Jastrzębie mają kły
Treść
Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik
Akurat w czasie, gdy w Krzesinach Polska finalizowała umowę na zakup pocisków manewrujących powietrze-ziemia JASSM, z bazy poderwała się dyżurna para F-16.
W 31. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu-Krzesinach podpisana została polsko-amerykańska umowa międzyrządowa, zgodnie z którą za dwa lata do Polski trafią nowe pociski do naszych F-16. Poza tym ich producent Lockheed Martin dokona ich integracji z systemami samolotu, przy okazji zaś polskie jastrzębie zostaną trochę zmodernizowane. Fachowo pocisk nazywa się AGM-158A, zaś JASSM to skrót od Joint Air-to-Surface Standoff Missile (zintegrowany zaawansowany pocisk powietrze-ziemia).
Ceremonia okazała się bardzo prosta, bo strona amerykańska przysłała umowę już z własnymi podpisami, więc jedynie szef Inspektoratu Uzbrojenia MON gen. Sławomir Szczepaniak dołożył własną parafkę. – Nigdy w historii nie dysponowaliśmy tak supernowoczesną bronią. W tym trudnym czasie taka nowoczesna broń jest nam szczególnie potrzebna – powiedział wicepremier i minister obrony Tomasz Siemoniak.
Obecny w Krzesinach ambasador USA Stephen Mull stwierdził, że zgoda na przekazanie tak zaawansowanej broni Polsce to kolejny dowód bliskości i zaufania naszych krajów. – Ten system uzbrojenia będzie ważnym komponentem imponującego programu modernizacji polskiej obronności, ukazującym rolę Polski jako lidera w zapewnianiu bezpieczeństwa członkom NATO oraz całej Europy – zaznaczył Mull. Nawiązał do kończącej się właśnie natowskiej misji ISAF w Afganistanie. – Podobnie jak ramię w ramię walczyliśmy z terroryzmem w Afganistanie, Polacy i Amerykanie są zjednoczeni w swojej determinacji do wzmocnienia wschodniej flanki NATO i do ochrony każdego kawałka terytorium NATO – zapewnił.
Gotowość za 2 lata
Tak zaawansowana technologia jak JASSM, zgodnie z amerykańskim prawem, nie może być swobodnie eksportowana. To dlatego MON podpisało umowę nie z Lockheedem Martinem, ale z amerykańskim rządem. Zgodę na sprzedaż JASSM Polsce musiał wydać sam Kongres USA, co stało się 2 października. Dotąd jedynymi zagranicznymi odbiorcami tej technologii są Australia i Finlandia.
Australia kupiła aż 260 sztuk tych pocisków i niedawno osiągnęły one zdolność bojową w australijskich siłach powietrznych, Finowie zaś swoje 70 sztuk dostaną za rok. Polska kupi na razie jedynie 40 egzemplarzy i 6 sztuk ćwiczebnych makiet.
Chociaż decyzję o zakupie JASSM podjęto pod koniec 2012 r., to – jak zgodnie przyznają Siemoniak i Mull – kryzys ukraiński spowodował, że negocjacje znacznie przyspieszyły i okazały się krótsze niż w przypadku Australii i Finlandii.
Jesteśmy otwarci na ewentualne kolejne zakupy pocisków JASSM. Amerykanie mają już nowsze, oznaczone literą „B”, o prawie trzy razy większym zasięgu. Na razie nikomu ich nie sprzedają, ale MON liczy, że gdy się zdecydują, Polska będzie mogła je dostać.
Siemoniak uważa, że decyzja o zgodzie na sprzedaż amerykańskiej supertechnologii to także efekt dobrej współpracy polskich i amerykańskich lotników oraz docenienia umiejętności polskich pilotów przez partnerów zza oceanu. – Podczas międzynarodowych ćwiczeń i certyfikacji nasi piloci i personel dowiedli, że są wśród najlepszych na świecie, więc z dumą chcemy oddać ten nowoczesny sprzęt w ich ręce – oznajmił wicepremier.
Przez najbliższe dwa lata polskie F-16 będą latać do USA, gdzie Lockheed Martin ma je modernizować i integrować z JASSM. W drugim półroczu 2016 r. samoloty w Polsce otrzymają nową wersję oprogramowania do komputerów sterujących. Wtedy też pojawią się u nas pierwsze pociski. W marcu 2017 r. polskie F-16 osiągną wstępną gotowość do eksploatacji JASSM.
Oprogramowanie systemów lotniczych zostanie zmienione z wersji 4.3, którą zainstalowano 10 lat temu, gdy kupowaliśmy F-16, na najnowszą wersję 6.5. Myśliwce czeka też modernizacja urządzeń pokładowych do nowych systemów uzbrojenia, modernizacja systemów wymiany danych, systemu swój-obcy, systemu walki elektronicznej i mechanizmów celowniczych. Kontrakt obejmuje także szkolenie polskich pilotów i techników. Siemoniak zapewnia, że modernizacje w USA będą tak rozplanowane, że nie obniżą zdolności bojowych i gotowości naszych samolotów.
Chociaż umowa ma charakter międzyrządowy, swoją delegację przysłał także Lockheed Martin, producent i JASSM, i F-16. Zachwalali oczywiście swój produkt. – Trafiają w cel, który jest bardzo odległy, co daje możliwość zniszczenia wrogiej wyrzutni pocisków przeciwlotniczych z odległości większej niż ich zasięg. A to oznacza przewagę taktyczną, którą zyskują polskie siły powietrzne – powiedział „Naszemu Dziennikowi” Joe Garland, wiceprezes amerykańskiego koncernu.
Firma liczy na trwałe pozostanie na polskim rynku, chociaż konsorcjum MEADS, którego jest głównym udziałowcem, nie zakwalifikowało się do dalszego etapu rozmów w sprawie systemu „Wisła” (polskiej tarczy antyrakietowej). Lockheed Martin oferuje wciąż szereg innych produktów, chwali się współpracą z polskim przemysłem i szkolnictwem technicznym.
Niszczyciel wyrzutni
Zasięg pocisku JASSM przekracza 370 kilometrów. Przypomina on z wyglądu samolot, który podwiesza się pod skrzydło myśliwca. Waży ponad tonę i ma 4 metry długości. W locie rozkładają się skrzydła o rozpiętości 2,4 metra.
– Skrzydła i statecznik sprawiają, że JASSM, poza właściwościami zwykłej broni, jest także obiektem aerodynamicznym. Wykonuje w powietrzu manewry tak jak samolot. Silnik turboodrzutowy firmy Teledyne jest schowany do środka obudowy i specjalnie izolowany. Poza tym ciąg gazów odrzutowych jest specjalnie rozpraszany, żeby zmniejszyć ślad termiczny – tłumaczy Joe Breen, szef działu broni rakietowej w Lockheedzie Martinie.
Zaletą AGM-158A jest też duża zdolność penetracji celów. Chodzi o to, że kształt i rozkład masy sprzyjają przebijaniu grubych betonowych pancerzy. Wszystko to z myślą o podziemnych wyrzutniach rakiet. Bo takie jest właśnie główne zastosowanie tej broni. Ma zniszczyć z daleka środki obrony powietrznej przeciwnika. A żeby nie zostać samemu zniszczonym, kształt pocisku jest tak zaprojektowany, że trudno go dostrzec na radarze (małe echo radarowe). Dzięki temu może się przebić przez zaawansowaną obronę przeciwlotniczą przeciwnika z nowoczesnymi systemami wykrywania i śledzenia celów.
JASSM osiąga prawie prędkość dźwięku, jego głowica zawiera 450 kg ładunku wybuchowego. Naprowadzany jest inercyjno-satelitarnie, a w ostatniej fazie termowizyjnie. Może atakować cele nieruchome i mobilne. Projekt JASSM jest bardzo nowoczesny, rozpoczął się w 1996 r., pierwsze pociski latały w 1999 roku. W amerykańskich siłach powietrznych i marynarce wojennej są w użytku od 2003 roku.
Wybór JASSM podyktowany został przede wszystkim doświadczeniem integracji z amerykańskimi samolotami różnych marek, w tym F-16, dzięki czemu dostosowanie naszych myśliwców tego typu także będzie łatwe.
JASSM to element programu „Polskie kły”, na który składa się broń dalekiego zasięgu wielu rodzajów, w tym pociski manewrujące odpalane z samolotów jak JASSM, ale będą też odpalane z ziemi i morza, oraz wyrzutnie rakietowe i powietrzne systemy bezzałogowe.
Podczas uroczystości nie dało się zapomnieć o napiętej sytuacji w pobliżu Polski. Od kilku dni NATO obserwuje nadzwyczajne nasilenie działań rosyjskich wojsk w obwodzie kaliningradzkim i na Bałtyku. W poniedziałek Litwa podwyższyła poziom gotowości bojowej swoich sił szybkiego reagowania. A w Krzesinach, akurat gdy miała się rozpocząć ceremonia podpisania umowy, z rykiem silników poderwała się para dyżurna F-16 do wykonywania jakiejś misji. Wicepremier Siemoniak zgadza się, że mamy do czynienia z „ostentacyjną demonstracją aktywności” strony rosyjskiej, ale nie planuje w związku z tym żadnych kroków. – Działamy w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego, mamy własne systemy rozpoznania, własne systemy obrony i uznajemy, że kroki, które podjęliśmy, są wystarczające – twierdzi Siemoniak, ale prosto z Poznania poleciał do Rygi na spotkanie z ministrami obrony państw bałtyckich.
Piotr Falkowski Poznań-KrzesinyNasz Dziennik, 12 grudnia 2014
Autor: mj