Jest program, nie ma pieniędzy
Treść
Rząd chce ratować szpitale, ale nie wiadomo, czy ma na to pieniądze. Premier Donald Tusk podczas spotkania z samorządowcami i dyrektorami szpitali nie chciał zdradzić, jaka kwota zostanie przeznaczona na program "Ratujemy polskie szpitale". Podczas bardzo podniosłego, wręcz patetycznego przemówienia Tusk powiedział tylko, że "pieniędzy nie będzie zbyt wiele, szczególnie w 2009 roku".
- Ten projekt ma zapobiec dzikiej prywatyzacji, ten projekt ma zapobiec likwidacji szpitali, to jest właśnie projekt, dzięki któremu szpitale mogą przetrwać - przekonywał przedstawicieli samorządów Donald Tusk. - Wchodzimy z tym projektem w czasie kryzysu, zdaję sobie z tego sprawę. Ten projekt musi być priorytetem dla nas wszystkich, także dla rządu, niezależnie od kryzysu - powiedział Tusk.
Kwota 2,7 mld zł padła z ust minister Kopacz dopiero podczas spotkania z dziennikarzami, kiedy została zapytana o nią wprost. - Nie wprowadzalibyśmy programu bez akceptacji ministra finansów - zapewniała minister zdrowia. Zaznaczyła, że pomoc nie jest adresowana bezpośrednio do szpitali, ale do samorządów jako ich organów założycielskich. - Obecnie chęć przystąpienia do programu zgłosiło 57 placówek - mówiła Kopacz. To by oznaczało, że w spółkę chce się przekształcić co dziesiąty szpital. Samorządowcy oprócz wzniosłych słów nie usłyszeli zbyt wielu konkretów, nie dowiedzieli się m.in., dlaczego pomocą finansową nie objęto placówek już przekształconych w spółki.
Przyjęty przez rząd program "Ratujemy polskie szpitale" będzie realizowany w latach 2009-2011. Zawiera rozwiązania zachęcające samorządy terytorialne do powoływania spółek kapitałowych świadczących usługi medyczne w miejsce przekształconych samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej. Projekt rządowy krytykuje opozycja. Zdaniem posła PiS Bolesława Piechy, program wprowadza "niejasne procedury dotyczące przekształceń szpitali". - Będą podejmowane wybiórcze decyzje, komu darować długi i udzielić pożyczki - mówił Piecha. Dodał, że rząd nie zadeklarował jasno, ile pieniędzy wyda na ten cel. Minister Kopacz skrytykowała opozycję, że straszy pacjentów. - Niech posłowie z opozycji wskażą mi choć jeden szpital, który po przekształceniu został sprzedany, zlikwidowany lub źle się w nim dzieje. Nie ma takiego szpitala - mówiła pewna siebie Kopacz. - Na przykład szpital w Jeleniej Górze, który najpierw został przekształcony, a następnie sprzedany, i szpital w Jędrzejowie - najpierw sprywatyzowany, a teraz sprzedany - wymienił szybko poseł Piecha. - Tam dalej niby są szpitale, ale powiem wprost - szpitale dzielą się na dwie kategorie: te, które prowadzą misję, i jeśli ktoś zachoruje, to karetka go do takiego szpitala zawiezie, i takie szpitale, gdzie po godz. 16.00 żadna karetka z pacjentem się nie pojawi, bo nikt go nie przyjmie. Jeżeli rząd z minister Kopacz na czele chce mieć właśnie takie szpitale, jak powiedziała - "nasze szpitale", które nie przyjmują pacjentów, to ja gratuluję - stwierdził Piecha.
Izabela Borańska
"Nasz Dziennik" 2009-02-18
Autor: wa