Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak pamiętać o rzezi Wołynia?

Treść

Środowiska kresowe sceptycznie odnoszą się do dotychczasowych nieudolnych prób upamiętnienia przez nasze władze zbrodni popełnionych przez ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej. Sprawa jest o tyle ważna, że w tym roku przypada 65. rocznica rzezi wołyńskiej, podczas której w latach 1942-1944 wymordowano około 60 tys. Polaków. Działacze kresowi i świadkowie tamtych tragicznych wydarzeń nie widzą różnicy pomiędzy polityką władz komunistycznych a rządów powstałych po 1989 r. w odniesieniu do uczczenia pamięci mordowanej w okrutny sposób ludności polskiej. Ich zdaniem, ta dziwna strategia uników i przemilczania jest konsekwentnie kontynuowana, bez względu na kolejno zmieniające się ekipy rządowe, aż do dziś. - Jeżeli chodzi o politykę naszego państwa, w kwestii ludobójstwa popełnionego przez OUN-UPA na naszych kresach, to muszę powiedzieć kilka bardzo przykrych słów. Bo ta polityka, nawet obecna, zupełnie się nie różni, a może jest jeszcze gorsza niż polityka prowadzona przez władze naszego państwa od pierwszego dnia, niby to "naszego rządu" w latach 40. Przez ponad pół wieku ta polityka jest zakłamywana - mówi Sulimir Żuk, świadek zbrodni dokonanej przez banderowców i oddziały SS Galizien na ludności polskiej w Hucie Pieniackiej. Jest on autorem książki poświęconej tej tragedii pod tytułem "Skrawek piekła na Podolu. Huta Pieniacka - Hucisko Brodzkie". Pan Żuk wspomina problemy, jakie miał z wydrukowaniem, a później dystrybucją tej pracy. W końcu zdecydował się ją wydać we własnym zakresie w liczbie 1000 egzemplarzy. - Do mnie ludzie dzwonią z całego świata po przeczytaniu tej książki i nieraz płaczą do słuchawki, bo jest jeszcze wielu takich, którzy przeżyli tę tragedię na Podolu, Wołyniu itd. Ci ludzie stracili rodziny, są ciężko poszkodowani, fizycznie i psychicznie, będą nosić na sobie blizny tamtych wydarzeń aż do śmierci. Nigdy nie otrzymali oni żadnej pomocy od naszego państwa, którego są obywatelami, którego bronili za cenę własnego życia i własnych rodzin, w tych ciężkich latach wojny. Nie dostali nawet słowa dobrego jako rekompensaty, że ryzykowali życiem, że ich rodziny były wymordowane niejednokrotnie w sposób okrutny. Czy to jest sprawiedliwe? Czy ten rząd, nawet obecny, ma odrobinę odwagi i sprawiedliwości, żeby tych ludzi chociaż słowem wynagrodzić? Nasze rządy boją się mówić prawdy, nie wiadomo dlaczego - alarmuje wyraźnie zdenerwowany Sulimir Żuk. Zygmunt Mogiła-Lisowski, prezes towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia, zwraca uwagę na brak szczerości ze strony władz państwowych w organizowanych obecnie obchodach 65. rocznicy rzezi wołyńskiej. - Gdy patrzę na to z mojego doświadczenia, to różne czynniki chciałyby z Kancelarią Prezydenta coś zorganizować, ale nie tyle może boją się, ile uważają to za politycznie niewygodną rzecz. W każdym razie nie przykładają się do tego z całym sercem - twierdzi. W opinii Mogiła-Lisowskiego, należałoby zorganizować jakąś dużą uroczystość, która odbyłaby się także na Wołyniu. Za przykład podaje on zeszłotygodniowe uczczenie pamięci rzezi wołyńskiej w Zamościu. - A u nas jakoś się ta cała sprawa "ślizga". Koncepcji jest kilka: pana Przewoźnika, 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej oraz Kancelarii Prezydenta - ale generalnie to najchętniej by w ogóle się do tego się nie dotykali, bo im "nie wypada". Czyli brak prawdziwej chęci - dodaje prezes. Według niego, dużo spraw jest w tym temacie niedopowiedzianych. - Sprawia to wrażenie, że ludzie, którzy chcą reprezentować uroczystości upamiętniające, w ogóle nie znają historii, która jest z nią związana - podkreśla. Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (ROPWiM), poinformował nas, że oczekuje na odpowiedź ze strony ukraińskiej w sprawie możliwości zorganizowania uroczystości wprawdzie nie na samym Wołyniu, ale na terenie dawnego województwa tarnopolskiego. Ponadto zaznacza on, że najważniejsze są teraz kwestie polskich grobów na Wołyniu. - Wykonaliśmy bowiem cztery upamiętnienia w miejscach zbrodni ukraińskich nacjonalistów: w Ihrowicy, Berezowicy Małej, Płotyczy i Szlachcińcach. I to już jest gotowe. Natomiast za kilka dni, we wtorek w Łucku będę rozmawiał na temat następnych prac na Wołyniu i możliwości zorganizowania takich uroczystości - nie dokładnie w samym dniu rocznicowym - 11 lipca, ale w trochę późniejszym terminie - dodaje Przewoźnik. Jacek Dytkowski "Nasz Dziennik" 2008-06-14

Autor: wa