwami typu put i call miały charakter asymetryczny, tj. 90 proc. ryzyka strat wskutek zmiany kursu złotego ponosił przedsiębiorca. Banki natomiast zabezpieczały się przed ryzykiem kursowym, wprowadzając bariery, po których przekroczeniu działanie opcji put ulegało wyłączeniu. Dzięki temu premie za opcje put były maksymalnie zaniżone, a marża banku maksymalnie wysoka.
- Według niezależnych aktuariuszy, różnica w wycenie opcji put oferowanej przez bank do opcji call wystawianej przez przedsiębiorcę wynosiła nawet 1 do 2600 - poinformował mec. Piotr Ładoń z Kancelarii Nowakowski i Wspólnicy. Według innych ocen, jest to "tylko" 1:200.
- Struktura asymetryczna tych instrumentów (put/call) jest od podstaw wadliwa i sprzeczna z celem umowy, ponieważ powoduje, że w istocie nie zabezpieczają one przed ryzykiem walutowym - ocenił dr Karkowski.
Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym doszło do transakcji opcji asymetrycznych na tak gigantyczną skalę. Reszta krajów europejskich chroniona jest poprzez unijną dyrektywę MIFID, która ukróciła nieuczciwe praktyki banków wobec niezorientowanych w bankowości klientów. Właśnie mija 5. rocznica przyjęcia dyrektywy. Termin na jej wdrożenie w Polsce minął jesienią 2007 roku. Wtedy jednak klasa polityczna, zamiast dbać o interesy kraju, zajmowała się zdobywaniem dla siebie mandatów parlamentarnych. Gdy wybuchła sprawa opcji, rząd PO przeprowadził w parlamencie ustawę implementującą dyrektywę, tyle że celowo - metodą "wrzutki" podsuniętej przez lobby bankowe - wprowadził do niej niekorzystne dla polskich podatników przepisy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym. W rezultacie prezydent zmuszony był skierować ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, gdzie czeka na rozpatrzenie.
- Można mieć uzasadnione pretensje do Komisji Nadzoru Finansowego i Związku Banków Polskich - że nie skorzystały z nieformalnych możliwości nacisku na banki, aby zmusić je do wdrożenia dyrektywy MIFID w Polsce - podkreślił Marek Nowakowski, prezes LTC sp. z o.o.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2009-04-23

Autor: wa