Jarosław Kaczyński znalazł następcę?
Treść
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Suski zasiadł po czwartkowej debacie w sprawie informacji rządu, podsumowującej rok jego działalności, na fotelu prezesa PiS. Na razie tylko na chwilę zastąpił Jarosława Kaczyńskiego. Wiele wskazuje, że ambicje posła są tak wielkie, iż chciałby pozostać na tym miejscu na dłużej. Wielki potencjał, jakim dysponuje Suski, odkrył już w styczniu wykluczony niedawno z szeregów PiS Ludwik Dorn, ogłaszając, że postępuje "susłoizacja" Prawa i Sprawiedliwości. Do wstąpienia Marka Suskiego na fotel prezesa Prawa i Sprawiedliwości doszło podczas czwartkowej debaty nad sprawozdaniem z rocznej działalności rządu Donalda Tuska. Gdy z mównicy w imieniu Prawa i Sprawiedliwości przemawiał prezes partii Jarosław Kaczyński, jego miejsce w pierwszej, trzyosobowej sejmowej ławie PiS - obok wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Putry i Grażyny Gęsickiej - zajmował Marek Suski. Po uwieńczonym brawami ze strony posłów Prawa i Sprawiedliwości wystąpieniu prezesa, to "lizusek" Suski najbardziej wyściskał Jarosława Kaczyńskiego. Aspirujący chyba do fotela prezesa poseł tym razem ustąpił jeszcze miejsca Jarosławowi Kaczyńskiemu, aby prezes mógł wysłuchać odpowiedzi premiera Donalda Tuska. Ambitny Marek Suski systematycznie pnie się w hierarchii partii. Dobrze wie, że kluczem do kariery jest ślepe posłuszeństwo prezesowi. Przypomnijmy, że poseł PiS wsławił się m.in. tym, iż przed głosowaniem w Sejmie nad poprawkami do Konstytucji w sprawie ochrony życia darł rozłożone na poselskich stanowiskach kopie listu ks. bp. Kazimierza Górnego ze stanowiskiem Kościoła w sprawie tych zmian. To Suski miał być inicjatorem bojkotu przez Prawo i Sprawiedliwość dwóch stacji telewizyjnych: Superstacji i TVN24. Poseł może też pochwalić się członkostwem w Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej, mimo że z racji roku urodzenia (1958 r.) bohaterskiej walki żołnierzy AK nie może pamiętać nawet z kołyski. W uznaniu "zasług" w połowie stycznia Rada Polityczna Prawa i Sprawiedliwości zdecydowała o wybraniu Suskiego do grona zastępców członków Komitetu Politycznego PiS. To po tym wydarzeniu skonfliktowany z prezesem PiS Ludwik Dorn sformułował pojęcie politycznej, intelektualnej i kulturowej "susłoizacji" Prawa i Sprawiedliwości, dostrzegając tym samym "wielki potencjał", jakim dysponuje Suski. - Kiedy parę tygodni temu w jednym z wywiadów powiedziałem, że pan poseł Marek Suski jest wschodzącą gwiazdą i nową twarzą mojej partii na obecnym etapie jej rozwoju, paru partyjnych kolegów, których zdanie wielce sobie cenię, zarzuciło mi, że przesadziłem ze złośliwymi kpinami. Nie przyjmowali do wiadomości, że bardzo dobrze, lepiej niż oni, znam prezesa PiS i w ogóle partię, i że powiedziałem to, co powiedziałem zupełnie poważnie (...) - pisał w styczniu na swoim internetowym blogu Ludwik Dorn. Były już członek PiS zwracał wtedy uwagę na wypowiedź Suskiego, który pytany przez TVN o "etyczne dylematy zapłodnienia in vitro" stwierdził: "ja tam swoje dzieci zrobiłem normalnie". Chociaż równie "inteligentnych" sformułowań używanych przez posła Suskiego było więcej. "Zawsze uważałem, że ten typ rozumienia intelektualnego świata oraz mentalności i wrażliwości kulturowej, który uosabia poseł Suski, ma, owszem, prawo być obecny w PiS, ale powinno się go traktować na zasadzie dobrodziejstwa inwentarza i nadmiernie nie eksponować, tak z powodów zasadniczych, jak i taktycznych" - pisał Dorn. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-11-22
Autor: wa