Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak zapisze się Nord Stream

Treść

Niemcy i Rosjanie dopięli swego: dzisiaj z wielką pompą zostanie uruchomiony gazociąg Nord Stream. Ta inwestycja stanowi wręcz klasyczny przykład tego, jak nieskuteczna jest polska polityka zagraniczna, ponieważ budowa gazociągu po dnie Bałtyku została przeprowadzona wbrew naszym interesom ekonomicznym i politycznym. Przede wszystkim, co w Polsce wiedzą wszyscy, rura zablokuje rozwój portu w Świnoujściu, do którego nie będą mogły zawijać największe statki z powodu płytkiego toru wodnego, ograniczonego przez gazociąg. A jeśli przy okazji utrudni to transport skroplonego gazu do świnoujskiego gazoportu, pod znakiem zapytania stanie dywersyfikacja dostaw błękitnego paliwa do Polski.

Sprawa nie budzi już w Polsce takich emocji, jak jeszcze na początku roku, najwyraźniej uznaliśmy, że i tak już w kwestii budowy nic nie wskóramy, więc nie warto kruszyć kopii. Lepiej budować "przyjazne relacje" z Niemcami i Rosją. Takie nastawienie opinii publicznej i większości mediów sprzyjało rządowi, który nie musiał odpowiadać na trudne pytania o obronę polskiej racji stanu. Jeśli jednak za kilkadziesiąt lat historycy będą opisywali historię Nord Streamu, to z pewnością będzie to dla nich jeden z najbardziej wymownych przykładów nieudolności naszych władz. Bo ten gazociąg to spektakularna klęska ekipy Donalda Tuska.
Być może Polska była za słaba na to, by mogła sama zablokować niemiecko-rosyjską inwestycję, ale też premier Tusk i jego ministrowie niewiele robili, żeby inną drogą wymusić takie poprowadzenie gazociągu, by nie stanowił on przeszkody w pogłębieniu toru wodnego do Świnoujścia. Nie potrafiliśmy zbudować koalicji państw leżących nad Bałtykiem, na co była jeszcze kilka lat temu szansa. Można było wymusić na Niemcach i Rosjanach poprowadzenie gazociągu w taki sposób, aby interesy wszystkich krajów były respektowane w równym stopniu. A ściślej - państwa bałtyckie wyrażały chęć takiej współpracy, jednak Polska nie podjęła wyzwania. Dlatego Finowie czy Szwedzi zadbali sami o swoje interesy, gdy nie mogli liczyć na pomoc Warszawy. Można powiedzieć, że to nic nowego, gdyż akurat ten rząd ma jakąś awersję do podejmowania roli regionalnego lidera. Nowe państwa członkowskie Unii Europejskiej liczyły choćby na to, że to Warszawa będzie liderem byłych państw komunistycznych, które weszły do Wspólnoty, a teraz mają tożsame interesy wobec Brukseli. Ale i tutaj jesteśmy bierni, nie chcemy się tego podjąć.
Gazociąg Północny będzie dla historyków również jednym z najbardziej wymownych dowodów na polityczną naiwność premiera Donalda Tuska i ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, którzy za dobrą monetę brali zapewnienia Niemców, że inwestycja nie będzie zagrażała polskim portom, w tym budowanemu teraz gazoportowi w Świnoujściu. Niemcy zaś jedno mówili, a drugie robili. Robili to, co sobie wcześniej zaplanowali, to, co było korzystne dla nich, a nie dla Polski. Dali nam lekcję robienia prawdziwej polityki - nie pierwszy raz zresztą. Kiedy wreszcie rząd zacznie wyciągać wnioski?

Nasz Dziennik Wtorek, 8 listopada 2011, Nr 260 (4191)

Autor: au